Koronawirus a 5G. Kwarantanna wyglądałaby z nią inaczej
Niski transfer, wysypujące się serwery, obniżona jakość w serwisach streamingowych. Czy sieć 5G byłaby lekiem na czas kwarantanny? Tak, ale nie w taki sposób, o jakim myśli większość z nas.
Wprowadzenie ograniczeń związanych z epidemią koronawirusa w Polsce doprowadziło do znacznego wzrostu korzystania z internetu. Operatorzy komórkowi i kablowi raportują wzrosty nawet o 50 proc. w natężeniu sieci. Z kolei problemy z dostępem do usług i platform nie są niczym niezwykłym w tym czasie. Aby zapobiec całkowitej niewydolności sieci, niektóre platformy ograniczyły swoje usługi, np. Netflix, Disney + i YouTube obniżyły jakoś streamowanych filmów.
W tym okresie, który okazuje się trudny zarówno dla ludzi, jak i dla infrastruktury cyfrowej, powstaje pytanie: "Czy nadchodząca technologia 5G, czyli sieci nowej generacji, pomogłaby na problemy stworzone przez epidemię koronawirusa?" Odpowiedź brzmi: "Nie wszystkim, ale generalnie byłoby lepiej". Oto powody.
5G. Trzy atuty w walce z koronawirusem
Powód pierwszy - łatwiejsze dostosowanie sieci do nowych wymagań, wyeliminowanie problemu przeładowanych stacji bazowych, zmniejszenie wykluczenia cyfrowego, jeden system łączności dla służb państwowych i służby zdrowia.
Sieć 5G jest budowana w oparciu o koncept SDN (Software Defined Network), czyli sieci sterowanej programowo. Od klasycznych sieci używanych do dziś SDN odróżnia przede wszystkim możliwość szybkiego i często automatycznego dostosowywania się do nowych warunków i wymagań.
- Dziś zmiany w działaniu sieci wymagają pracy wielu administratorów, zmian w infrastrukturze i czasu – tłumaczy w rozmowie z WP Tech Piotr Mierzwiński z firmy Exatel. - SDN pozwoli wykonać kilkudniową pracę kilkunastu osób w ciągu minut. Albo nawet zrobi to automatycznie.
Kolejną przewagą 5G nad sieciami starszych generacji jest praktycznie nieograniczona pojemność stacji bazowych. Ten problem nie dotyczy Polaków na co dzień, ale można go zaobserwować np. w Sylwestra oraz podczas meczów i koncertów, gdy wiele osób w jednym miejscu próbuje w tym samym czasie korzystać z sieci komórkowej, a ta przestaje odpowiadać.
Przeładowane stacje robocze choć są rzadkim problemem to zdarzają się w czasie epidemii w miejscach, w których pokrycie sieci jest słabe. Wtedy użytkownicy doświadczają tzw. "słabego internetu". 5G ma tutaj tę przewagę, że nie dość, że ma zdecydowanie większą pojemność, to liczba urządzeń podłączonych do jednej stacji bazowej nie wpływa na jakość połączenia.
Dwa ostatnie atuty 5G zostaną wprowadzone w życie, jeśli dojdzie do skutku plan #Polskie5G. Jest to projekt, który przewiduje utworzenie wspólnej sieci nowej generacji przez wszystkich operatorów komórkowych w Polsce. Dzięki temu będzie można zaoszczędzić na budowie infrastruktury pod sieć piątej generacji przez operatorów, którzy będą udostępniać sobie nawzajem swoje, już istniejące, wieże przekaźnikowe.
W założeniu projekt #Polskie5G ma pokryć 100 proc. obszaru kraju. Nie 100 proc. gospodarstw domowych, a cały kraj. Oznaczałoby to, że w zasięgu szybkiego internetu będzie nie tylko każdy dom w Polsce, ale także każde miejsce w Polsce.
Polskie5G, jeśli zostanie zrealizowane, rozwiąże dwa główne problemy. Pierwszym jest wykluczenie cyfrowe, czyli ograniczony dostęp do szybkiego internetu lub jego całkowity brak. Ma to znaczenie zwłaszcza podczas epidemii, która zmusiła rodziny do pozostania w domach. 25 marca wszystkie szkoły w Polsce przeszły na nauczanie on-line, ale w przypadkach, gdy uczniowie nie mają dostępu do internetu, nie jest to możliwe. Są regiony, nawet w bogatych miastach, gdzie pracownicy szkół przyjeżdżają do nich z wydrukowanymi materiałami.
Drugim atutem, jaki ma przynieść #Polskie5G, jest stworzenie wspólnego, ogólnopolskiego systemu łączności i komunikacji dla służb ratowniczych, policji, administracji, itp. Memorandum w sprawie stworzenia wspólnej sieci podpisali przedstawiciele sieci komórkowych dzia łających w Polsce: Orange, Play, Plus i T-Mobile, operator światłowodowy Exatel oraz przedstawiciele administracji. W tym momencie projekt jest w trakcie prac koncepcyjnych.
Co z prędkością 5G?
Największym atutem marketingowym sieci 5G, o którym mówi się najczęściej, jest nawet stukrotnie szybszy transfer danych w porównaniu z siecią LTE (czyli czwartą generacją lub 4G). Jednak okazuje się, że prędkość pobierania danych nie jest w Polsce problemem. Operatorzy internetu zanotowali znaczny wzrost wykorzystania sieci w ciągu dnia (o ok. 30 do 50 procent), ale i tak nie dorównuje on obciążeniu, jaki był obserwowany w godzinach wieczornych w normalne dni przed epidemią.
Brak problemów z transferem danych potwierdza też najnowszy raport ze strony speedtest.pl, który mówi, że prędkości pobierania w czasie epidemii spadły zaledwie o kilka procent. Także zwiększona prędkość pobierania, chociaż chętnie wykorzystywana do promowania 5G nie miałaby większego wpływu na sytuację podczas trwającej epidemii.
Sieć 5G nie pomogłaby też na inny problem, z którymi wiele osób musi się zmagać, czyli z "zatkanymi" i nieodpowiadającymi stronami. Takie problemy mają dziś nawet największe firmy, jak np. Microsoft i ich komunikator Teams. Zapchanie strony następuje wtedy, gdy zbyt dużo osób próbuje się do niej jednocześnie połączyć. W tym wypadku większa prędkość połączenia czy nawet większa pojemność stacji bazowych nie ma znaczenia, a jedynym rozwiązaniem jest zwiększenie możliwości serwerów, co już leży wyłącznie po stronie konkretnych firm i właścicieli stron i usług internetowych.
Bezpieczeństwo sieci 5G
Niektórzy wyrażają swoje wątpliwości dotyczące wpływu sieci 5G. Regularnie pojawiają się lokalne protesty. Jaki jest stan badań w tym temacie? Odpowiedź środowiska naukowego, w tym WHO, jest jasna - nie ma żadnego dowodu, że sieć 5G zagraża zdrowiu. Więcej o tym przeczytacie w poniższym artykule.