Rosjanie mają problem. Nie mają gdzie naprawiać czołgów
Resort obrony w Moskwie ogłosił powołanie dwóch zakładów (oznaczonych numerami 71 i 72), w których będą naprawiane czołgi i inne pojazdy pancerne. Czas realizacji tego projektu budzi podejrzenia, że Rosjanie nie są obecnie w stanie naprawiać sprzętu zniszczonego w Ukrainie. Tymczasem liczba uszkodzonych czołgów wciąż rośnie.
Jak pisał niedawno Przemysław Juraszek, lista prowadzona przez analityków z grupy Oryxspioenkop zawiera już 1002 sztuki czołgów straconych przez Rosjan w Ukrainie. Niedawno premier Federacji Rosyjskiej Michaił Miszustin podpisał rozporządzenie, zgodnie z którym rosyjski resort obrony zbuduje dwa zakłady naprawy pojazdów opancerzonych. Pierwsza fabryka o numerze 71 ma powstać w mieście Ramienskoje w obwodzie moskiewskim, a druga (nr 72) w miejscowości Kamieńsk Szachtyński w obwodzie rostowskim.
Ukraiński serwis Defence Express zwraca uwagę, że lokalizacja fabryk jasno wskazuje, iż mają być w nich naprawiane pojazdy zniszczone na froncie. Naprawy nie nastąpią jednak szybko, gdyż – zgodnie z rozporządzeniem – dyrektorzy zakładów mają zostać wyłonieni w ciągu dwóch miesięcy, kolejne trzy miesiące zostaną poświęcone na zatwierdzenie statutów nowych przedsiębiorstw, a cztery miesiące potrwa rejestracja prawna zakładów w strukturach ministerstwa.
Kreml nie wskazał, ile czasu potrwa budowa samych fabryk. W tym miejscu warto przypomnieć niektóre z czołgów, które Moskwa straciła już na wojnie oraz wyjaśnić, dlaczego Rosjanie mają problemy z ich naprawą.
Rosyjskie problemy z czołgami
Defence Express podkreśla, że Federacja Rosyjska nie ma zasobów technologicznych i kadrowych do budowy nowych zakładów naprawy czołgów. Oleksandr Kowalenko, publicysta wojskowo-polityczny grupy "Information Resistance", pisze na swoim kanale na Telegramie, że współczesna Rosja nie produkowała właściwie nowych czołgów po rozpadzie ZSRR, lecz tworzyła jedynie zmodernizowane maszyny.
W istocie Moskwa próbuje bezowocnie walczyć z czasem potrzebnym do odtworzenia floty pancernej armii rosyjskiej, która – według Kremla – miała obejmować 10 tys. pojazdów w bazach magazynowych. Kowalenko przytacza normy, zgodnie z którymi przywrócenie T-62 do służby po konserwacji zajmuje ok. dwóch tygodni, dla czołgów typu T-72 i T-90 czas ten wynosi od jednego do dwóch miesięcy, a w przypadku T-80 są to aż trzy miesiące.
Przemysław Juraszek zwraca uwagę, że podczas wojny w Ukrainie procentowo wzrasta udział w stratach sprzętu wyprodukowanego jeszcze w czasach ZSRR. Ukraińcy bardzo negatywnie oceniają właściwości techniczne wielu rosyjskich czołgów – ich zdaniem wystarczy zwykle tylko jeden celny strzał z broni przeciwpancernej, aby je zniszczyć.
Wyjątkiem są przechwytywane i niszczone przez obrońców pojazdy T-80. Konstrukcja ta – jak pisaliśmy łamach WP Tech – była swego czasu chwalona przez jednego z ukraiński czołgistów. Zdaniem żołnierza T-80 został wyposażony w zaawansowany system obserwacji termowizyjnej, który zapewnia widoczność do pięciu kilometrów.
Według grupy Oryxspioenkop, Rosjanie stracili dotąd najwięcej czołgów T-72B. Kolejne na liście znalazły się nowoczesne modernizacje T-72B3 i T-72B3M. Obok 35 utraconych czołgów T-80BWM i 22 konstrukcji z rodziny T-90 są to obecnie jedyne rosyjskie pojazdy wyposażone w nowoczesną termowizję, umożliwiającą walkę w trudnych warunkach oraz w nocy.
W ocenie Przemysława Juraszka, dostarczone przez Polskę czołgi T72M1R, wzmocnione przez Ukraińców kostkami pancerza reaktywnego i załadowane nowocześniejszą amunicją czołgową, mogą stanowić istotne zagrożenie dla licznie występujących w rosyjskich szeregach konstrukcji radzieckich.
Adam Gaafar, dziennikarz Wirtualnej Polski