Brytyjski plan na niemiecką niemoc. Idealny w swojej prostocie
Niemcy dalej nie zdecydowały się na dostawę Ukrainie pocisków manewrujących TAURUS KEPD 350, a tego typu uzbrojenie jest Ukrainie niezwykle potrzebne. Rozwiązanie problemu oferuje Wielka Brytania, która jest skłonna przekazać Ukrainie więcej pocisków Storm Shadow jeśli tylko Niemcy uzupełnią brytyjską lukę swoimi pociskami. Wyjaśniamy, czy to możliwe i przedstawiamy osiągi obydwu pocisków.
Jak podają niemieckie media Wielka Brytania będąca pionierem w zaopatrywaniu Kijowa w nowoczesną broń, która m.in. jako pierwsza zaoferowała nowoczesne czołgi bądź właśnie pociski manewrujące ma rozwiązanie na niemieckie problemy z dostawą pocisków manewrujących.
Mowa tutaj o przekazaniu części niemieckich pocisków TAURUS KEPD 350 do Wielkiej Brytanii, która dzięki temu mogłaby bez naruszania swoich rezerw przekazać Ukrainie więcej pocisków Storm Shadow. Jest to o tyle łatwe, że niemieckie pociski są aktualnie podczas procesu certyfikacji z samolotami Eurofighter Typhoon, więc jedyne co byłoby potrzebne to aktualizacja oprogramowania w sztukach wykorzystywanych przez Royal Air Force (RAF).
Taka zamiana nie sprawiałaby też problemów z niemieckim prawem dotyczącym eksportu uzbrojenia, ponieważ pociski TAURUS KEPD 350 trafiłyby do sojuszniczego państwa NATO, a nie Ukrainy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
TAURUS KEPD 350 a Storm Shadow — podobne pociski z jedną różnicą
Obydwa pociski to efekt dążeń na przełomie lat 80 - 90. XX wieku kiedy to Niemcy, Francja i wielka Brytania poszukiwały broni dalekiego zasięgu dla swoich sił zbrojnych. Jednakże ze względów politycznych współpraca się w latach 90. XX rozpadła tworząc pole do rozwoju dwóch podobnych projektów.
Jednym był program niemiecko-szwedzki, który zaowocował wprowadzeniem do służby w 2005 r. pocisku TAURUS KEPD 350, gdzie KEPD jest skrótem od Kinetic Energy Penetration Destroyer, a drugim efekt współpracy francusko-brytyjskiej wprowadzony w do służby w podobnym okresie znany jako SCALP bądź Storm Shadow.
Konstrukcyjnie są to pociski manewrujące przystosowane do odpalania z samolotów charakteryzujące się konstrukcją w technologii stealth o zasięgu około 500 km lub do 300 km w wariantach eksportowych co jest pokłosiem zapisów Reżimu Kontroli Technologii Rakietowych.
Podobny jest także system naprowadzania, ponieważ obydwa pociski poza powszechnym tandemem nawigacji satelitarnej i inercyjnej wykorzystują sensor podczerwieni czwartej generacji (IIR) widzący termiczny obraz celu. Ten nie tylko służy do osiągnięcia punktowej precyzji w w ostatniej fazie lotu, ale także skanuje okoliczny teren, którego rzeźba jest porównywana z wygraną cyfrową mapą, dzięki czemu pociski dokładnie "wiedzą gdzie są" nawet w regionie, gdzie GPS nie działa.
Masa obydwu pocisków jest zbliżona, ponieważ Storm Shadow waży 1,3 tony, a TAURUS KEPD 350 lekko poniżej 1,5 tony i podobnie wygląda kwestia łowic bojowych. W pierwszym przypadku mamy głowicę BROACH (Bomb Royal Ordnance Augmented CHarge) o masie 450 kg z ładunkiem kumulacyjnym odsłaniającym cel np. z ziemi, a w drugim mamy 480-kilogramową MEPHISTO (Multi-Effect Penetrator HIghly Sophisticated and Target Optimised).
Największą zmienną pomiędzy tymi wielofunkcyjnymi głowicami zdolnymi eksplodować nad celem, przy uderzeniu w cel lub z opóźnieniem jest zastosowany zapalnik. W przypadku głowicy BROACH ze Storm Shadow mamy zapalnik Multi-Application Fuze Initiation System (MAFIS), którego opóźnienie detonacji (do maksymalnie 240 ms) względem uderzenia w cel trzeba ustawić ręcznie przed odpaleniem w oparciu o charakterystykę celu.
Tymczasem w przypadku głowicy MEPHISTO zapalnik ma zestaw sensorów wykrywających przeszkody i puste przestrzenie, przez co nie trzeba dokonywać obliczeń i wystarczy np. zaprogramować pocisk TAURUS KEPD 350, aby zdetonował się po przebiciu drugiego stropu. Jest to jedyny pocisk na świecie z taką funkcjonalnością.
Tego typu uzbrojenie jest Ukrainie bardzo potrzebne, a dotychczasowa lista celów pocisków Storm Shadow poza punktami dowodzenia czy składami uzbrojenia lub paliwa zawiera nawet tak unikatowe okazy jak okręt podwodny.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski