Military Mobility Package. Ile dni zajmie NATO przerzucenie wojsk do Polski?
Przemieszczanie natowskich wojsk po Europie to problem. Wynika on nie tylko z ograniczeń sprzętu czy infrastruktury, ale także z obowiązujących przepisów. Aby to zmienić, Unia Europejska wdraża pakiet rozwiązań o nazwie Military Mobility Package, nazywany potocznie "wojskowym Schengen".
Ile czasu potrzeba, aby przerzucić wojska z Europy Zachodniej do Polski? Jak wynika z badań, na które powołuje się "Financial Times", transport wojska z ciężkim sprzętem na wschodnią flankę NATO może zająć nawet 45 dni, co zostało podsumowane słowem "surrealistyczne".
Powodem są "rozpadające się mosty, niedopasowany rozstaw szyn i labirynt biurokracji" - wszystkie te czynniki sprawiają, że przemieszczanie natowskich wojsk po Europie może, w razie zagrożenia, okazać się nieefektywne. Dlatego Unia Europejska zamierza to zmienić, skracając czas transportu ciężkiego sprzętu do pojedynczych dni.
Polska ma czego szukać w kosmosie
Do usunięcia jest wiele barier. W czasie zimnej wojny infrastruktura transportowa była projektowana tak, aby na głównych szlakach komunikacyjnych pozwolić na swobodny transport sprzętu wojskowego - w tym ważących dziesiątki ton czołgów.
Wymuszało to projektowanie mostów o określonej nośności, odpowiednio szerokich skrzyżowań czy tuneli, przez które może przejechać wagon lub naczepa z ładunkiem nie tylko bardzo ciężkim, ale i dużym. Dla przykładu czołg Leopard 2 nie tylko waży ponad 60 ton, ale - przy niemal 10 metrach długości razem z armatą, ma 2,5 metra wysokości i 3,7 metra szerokości. Na autostradzie może wypełnić sobą cały pas ruchu (minimalna szerokość 3,75 m).
Wojskowe Schengen?
Zakończenie zimnej wojny oznaczało odejście od restrykcyjnego pilnowania, by szlaki komunikacyjne służyły nie tylko do transportu cywilnego, ale - w razie potrzeby - nadawały się do efektywnego przerzucania wojska. Problemem jest jednak nie tylko nośność mostów czy szerokość tuneli, ale również przepisy.
Były dowódca sił lądowych USA w Europie gen. Ben Hodges spopularyzował termin "wojskowe Schengen", mając na myśli swobodny transport wojsk w obrębie Europy. Określenie to skrytykował w rozmowie z Defence 24 jeden z anonimowych przedstawicieli kwatery głównej NATO.
Nie mówimy już o wojskowej strefie Schengen, ponieważ Schengen kojarzy się z możliwością przemieszczania się z jednego państwa do drugiego bez okazywania dokumentów. W przypadku transportów wojskowych tak się nigdy nie stanie. Zawsze będzie to uzależnione od decyzji państw, przez terytorium których będziemy się przemieszczać.
Problemy z biurokracją
O tym, jak biurokratyczne przeszkody mogą utrudnić przerzut wojsk, dobitnie przekonali się Francuzi, którzy w 2022 roku - w odpowiedzi na rosyjski atak na Ukrainę - zaczęli przerzucać do Rumunii wojsko, w tym ważące ponad 60 ton czołgi Leclerc.
Robili to przy pomocy transportu kołowego, bo od ponad 20 lat francuska armia nie ćwiczyła przemieszczania czołgów koleją na większe odległości. Na przeszkodzie w sprawnej relokacji wojsk stanęły jednak nie tylko problemy techniczne, ale przepisy.
Odkryliśmy wtedy skalę biurokracji. Na Ukrainie trwa wojna, a celnicy wyjaśniali nam, że nie mamy odpowiedniego tonażu i nasze czołgi nie mogą przejechać przez Niemcy (...). To po prostu niewiarygodne.
Przeszkodą była nie tylko masa zestawów, ale i szczegółowe przepisy, dopuszczające wprawdzie transport ładunków ponadwymiarowych, ale jedynie w nocy i w asyście policji. W rezultacie zamiast kilku dni, francuskie czołgi jechały do Rumunii kilka tygodni.
Jeszcze inny problem wystąpił w roku 2025, gdy przepisy wymagały podawania personaliów żołnierzy znajdujących się w każdym z pojazdów, gdy francuskie regulacje zabraniają ujawniania tożsamości wojskowych.
Realia są takie, że jeśli chcemy przenieść sprzęt wojskowy i wojska z Europy Zachodniej na wschód, to zajmuje nam tygodnie, a w niektórych przypadkach - miesiące.
Amerykański sposób
Częściowym rozwiązaniem problemu jest praktyka przyjęta przez Stany Zjednoczone, które w różnych częściach świata magazynują ciężki sprzęt wojskowy - czołgi, haubice czy bojowe wozy piechoty. Dzięki sieci magazynów APS (Army Prepositioned Stock) w razie konfliktu Pentagon musi przerzucić na miejsce tylko personel - co jest możliwe choćby transportem lotniczym - bo na żołnierzy w miejscu przeznaczenia czeka już gotowy do użytku sprzęt.
Jeden z takich magazynów został zlokalizowany w Polsce, w Powidzu. Trudno jednak wyobrazić sobie, aby europejskie armie, cierpiące na poważne niedobory ciężkiego sprzętu, były obecnie w stanie zmagazynować jego większe ilości na wschodniej flance NATO.
Realne zobowiązania
Na problemy ze wsparciem wojskowym, które miałoby w krótkim czasie dotrzeć na Wschód np. z Hiszpanii (gdzie, co warto podkreślić, jest inny rozstaw szyn niż w większości krajów Europy), w rozmowie z WP zwrócił uwagę również płk. Piotr Lewandowski.
Dla Polski cenniejsze byłyby zagwarantowane kontrakty z fabrykami amunicji w Hiszpanii, że będziemy dostawać amunicję 155 mm w ilości 30 tys. miesięcznie przez pierwsze pół roku wojny, niż mit hiszpańskiej brygady pancernej, która pojawi się na skrzydle naszej 12. Dywizji w czasie jednego miesiąca. (…) Bo ona nie pojawi się w ciągu miesiąca – nie ma takiej zdolności.
W takim kontekście nadzieję budzi fakt, że wojny nie wybuchają niespodziewanie - a przynajmniej nie dla dowódców i decydentów. Przygotowania do ataku na dużą skalę w epoce rozpoznania satelitarnego są niemożliwe do ukrycia, czego dobrym przykładem jest rozpoznanie rosyjskich zamiarów na wiele miesięcy przed atakiem na Ukrainę. W przypadku NATO i realnego zagrożenia atakiem daje to czas na przemieszczenie wojsk.
Military Mobility Package
Co jednak zrobić, aby skrócić czas transportu do minimum? Ma temu służyć zestaw regulacji o nazwie Military Mobility Package, przedstawiony przez wiceprzewodniczące KE Kaję Kallas i Hennę Virkkunen, komisarza do spraw obrony Andriusa Kubiliusa oraz Apostolosa Tzitzikostasa, komisarza do spraw transportu.
W ten sposób przekształcamy siłę przemysłową w gotowość operacyjną – i zapewniamy, że Europa może działać jako jedność, dzięki szybkości i koordynacji naszych wymagań w zakresie bezpieczeństwa. Naszym celem jest osiągnięcie ogólnounijnego obszaru mobilności wojskowej do 2027 r.
Wśród proponowanych uproszczeń jest m.in. mechanizm, zawieszający - za zgodą zainteresowanych państw - działanie lokalnych przepisów na czas transportu wojsk. Przemieszczanie czołgów czy artylerii ma być wyłączone m.in. z przepisów dotyczących norm hałasu, a decyzje związane z transportem sprzętu wojskowego mają być wydawane przez te same instytucje w każdym z krajów. Na razie panuje w tej kwestii chaos - każde z państw ma inne procedury i inną ścieżkę decyzyjną.
Niezbędne inwestycje
Zmiany mają dotyczyć także infrastruktury, w tym m.in. przebudowy szlaków kolejowych, których część - np. w państwach bałtyckich - ma inny rozstaw szyn niż u sąsiadów. Tylko na ten cel przeznaczono 24 mld euro.
Gotowość obrony zasadniczo zależy od tego, czy możesz zabrać swoje czołgi i wojska tam, gdzie ich potrzebujesz, kiedy ich potrzebujesz. (...) Europa stoi w obliczu bezprecedensowych zagrożeń bezpieczeństwa. Sprawa lepszej mobilności wojskowej nie może być jaśniejsza.
W Europie powstaną również cztery kluczowe szklaki transportowe, zdolne do szybkiego przewożenia wojsk i ciężkiego sprzętu. Aby było to możliwe, kraje członkowskie wskazały już 2,8 tys. obiektów, które należy przebudować, jednak unijni urzędnicy ograniczyli - na razie - ich liczbę do priorytetowych 500.
Łączny koszt przebudowy infrastruktury w sposób, przywracający europejskim wojskom strategiczną mobilność, oszacowano na 100 mld euro. To znacznie więcej niż wstępny budżet na wojskową mobilność, zaplanowany w UE na zaledwie 17 mld euro.
Finansowanie rozbudowy infrastruktury (która jest przecież przydatna także w czasie pokoju) jest jednak równie ważne, jak zamawianie kolejnych czołgów czy haubic. Bez sprawnego transportu może okazać się, że kraje Europy - nawet uzbrojone po zęby - w razie konfliktu nie będą w stanie efektywnie wykorzystać swoich armii.