Rosyjskie dzieło maskowania. Ta makieta nie oszuka nikogo
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Obydwie strony wojny starają się masować swoje pozycje z wykorzystaniem drewnianych makiet. Jednakże nie wszystkie są w stanie spełniać swoja funkcje. Wyjaśniamy, dlaczego ta makieta należy do drugiej kategorii.
Wykorzystywanie makiet w działaniach wojennych do oszukiwania przeciwnika jest w zasadzie tak stare jak wojna i tylko na przestrzeni wieków rósł poziom skomplikowania makiet. Z tego względu ich zastosowanie nie dziwi, ponieważ nawet w dobie dronów makiety mogą być skuteczne zmuszać przeciwnika do wykorzystania na nich drogiego precyzyjnego uzbrojenia.
Mowa tutaj o np. ściąganiu na makiety dronów Lancet-3 w przypadku Ukraińców bądź np. pocisków M982 Excalibur, rakiet GMLRS bądź bomb kierowanych JDAM w przypadku Rosjan. Bardziej zaawansowane są profesjonalne dmuchane i podgrzewane makiety od np. czeskiej firmy INFLATECH potrafiące oszukać nawet drony z termowizją. Tych Ukraińcy nie mają jednak wiele, stąd uzupełniają braki drewnem.
Ci radzą sobie z tym bardzo dobrze, tworząc bardzo wierne kopie np. wyrzutni przeciwlotniczych IRIS-T czy czołgów Leopard 2. Z kolei w przypadku Rosjan także makiety są liczne, ale jakość wykonania niektórych z nich zakrawa na żart. Teraz mamy kolejny przypadek makiety, która tym razem miała udawać czołg z rodziny T-72.
Rosyjska makieta czołgu — oto co z nią nie tak
Na pierwszy rzut oka widać, że proporcje są bardzo niepoprawne oraz brakuje wielu szczegółów takich jak np. położenie kostek pancerza reaktywnego Kontakt-5 na wieży, niedokładne włazy, brak peryskopów czy brak wieży systemu Sosna-U.
Ponadto widać, że nawet Rosjanom nie chciało się w żaden sposób zamaskować drewnianych skrzyń z tyłu kadłuba. Takie niedoróbki sprawiają, że każdy dron wyposażony w sensowną kamerę dzienną jest w stanie poprawnie odróżnić tę makietę od prawdziwego celu.
Taka makieta może miałaby szansę zadziałać w przypadku rosyjskich dronów, gdzie widziano często zastosowanie komercyjnego sprzętu fotograficznego z najniższej półki cenowej. Warto też znaczyć, że zazwyczaj nagrania pochodzące z rosyjskich dronów mają dużo niższą jakość, niż ma to miejsce w przypadku dronów ukraińskich.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski