Jak zostałam biohakerem: wszczepiłam sobie dodatkowy zmysł
Nie wiemy, jak naprawdę wygląda świat. To, co widzimy, to konstrukt naszego umysłu, na który składają się przefiltrowane przez mózg poszczególne wrażenia. Są jednak osoby - biohakerzy - które dzięki technologiom zyskują dodatkowe zmysły. Od miesiąca jestem jedną z nich.
Nie tylko sprzęt i oprogramowanie można dziś aktualizować. Ja zaktualizowałam swoje ciało.
Na razie komercyjnie dostępny jest jedynie zmysł przestrzeni - North Sense - i właśnie to urządzenie sobie wszczepiłam. Jak to działa? Zmysł przestrzeni jest wyczuciem magnetycznej północy - implant wibruje, gdy zwrócę się na północ.
Bój się Boga, dziewczyno. Ale po co ci to?!
Nie zliczę, ile razy zadano mi to pytanie. Podobne słyszał też wiele razy Liviu Babitz, współzałożyciel Cyborg Nest i twórca North Sense.
- “Po co ci to, przecież masz kompas w telefonie!". I to prawda, jest 2017 rok, każdy ma kompas w telefonie. Ale kompas to narzędzie, a North Sense jest zmysłem. Różnica polega na tym, że musisz podjąć decyzję, żeby korzystać z kompasu. Wyjąć telefon z kieszeni, uruchomić aplikację, sprawdzić kierunki, schować telefon. A przecież kiedy skończę z tobą rozmawiać, nie schowam do kieszeni oczu czy uszu tylko dlatego, że nie będę z nich korzystać przez kolejne pół godziny! Zmysły są ze mną zawsze, są częścią mnie.
Po co mi więc dodatkowy zmysł? Bo obecne mnie oszukują.
Wiesz, że nigdy nie widzisz świata?
Ludzkie zmysły są niedoskonałe. Fałszują nam odbiór świata. Ludzki mózg wyewoluował tak, by naszą rzeczywistość trochę zniekształcać – niektóre rzeczy wycinać, chociaż istnieją, inne dodawać, chociaż ich nie ma. Przykład podaje David Eagleman w książce "Mózg incognito”:
"Wyobraźcie sobie, że oglądacie film z jednym bohaterem. Facet robi omlet. Kamera na chwilę ucieka w bok. Zauważylibyście chyba, gdyby aktor został podmieniony? Dwie trzecie badanych tego nie dostrzega”. Nie wierzycie? To sprawdźcie sami na innym przykładzie:
A to tylko wrażenia, które mózg klasyfikuje jako te, które nasze zmysły powinny odbierać. Poza nimi istnieje przecież cała gama zjawisk, do których postrzegania ludzkie ciało nie zostało przystosowane. Nasze oko może wychwytywać promieniowanie elektromagnetyczne odbijające się od przedmiotów. “Ale nie dostrzegamy całego spektrum elektromagnetycznego – pisze Eagelman - a jedynie jego wycinek, mniej niż jedną dziesięciotrylionową część spektrum światła. Cała reszta przepływa przez nas, a wraz z nią programy telewizyjne, sygnały radiowe, mikrofale, promieniowanie rentgenowskie, promieniowanie gamma, rozmowy przez telefony komórkowe i tak dalej – w ogóle nie jesteśmy tego świadomi”.
Cóż - ewolucja nie była dla nas łaskawa. Wyposażyła nas w takie zmysły, które pozwalały przetrwać i nic ponadto. Dziś nie jesteśmy jednak skazani na powolne działanie ewolucji. Sami możemy zmieniać ciało według naszych upodobań.
Jak można widzieć językiem?
Na świecie jest już sporo osób, które dzięki technologiom zwiększają swoje poznanie - to biohakerzy. Typowy haker ulepsza oprogramowanie komputerów. Biohaker ulepsza własne ciało. Zaczęło się od ludzi, którzy naprawiali własne "braki".
Erik Weihenmayer uprawia wspinaczkę. I to tę ekstremalną. W 2001 roku wszedł na Mount Everest. Być może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Erik jest niewidomy, stracił wzrok w wieku 13 lat na skutek rozwarstwienia siatkówki. W terenie orientuje się dzięki 600 elektrodom umieszczonym w ustach. Erik Weihenmayer widzi jak wąż - językiem.
Neil Harbisson, który w czaszkę wszczepił sobie antenę,
widzi kolory niedostępne gołym okiem (całe spektrum barw, w tym podczerwień i ultrafiolet) oraz kolory z kosmosu. Harbisson urodził się z achromatopsją - to choroba, przez którą człowiek w ogóle nie widzi barw, a jedynie odcienie szarości. Wszczepił sobie urządzenie, które przekształcało fale światła na fale dźwiękowe, dzięki czemu mógł słyszeć kolory, a w końcu założył Cyborg Foundation. Harbisson uważa, że powinniśmy przestać tworzyć aplikacje na urządzenia mobilne, a zacząć tworzyć programy na ludzkie ciało. I wiele osób już go naśladuje.
W sieci znaleźć można fora i serwisy poświęcone ulepszeniom ludzkiego ciała. Czasem polega to na wszczepieniu w dłoń chipa NFC, a czasem urządzenia, które dzięki Bluetooth pozwala na sterowanie smartfonu gestami. Wszystkie mają jedną rzecz wspólną – nie można ich wszczepić u lekarza. Biohakerzy często znieczulają się wódką i sami dokonują na sobie zabiegów. Ja aż tak dzielna (szalona?) nie byłam.
Jak się montuje North Sense?
Najpierw trzeba przekłuć sobie mostek. W pudełku razem z sensorem jest tytanowy system mocujący - to właśnie on musi być wszczepiony do ciała przez profesjonalnego piercera.
Przerażała mnie myśl o bólu.
Po fakcie okazało się, że słusznie, bo zabieg przeprowadzany był bez znieczulenia. Wyjaśnienie jest racjonalne - skóra musi być elastyczna, żeby móc się łatwo przez nią przebić. Ból był paraliżujący i w dodatku podwójny - w końcu wszczepić trzeba było oba mocowania.
Na całość - sensor, cło i piercing - wydałam nieco ponad 2 tys. zł. North Sense mogłam zamontować dopiero po 7 tygodniach.
Co czuję z dodatkowym zmysłem?
Już wiecie, że implant wibruje, gdy zwrócę się na północ. Ale jak to wpływa na postrzeganie świata? Zmieniają się wspomnienia.
Pierwszy spacer z North Sense przyczepionym do ciała był zastanawiający. Przemierzałam te same uliczki, ten sam park, mijałam te same sklepy. Czułam i słyszałam wibracje sensora w niektórych momentach, ale nie było to przełomowe przeżycie. Dopiero po powrocie do domu uświadomiłam sobie, że w pamięć zapadły mi momenty, w których implant dawał o sobie znać.
Przypomnijcie sobie najbardziej żywe wspomnienie z wakacji. Macie? Zapamiętaliście je ze względu na smak, zapach, kolory, dźwięki – jakieś wrażenia zmysłowe. U mnie dochodzą jeszcze wrażenia pochodzące z implantu.
Prawdopodobnie nigdy nie zapomnę chwili, w której po raz n-ty przechodziłam przez to samo przejście dla pieszych, a przylegający do ciała sensor, ukryty pod ubraniem i kurtką silnie wibrował. Pamiętam momenty w pracy, gdy w czasie dyskusji nad tekstem North Sense dawał o sobie znać. Nie pamiętam, o jaki tekst chodziło. Pamiętam wibracje.
Jakie są zagrożenia?
Wspominałam już, że mózg z premedytacją nie dopuszcza do świadomości wszystkich wrażeń zmysłowych, które do niego docierają. Ma to swoje uzasadnienie - nasi przodkowie na plejstoceńskiej sawannie nie mogli wpadać w zadumę. Ci, którzy wpadali, ginęli i nie przekazywali dalej swoich genów.
Dziś w ciągu doby dociera do nas tyle treści, ile nasi dziadkowie konsumowali średnio przez całe swoje życie. A teraz dołóżcie do tego technologiczne poszerzanie ciała o nowe zmysły. Pierwszym efektem ubocznym może być przeładowanie informacyjne.
Wrażenia z North Sense szybko stały się czymś normalnym. Być może nawet za szybko.
Zauważałam każdą wibrację. Potem zaczęłam czuć wibracje fantomowe. A teraz mój mózg tak się przyzwyczaił do nowych doświadczeń, że zaczął je traktować jak szum informacyjny. I po prostu go wycinać. Wrażenia okazały się więc intensywne, ale krótkotrwałe.
Do tego dochodzi bezpieczeństwo - do North Sense można się włamać. Jak do każdego innego urządzenia wyposażonego w moduł Bluetooth albo Wi-Fi. Mój sensor jest pod tym względem dość bezpieczny - ktoś może mi najwyżej rozregulować implant. Gorzej, że można się włamać np. do rozrusznika serca.
Jest jeszcze strona prawna - kto ponosi odpowiedzialność za potencjalnie negatywne skutki wszczepu? Jej twórca? Osoba, która dokonywała zabiegu? Wszczepiający? Obecnie to Dziki Zachód, niepodlegający żadnym regulacjom.
Wiecie, że mózg jest ślepy?
Dziś po raz pierwszy w historii możemy sami decydować, jakie ma być nasze ciało. Technologia dała nam możliwość zaprojektowania ludzkich możliwości. Choć jeszcze nie wszystkie opcje są dostępne, to wiadomo, że wojsko pracuje nad:
- egzoszkieletem - który da żołnierzom nadludzką siłę;
- kroplami do oczu, które pozwolą widzieć w nocy.
O innych rozwiązaniach możemy nawet nie wiedzieć. Biohakerzy jednak eksperymentują. Na forach takich jak Cyberise.me albo Grindhouse Wetware można kupić zestawy do samodzielnego wszczepiania czy znaleźć pomysły na nowe usprawnienia. Jestem tam częstym gościem, bo raczej na jednym dodatkowym zmyśle nie poprzestanę.
Po miesiącu noszenia North Sense okazał się być czymś innym, niż się spodziewałam. Sądziłam, że dzięki niemu zyskam jakiś rodzaj świadomości przestrzeni. Tymczasem sensor wybiórczo wpływa na moje wspomnienia. Kto wie, jak będzie wpływać na mnie w ciągu kolejnych miesięcy.
Zmysły to impulsy elektryczne interpretowane przez mózg. Ten ostatni tkwi w ciemności, sam nic nie widzi i nie czuje. Zmysły poprawialiśmy od dawna (przez okulary, szkła kontaktowe, aparaty słuchowe). W pewnym sensie każdy jest już cyborgiem. Czy jednak dodatkowe zmysły są fanaberią czy potrzebą?
- Każda forma doświadczenia wychodzącego poza nasz aparat poznawczy jest ciekawa i ubogacająca – mówi Aleksandra Przegalińska, doktor filozofii z Akademii im. Koźmińskiego oraz MIT. - W przeszłości często spekulowaliśmy, czy moglibyśmy być lepsi w różnych zadaniach, gdybyśmy różne zmysły pochodzące ze świata zwierząt próbowali u siebie odtworzyć. Wszczepienie jest formą, której człowiek w dzisiejszej postaci się trochę boi.