Wzrok dla niewidomych i szczupłe ciało dla otyłych. Za pół roku testy na ludziach
Prace nad komercyjnym debiutem interfejsu mózg-komputer nabierają tempa. Jest ono tak duże, że zwierzęta, na których prowadzone są próby, giną całymi setkami. Wszystko po to, by już za pół roku wszczepić do ludzkiego mózgu implant Neuralink. Elon Musk obiecuje, że będzie to medyczny przełom.
1500 zabitych zwierząt, federalne dochodzenie i śledztwa, prowadzone niezależnie przez media, alarmowane przez odchodzących z firmy sygnalistów. A do tego rezygnacje współzałożycieli i coraz gorszy wizerunek wynalazku, który – jak zapewniał Elon Musk – miał przynieść przełom w medycynie.
Neuralink to dziś cień budzącej zainteresowanie i wielkie nadzieje firmy, którą jeszcze całkiem niedawno uważano za nadzieję dla osób, których układ nerwowy z różnych powodów nie był w stanie zapanować nad ciałem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mimo tego Elon Musk nie traci wiary w swoje przedsięwzięcie i zapowiada, że za pół roku Neuralink będzie na tyle bezpiecznym i dojrzałym sprzętem, że rozpoczną się jego testy na ludziach.
Czym dokładnie jest Neuralink?
Pod nazwą Neuralink kryje się interfejs mózg-komputer. To rozwiązanie, które dzięki odczytywaniu aktywności neuronów w mózgu jest w stanie rejestrować przekazywane między nimi impulsy. W rezultacie – po odpowiednim treningu – urządzenie może odczytywać np. zamiar podniesienia ręki lub przesunięcia jakiegoś obiektu w określonym kierunku.
W praktyce oznacza to, że np. osoba sparaliżowana może – dzięki mapowaniu aktywności jej mózgu – porozumiewać się ze światem, kontrolować pojazd albo wirtualny obiekt na ekranie komputera, albo panować nad zaawansowaną protezą czy egzoszkieletem.
Neuralink – przełom czy marketingowa sztuczka?
Tym, co wyróżnia go spośród wielu innych, podobnych rozwiązań, jest miniaturyzacja: sercem Neuralinku jest chip N1 o rozmiarze zaledwie 4×4 mm, połączony z ultracienkimi przewodami, dzięki którym N1 może mapować pracę do 1000 neuronów. Co więcej, miniaturowe rozmiary urządzenia sprawiają, że w przypadku człowieka możliwe jest wszczepienie nawet dziesięciu takich implantów.
Odczytywane przez nie sygnały są przekazywane bezprzewodowo do niewielkiego, umieszczanego za uchem odbiornika, wyglądającego jak aparat słuchowy. Odbiornik, dzięki standardowym protokołom komunikacyjnym, jak Bluetooth, może przekazywać sygnał dalej, do różnego rodzaju urządzeń.
Gdy spojrzymy na materiały promocyjne Neuralinku, możemy mieć wrażenie, że oto na naszych oczach dzieje się magia. To tylko pozory, bo Neuralink – gdy już pozbawimy go marketingowej otoczki – nie jest niczym niezwykłym ani nowatorskim. Stosowane w nim rozwiązania są znane od lat, a doświadczenia ze zwierzętami – prowadzone zresztą prawdopodobnie z nieco większą empatią – także nie są zarezerwowane dla firmy Elona Muska.
Nic dziwnego, że miliarder dokłada wszelkich starań, by możliwie szybko skomercjalizować tę technologię, a zarazem bardzo szeroko przedstawia możliwości jej zastosowania, wskazując na możliwość wykorzystania jej nie tylko w przypadku zaburzeń neurologicznych, ale także np. do leczenia otyłości. Wszystko to, oficjalnie, dla dobra cierpiących na różne schorzenia ludzi, jest jednak oczywiste, że wiąże się to także z perspektywą gigantycznych zysków.
Do czego może się przydać Neuralink?
Namiastką zmian, jakie może przynieść powszechne stosowanie Neuralinku czy podobnych rozwiązań, są m.in. doświadczenia, prowadzone od ponad dekady na Harvard Medical School, gdzie testowane są różne konfiguracje interfejsów mózg – maszyna (BCI) i maszyna – mózg (CBI).
Ciekawym przykładem takich badań było połączenie – z wykorzystaniem komputera – układów nerwowych człowieka i szczura, dzięki czemu przedstawiciel homo sapiens mógł (w ograniczonym zakresie) kontrolować ruchy ciała gryzonia.
W podobny sposób lekarze z Ohio State University połączyli układ nerwowy człowieka z maszyną, tworząc dla 23-letniego (wówczas) Iana Burkharta z czterokończynowym paraliżem neuromost – technologiczną namiastkę układu nerwowego.
Dzięki niemu wszczepione do mózgu elektrody pozwoliły na kontrolowanie mechanicznie sprawnej, ale bezwładnej ręki. Choć nie było to rozwiązanie tak eleganckie, jak miniaturowy Neurolink, a z głowy Iana wystawała widoczna wtyczka, był on w stanie kontrolować ruchy swojej ręki.
Jeszcze dalej posunęli się badacze z Duke University, którzy – dzięki interfejsom BCI i CBI – stworzyli przed dekadą z pomocą laboratoryjnych szczurów rodzaj kolektywnego umysłu o nazwie Brainet, przetwarzającego informacje szybciej niż mózg pojedynczego gryzonia.
W tym przypadku badacze zwracali uwagę, że ich celem nie jest stworzenie superumysłu, ale rozwiązanie bardzo konkretnych problemów, jak choćby terapia osób z zaburzeniami neurologicznymi będącymi np. skutkiem udaru. Połączenie ich mózgu z mózgiem zdrowego człowieka daje – zdaniem badaczy – szansę na szybszą i skuteczniejszą rehabilitację.
Biohacking, czyli jak włączyć dodatkowe zmysły
W kontekście rewolucyjnych zmian, jakie może zapewnić zmianiaturyzowany interfejs mózg komputer warto także wspomnieć o biohackingu, którego celem jest powiększenie możliwości ciała człowieka.
Dobrym przykładem takich rozwiązań są choćby testy dodatkowych zmysłów, jak połączony z mózgiem człowieka czujnik podczerwieni, pozwalający odczuwać ją tak, jakbyśmy urodzili się z taką zdolnością.
W grę wchodzi także rozszerzenie zmysłów człowieka np. o echolokację, co do tej pory realizowano za pomocą specjalnych hełmów (jak np. Sonic Eye), które dane z czujników odległości przekształcały na sekwencję słyszalnych dla człowieka pisków. Po krótkim treningu rozdzielczość tworzonej w ten sposób mapy przestrzeni była wystarczająca, by człowiek z zasłoniętymi oczami był w stanie spacerować po lesie bez zderzania się z drzewami.
Dzięki interfejsom takim, jak Neuralink wielki i zwracający uwagę hełm nie byłby już potrzebny. Zmysł echolokacji, magnetyzmu czy rozszerzenie zakresu widzialnego światła byłyby dla ludzi na wyciągnięcie ręki. Czy będą? Jeśli tym Razem Elon Musk dotrzyma wielokrotnie przekładanego terminu, przekonamy się o tym już w połowie 2023 roku.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski