Rosyjski marketing w akcji. Zatapiają chińskiego niszczyciela na pokazach

Rosyjska niekompetencja jest widoczna wszędzie, począwszy od wojny w Ukrainie, a skończywszy na targach wojskowych. Wizualizacja zatopienia chińskiego niszczyciela przez samolot MiG-29 z pociskiem Ch-31A na chińskich pokazach lotniczych w Zhuhai przekracza wszystkie granice. Wyjaśniamy, co Rosjanie usiłowali nieudolnie reklamować.

Przeciwokrętowy pocisk Ch-31A w otoczeniu innych.
Przeciwokrętowy pocisk Ch-31A w otoczeniu innych.
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons | Vitaly V. Kuzmin
Przemysław Juraszek

Organizowany od 1996 roku co dwa lata Salon Lotniczo-Kosmiczny w Zhuhai (8-13 listopada) jest chińską wersją podobnych pokazów organizowanych na świecie pokroju np. brytyjskiego Farnborough, gdzie oczywiście poza pokazami lotniczymi wystawiają się firmy z sektora zbrojeniowego. Aktualnie w Zhuhai głównie wystawiają się firmy chińskie, ale swoje stanowiska mają tam też np. Airbus, Boeing, czy Pratt&Whitney.

Na wystawie nie zabrało też Rosjan, których firmy zbrojeniowe są objęte sankcjami i są już tylko tolerowane w niewielu miejscach. Z tego względu dobrze byłoby dla Rosjan nie drażnić Chińczyków, co zrobili wizualizacją zatopienia chińskiego niszczyciela typu 052D za pomocą pocisku przeciwokrętowego Ch-31A wystrzelonego z myśliwca MiG-29. Niektórzy sugerują, że wykonanie wizualizacji zostało zlecone firmie z Indii, które nie mają dobrych stosunków z ChRL.

Ch-31A - rosyjski pogromca okrętów nawodnych

Ch-31A w nomenklaturze NATO oznaczony jako AS-17 Krypton jest naddźwiękowym pociskiem przeciwokrętowym o masie ponad 600 kg odpalanym z samolotów pokroju MiG-29, Su-30MK, bądź Su-35, dedykowany niszczeniu okrętów nawodnych. Jego konstrukcja obejmuje zastosowanie odrzucanego boostera rakietowego, który po kilku sekundach pracy odpada, a następnie rolę napędu przejmuje silnik strumieniowy na paliwo ciekłe, który potrzebny tlen pobiera z atmosfery przez wloty po bokach pocisku.

Jest to identyczne podejście jak w europejskim pocisku MBDA Meteor, które zapewnia większy zasięg niż w przypadku zwykłego silnika rakietowego na paliwo stałe. Rosyjski pocisk tak jak inne sea-skimmery leci tuż nad powierzchnią wody, dzięki czemu jego wykrycie jest mocno utrudnione, a prędkość naddźwiękowa (około 1000 m/s) zapewnia celowi bardzo mało czasu na reakcję.

Zasięg pocisku wedle dostępnych źródeł to około 70 km, a jego naprowadzanie opiera na popularnym tandemie nawigacji inercyjnej i aktywnej głowicy radiolokacyjnej działającej w ostatniej fazie lotu. Rosjanie chwalą się też, że pocisk może wykonywać manewry unikowe z przeciążeniem 10 g, jeśli zostanie opromieniowany okrętowym radarem, z którym są sprzężone systemy klasy CIWS.

Z kolei za zniszczenie celu odpowiada głowica burząca z penetratorem o masie około 94 kg. Jest to znacznie mniej niż w przypadku pocisków odpalanych z okrętów lub z wyrzutni nadbrzeżnych, ale salwa Ch-31A odpalonych z paru samolotów stanowi już bardzo istotne zagrożenie.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski

militariarosjachiny
Wybrane dla Ciebie