Przyszłość południowokoreańskiej floty. Okręt arsenał i nie tylko

Przyszłość południowokoreańskiej floty. Okręt arsenał i nie tylko

Jeden z okrętów marynarki wojennej Republiki Korei Południowej.
Jeden z okrętów marynarki wojennej Republiki Korei Południowej.
Źródło zdjęć: © 대한민국 국군
21.07.2023 16:07, aktualizacja: 23.07.2023 00:02

Na wystawie Maritime Defense Industry Exhibition (MADEX) 2023, odbywającej się w dniach 7–9 czerwca w Busanie, południowokoreańskie koncerny stoczniowe pokazały swoje koncepcje okrętów przyszłości dla marynarki wojennej Republiki Korei. Można wskazać trzy główne kierunki, w których podążają wojskowi i konstruktorzy. Są to: okręt arsenał made in Korea, różne typy okrętów lotniczych oraz rosnąca liczba systemów bezzałogowych, powietrznych, nawodnych i podwodnych.

Joint Firepower Ship

Pomysł południowokoreańskiego okrętu arsenału nazwanego Joint Firepower Ship (pojawia się też nazwa Joint Strike Ship) ujawniono w roku 2019. Informacje były jednak bardzo skąpe, a sam okręt szybko zniknął w cieniu lotniskowca CVX. Jesienią ubiegłego roku komitet połączonych sztabów poinformował, że prace nad Joint Firepower Ship będą kontynuowane. 13 kwietnia tego roku marynarka wojenna wskazała jako preferowanego wykonawcę koncern stoczniowy DSME, czy raczej obecnie Hanwha Ocean.

Koncern nie zawiódł i na MADEX 2023 przedstawił model Joint Firepower Ship. Zaznaczmy na początku, że południowokoreańska koncepcja jest odległa od amerykańskiego okrętu arsenału z lat 80. Seul poszukuje jednostki średnich rozmiarów przewidzianej przede wszystkim jako nosiciel pocisków balistycznych. Joint Firepower Ship ma być elementem odstraszania Korei Północnej, a jeśli ono zawiedzie i atak z północy zostanie uznany za nieunikniony, ma przeprowadzić uderzenie wyprzedzające na północnokoreańskie obiekty wojskowe w głębi lądu. Marynarka planuje pozyskać do końca obecnej dekady trzy takie okręty.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zaprezentowany model to według Hanwha Ocean okręt o wyporności około 7 tysięcy ton, długości 150 metrów i szerokości 9,5 metra. Na dziobie znalazł się blok 48 pionowych wyrzutni KVLS-I i zestaw obrony bezpośredniej CIWS-II w wersji proponowanej przez LIG-Nex1. Drugi taki zestaw umieszczono na rufie. Uzbrojenie skoncentrowano na śródokręciu. Znalazł się tam blok 32 pionowych wyrzutni KVLS-II i 15 wyrzutni pocisków balistycznych.

Na tym jednak nie koniec. Na rufie przewidziano dwie pary rozkładanych na burty – poza obrys kadłuba – wyrzutni jeszcze większych pocisków balistycznych. Pojedynczą wyrzutnię największego pocisku balistycznego umieszczono na pawęży rufy. Do transportu jest on składana przez środek lądowiska dla śmigłowców. Rodzi to oczywiście pytanie o realną możliwość wykorzystywania wiropłatów załogowych i bezzałogowych.

Bezzałogowce i okręty matki

Skoro o systemach bezzałogowych mowa – Joint Firepower Ship nie był najdziwniejszym okrętem przedstawionym przez Hanwha Ocean. 11 listopada ubiegłego roku podczas uroczystości z okazji 77. rocznicy powołania marynarki wojennej Republiki Korei szef operacji morskich, admirał Lee Jong-ho, przedstawił koncepcję południowokoreańskiej "Floty Duchów", czyli mieszanych zespołów okrętów załogowych i bezzałogowych. Wysyp konstrukcji związanych z systemami bezzałogowymi na MADEX 2023 nie powinien dziwić.

Hanwha Ocean pokazała koncepcję aż trzech konfiguracji okrętu matki systemów bezzałogowych, nazwanego GHOST Commander. Pierwszy to lotniskowiec dla bezzałogowców o wyporności 16 tysięcy ton; to jego model przykuł uwagę odwiedzających wystawę, a następnie internautów. Cóż można powiedzieć, projekt jest futurystyczny i kojarzy się raczej z japońskim science fiction lat 90. niż z analogicznymi konstrukcjami rozważanymi gdzie indziej. Pod względem awangardowości wyprzedził rosyjskiego Warana, a nawet Koktiebiela. Zresztą, niech Czytelnicy ocenią sami.

Dwie pozostałe konfiguracje GHOST Commander nie przykuwają już tak uwagi. Pierwszy to okręt o wyporności około 5 tysięcy ton przeznaczony dla bezzałogowców pionowego startu i lądowania. Natomiast drugi to okręt podwodny, nosiciel pary bardzo dużych bezzałogowych pojazdów podwodnych (XLUUV). Ten ostatni był zresztą jedną z gwiazd stoiska Hanwha Ocean.

Koncern opracował na dobrą sprawę bezzałogowy miniaturowy okręt podwodny o długości 23 metrów i wyporności 60 ton. Jednostka miała zostać wyposażona w akumulatory litowo-jonowe i napęd niezależny od powietrza. Pod względem układu napędowego korzystano z rozwiązań opracowanych z myślą o drugiej transzy okrętów podwodnych KSS-III. Na tym nie koniec. Hanwha Ocean jako pierwszy znany konstruktor zdecydowała się uzbroić XLUUV w wyrzutnie torped. Sugeruje to wysoką autonomiczność bezzałogowców, a co więcej, w materiałach promocyjnych przedstawiono je działające w roju.

Konkurencja nie śpi

Sporo do pokazania miał też główny konkurent Hanwha Ocean w sektorze stoczniowym pracujący na potrzeby marynarki wojennej, Hyundai Heavy Industries (HHI). Koncern pokazał model niszczyciela następnej generacji KDDX, który jest ze wszech miar konwencjonalnym okrętem. Nie obyło się też bez okrętu matki dla bezzałogowców. Tutaj było już ciekawiej. HHI zdecydowało się na futurystycznie wyglądający okręt w układzie trimarana z obszernym lądowiskiem na rufie, odpowiadający drugiej konfiguracji GHOST Commandera Hanwhy. Projekt jest cały czas w fazie rozwoju i nie podano nawet jego przybliżonych danych.

Ekspozycję HHI zdominował jednak model lotniskowca CVX w konfiguracji z katapultami startowymi (CATOBAR). Sam producent w materiałach reklamowych mówi o wykorzystaniu systemu EMALS. To kolejny zwrot w historii południowokoreańskiego lotniskowca. W ubiegłym roku administracja prezydenta Yoon Suk-yeola usiłowała anulować program jako zbyt kosztowny. Lobby lotniskowcowe okazało się jednak zbyt silne.

Generał Kim Seung-kyum, szef połączonych sztabów, oświadczył przed parlamentarną komisją obrony, że w grę ponownie wchodzi budowa lotniskowca średniego, czyli według południowokoreańskich kryteriów – o wyporności powyżej 60 tysięcy ton. Koncepcja takiego okrętu pojawiła się w mediach jesienią 2019 roku. Zakładała ona lotniskowiec o wyporności 71 400 ton i długości 298 metrów. Grupa lotnicza miała się składać z trzydziestu dwóch samolotów i ośmiu śmigłowców. Pomysł lotniskowca średniego pierwotnie odrzucono jako zbyt drogi. CVX miał powstać jako lżejszy okręt o wyporności blisko 40 tysięcy ton, długości 265 metrów i szerokości 40 metrów. W skład skrzydła lotniczego wchodziłoby szesnaście F-35B i osiem śmigłowców.

Koncepcja większego okrętu powróciła, gdy 22 września 2022 roku na targach DX Korea koncern KAI zaprezentował myśliwiec pokładowy KF-21N. Nie jest to rewolucyjna modyfikacja, widoczne zmiany w stosunku do wersji lądowej ograniczają się do składanych skrzydeł i haka, myśliwiec pokładowy ma być też nieco większy. Ale tym sposobem wzrosła liczba potencjalnych "udziałowców" w projekcie CVX w krajowym przemyśle, co wzmocniło lobby lotniskowcowe.

Niewykluczone też, że Koreańczycy doszli do tych samych wniosków co obecni użytkownicy lotniskowców wyposażonych jedynie w skocznie startowe (STOBAR). Takie okręty mają mniejsze możliwości bojowe niż lotniskowce CATOBAR, chociażby ze względu na brak możliwości wykorzystania samolotów wczesnego ostrzegania i pełnego udźwigu myśliwców. Pojawiają się też wątpliwości, czy z pokładów lotniskowców STOBAR będą mogły startować duże bojowe bezzałogowce kolejnych generacji. Chiny już dokonują takiego przejścia wraz z lotniskowcem Fujian typu 003. O takim samym kroku myślą Indie i Wielka Brytania.

Autor: Paweł Behrendt

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)