Siergiej Szojgu przełknął gorzką pigułkę. Rosjanie odwołują Zapad 23

Rosyjscy żołnierze podczas ćwiczeń wojskowych
Rosyjscy żołnierze podczas ćwiczeń wojskowych
Źródło zdjęć: © TASS | Witalij Nevear
Mateusz Tomczak

05.09.2023 09:58

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Zaplanowane na końcówkę września manewry Zapad 23 zostały odwołane. Zdaniem brytyjskiego wywiadu podjęcie takiej decyzji potwierdza kilka problemów, które coraz mocniej doskwierają armii Putina.

Pierwsze informacje sugerujące zmianę planów dotyczących Zapad 23 pojawiły się jeszcze pod koniec sierpnia. Teraz rezygnację z przeprowadzenia tegorocznej edycji największych rosyjskich manewrów wojskowych potwierdził Siergiej Szojgu.

– W tym roku mamy ćwiczenia na Ukrainie – powiedział rosyjski minister obrony w rozmowie z lokalnymi dziennikarzami. Jak zauważają Brytyjczycy, kontrowersja wypowiedź jest w istocie wskazaniem na główny podwód stojący za rezygnacją z Zapad 23.

Największe rosyjskie manewry wojskowe odwołane

W ostatnim czasie Rosjanie starali się systematycznie organizować wybrane edycje tych manewrów w zachodniej części kraju. W Zapad 21, które były największymi rosyjskimi manewrami od czasów sowieckich, wzięło w nich udział ponad 200 tys. żołnierzy.

Mieli oni do dyspozycji nie tylko rozległe poligony, ale też mnóstwo sprzętu. Przetestowano m.in. 80 różnych samolotów i śmigłowców, a także 760 jednostek sprzętu naziemnego, w tym prawie 300 czołgów. Nie brakowało nowoczesnej broni w postaci np. bojowego wozu wsparcia Terminator czy zaawansowanych systemów walki radioelektronicznej. Rosjanie posiadają m.in. efektowynie działające Borisoglebsk-2 czy R-330ZH Żytiel.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dlaczego odwołano Zapad 23?

Wzorem Zapad 21, również tegoroczna edycja tych manewrów miała odbywać się na rosyjskich i białoruskich terenach. Brytyjski wywiad nie ma wątpliwości, że wojna w Ukrainie oraz jej konsekwencje zmusiły rosyjskie władze do podjęcia decyzji, która przekłada się na kolejną dużą stratę wizerunkową "drugiej armii świata".

Wskazywane są przede wszystkim coraz poważniejsze braki kadrowe w armii Putina, pozostawanie w zasięgu ukraińskich dronów skutecznie atakujących cele na terytorium Rosji oraz jej znacząco uszczuplone zapasy sprzętowe.

Coraz skromniejsze zasoby broni w armii Putina

Już tegoroczna parada zwycięstwa w Moskwie oceniona jako najsłabsza w historii pokazała, że większość ciężkiego rosyjskiego sprzętu została wysłana na front.

Aktualnie Rosji nie stać na przeprowadzenie dużych manewrów z setkami różnego rodzaju sprzętu. Wiele sprzętu Ukraińcy zniszczyli w walkach, do tej pory ich łupem padło ponad 2 tys. rosyjskich czołgów.

Straty są uzupełniane coraz starszymi jednostkami. Do Ukrainy wysłano np. T-54 i T-55. To czołgi, których produkcja wystartowała chwilę po zakończeniu II wojny światowej. Na współczesnym polu bitwy są niemal bezwartościowe. Nie zapewniają załodze bezpieczeństwa, posiadają armaty kal. 100 mm, ale jednocześnie są pozbawione chociażby podstawowych systemów elektronicznych, a nawet noktowizyjnych.

Poza tym dochodzi już do tak zaskakujących ruchów Rosjan jak wycofanie systemów obrony przeciwlotniczej z Wysp Kurylskich, terytorium przez które Moskwa oficjalnie znajduje się w stanie wojny z Japonią. Najprawdopodobniej także ta broń zostanie przeniesiona do Ukrainy.

Mateusz Tomczak, dziennikarz Wirtualnej Polski

militariawojna w Ukrainieczołgi