Rosyjskie eksperymenty. Armata automatyczna w roli karabinu maszynowego
Wojna w Ukrainie mimo swego okrucieństwa jest pełna interesujących obrazów. Do ciekawszych można zaliczyć wykorzystanie armat automatycznych kal. 23 mm jako zastępstwa wielkokalibrowych karabinów maszynowych. Wyjaśniamy powody takiego działania.
Ze względu na pozycyjny charakter na większości odcinków frontu najważniejsza stała się siła ognia. Z tego powodu pojawiły się przypadki wykorzystywania wielkokalibrowych karabinów maszynowych (wkm) jako nijako cięższych uniwersalnych karabinów maszynowych (ukm).
Najczęściej w Ukrainie obydwie strony wykorzystują w tym kontekście przerobione wkm-y DSzK lub NSW kal. 12,7x108 mm zapewniające większy zasięg, lepszą możliwość pokonywania lekkich fortyfikacji / ścian budynków i jakichkolwiek osobistych osłon balistycznych niż jest to możliwe w zwyczajnych ukm-ach pokroju PK/PKM kal. 7,62x54R mm lub MG3 kal. 7,62x51 mm NATO.
Przykładowo w przypadku pocisków wystrzelonych z wkm-ów pokroju DSzK czy Browning M2 mowa o energii wylotowej w okolicy 14 - 16 tys. J lub więcej, podczas gdy w klasycznych ukm-ach mamy zwykle trochę ponad 3 tys. J. To sprawia, że na dystansie 2 km pocisk wystrzelony z wkm-a ma wyższą energię niż ten z ukm-a tuż po opuszczeniu lufy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To jednak, dla niektórych, zbyt mało i głównie po stronie rosyjskiej zaczęły się pojawiać punkty ogniowe oparte o adaptacje armat automatycznych 2A14 kal. 23 mm stosowanych między innymi w zestawach przeciwlotniczych ZSU-23-4 Szyłka. Te mają znacznie większy zasięg skuteczny wynoszący nawet ponad 3 km, a energia wylotowa pocisków wynosi już około 90 tys. J.
Taka armata pozwala na eliminację wielu pojazdów opancerzonych, ale z drugiej strony wniesienie jej na któreś piętro budynku i zaprojektowanie podstawy wraz z najprawdopodobniej ogromnym hamulcem wylotowym do łatwych zadań nie należało. Ponadto w części przypadków widać jak obsługa nosi maski przeciwgazowe, aby chronić się przed toksycznymi gazami prochowymi oraz ogromem pyłu unoszącego się przy strzale.
Rosjanie podczas wykorzystywania stanowiska ogniowego opartego o armatę automatyczną 2A14 ostrzeliwujący pozycje Ukraińców
Celowanie z tego monstrum odbywa się na zasadzie obserwowania punktów trafienia i następnie wprowadzaniu korekt. Te są przekazywane do strzelca przez znajdującego się nieopodal obserwatora.
Problemem tej konstrukcji jest jednak ekspozycja stanowiska strzeleckiego (chmura pyłu z miejsca, gdzie prowadzi się ostrzał jest doskonale widoczna). Ponadto znacząca masa broni z wynosząca co najmniej 100 kg (sama armata to 75 kg, a trzeba doliczyć jeszcze dodatki w postaci m.in. podstawy) nie ułatwia szybkiego przemieszania się.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski