Cel: podmorskie kable. To nie Huti zerwali łączność na Morzu Czerwonym
Prawdopodobnie to nie Huti zniszczyli kable na dnie Morza Czerwonego – wynika z analizy niemieckiej firmy DE-CIX. Niezależnie od przyczyny, przerwane kable pokazują, jak wrażliwa jest infrastruktura o krytycznym znaczeniu dla współczesnego świata. Dlaczego podmorskie kable są tak ważne?
08.03.2024 | aktual.: 09.03.2024 14:15
Gdy kilka dni temu ogłoszono, że na dnie Morza Czerwonego ktoś przeciął trzy bardzo ważne kable telekomunikacyjne, światowe media gremialnie obwiniły o to Huti – jemeńskie, zbrojne ugrupowanie, które - deklarując solidarność z Hamasem - wstrząsnęło światowym handlem atakami na statki towarowe, przepływające przez Kanał Sueski i Morze Czerwone.
Choć wskazywanie Huti jako zagrożenia dla podmorskiej infrastruktury nie jest niczym nowym, to – w tym przypadku – rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana.
Ostatni rejs Rubymar
Jak wynika z analizy niemieckiej firmy DE-CIX, to nie jemeńscy terroryści odpowiadają za przerwanie łączności, a przynajmniej nie bezpośrednio. Prawdopodobnie winę ponosi tu załoga statku Rubymar.
Ten pływający pod banderą Belize, 171-metrowy masowiec o wyporności ponad 32 tys. ton, został 18 lutego trafiony pociskiem przeciwokrętowym. Statek miał wówczas ładownie pełne nawozów, ale to wyciek paliwa, który sformował na powierzchni Morza Czerwonego 40-kilometorą plamę, budził początkowo największe obawy.
Uszkodzony statek został następnie opuszczony przez załogę, która – aby ograniczyć ryzyko, że dryfująca jednostka-widmo będzie stanowić dodatkowe zagrożenie, rzuciła kotwicę.
Ta nie utrzymała statku w miejscu i jednostka bez załogi dryfowała przez kolejne dni, ciągnąc kotwicę po dnie morza. To właśnie ona – zdaniem DE-CIX – uszkodziła podmorskie kable zanim – ostatecznie – porzucony Rubymar zatonął 2 marca.
Chińska kotwica
Nie jest to pierwszy przypadek, gdy wleczona pod nie kotwica niszczy podwodną infrastrukturę. W październiku 2023 roku w podobny sposób został uszkodzony gazociąg Balticconnector, przeciągnięty po dnie Bałtyku pomiędzy Finlandią i Estonią.
Sprawcą – najprawdopodobniej – był wówczas chiński statek Newnew Polar Bear. To właśnie jego (prawdopodobnie, bo Chińczycy odmawiają współpracy) kotwica została odnaleziona w miejscu uszkodzenia. Jak wykazało dochodzenie płynący z Królewca do Petersburga statek w Królewcu miał komplet kotwic, gdy w Petersburgu jednej brakowało.
W tym przypadku otwarte pozostaje pytanie, czy uszkodzenia na dnie Bałtyku były wynikiem nieszczęśliwego zbiegu okoliczności, czy może celowym działaniem, obliczonym na zniszczenie infrastruktury łączącej kraje EU i NATO.
Wrażliwa infrastruktura
Uszkodzenie podmorskich kabli czy gazociągów nie jest jednak, jak widać, szczególnie trudnym zadaniem. Nie trzeba angażować do tego podwodnych dywersantów. Wystarczy większy statek i kotwica, aby – jak na Morzu Czerwonym – zakłócić wymianę danych pomiędzy Europą, Azją i Północną Afryką, obniżając przepustowość międzykontynentalnych łączy o blisko 25 proc.
Gdyby komuś faktycznie zależało, aby faktycznie sparaliżować wymianę informacji w regionie, w przypadku Morza Czerwonego miałby ułatwione zadanie.
Za wymianę 90 proc. danych pomiędzy Afryką, Bliskim Wschodem i Europą odpowiada bowiem 35 kabli, z czego aż 15 położono na dnie Morza Czerwonego. Łatwo wyobrazić sobie, jakie następstwa miałby rejs statku, który – z jakiegoś powodu – przeciągnąłby kotwicą po dnie płynąc od jednego wybrzeża do drugiego.
Informacja – ropa naftowa XXI wieku
Informacja jest paliwem współczesnej gospodarki. Tak, jak wiek XIX był epoką stali i węgla, a XX czasem ropy i atomu, paliwem naszej współczesności są krążące w rosnącej wykładniczo objętości dane.
Tymczasem paraliż globalnej gospodarki jest łatwiejszy do osiągnięcia, niż może się wydawać. Scenariusze są różne – od ataku na 13 root serwerów, odpowiedzialnych za obsługę domen najwyższego poziomu, poprzez odcięcie najważniejszych centrów danych na świecie (ich liczba jest jednak znacznie większa), poprzez sparaliżowanie międzykontynentalnej komunikacji zniszczeniem podmorskich kabli.
Namiastkę informacyjnego armageddonu przeżyli w październiku 2022 roku mieszkańcy Szetlandów, gdy zamilkły ich telefony, przestały działać terminale płatnicze, a usługi korzystające z internetu okazały się niedostępne.
Przerwanie podmorskiego kabla, spowodowane prawdopodobnie przez jakiś statek rybacki, uderzyło wówczas w zaledwie 23-tysięczną społeczność.
Rosyjskie badania morskiego dna
W czasie, gdy nieobliczalni dyktatorzy pokroju Putina grożą światu wojną na orbicie, takie przypadki mogą jednak budzić słuszne zaniepokojenie. Zwłaszcza, że Rosja od lat utrzymuje flotę "akademików" – jednostek hydrograficznych takich jak Akademik Borys Pietrow, Akademik Triosznikow, Akademik Mikołaj Strachow czy oddany do użytku w 2015 roku Jantar.
To statki przeznaczone – formalnie – do badania dna morskiego. Wyposażone w różnego rodzaju podwodne pojazdy, od lat bardzo wnikliwie badają dno na północnym Atlantyku czy przy wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Czyli tam, gdzie przebiegają kluczowe dla Europy i Ameryki podmorskie kable telekomunikacyjne.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski