Wykradziony, zagubiony i porwany sprzęt wojskowy. Tajemnice ginęły nie tylko w Ukrainie
Próby zdobycia, porywania czy kradzieży wyjątkowo ważnego sprzętu wojskowego przeciwnika mają bardzo długą historię. Zagubione rakiety, zatopione okręty podwodne czy porwane samoloty stanowią dla wojskowych wywiadów bezcenną zdobycz. Komu i jak udało się po nią sięgnąć?
Kilka dni temu świat obiegła wiadomość o zdobyciu przez Ukraińców części rosyjskiego kompleksu walki radioelektronicznej o nazwie Krasucha-4. Ten cenny sprzęt został wycofany z rejonu walk i – najprawdopodobniej – przez zlokalizowaną w Niemczech bazę lotniczą Ramstein, trafi do Stanów Zjednoczonych.
Można przypuszczać, że wojskowi specjaliści już zacierają ręce na myśl o możliwości dogłębnego zbadania rosyjskiego systemu. Nie powinno to dziwić, bo Krasucha-4 jest sprzętem, przeznaczonym do zakłócania różnych emisji elektromagnetycznych, co w praktyce oznacza zakłócenie łączności, kontaktu z dronami czy utrudnienie działania wrogiej aparatury radarowej.
Poznając ten sprzęt i jego możliwości, Amerykanie zyskają szansę na to, aby go skutecznie wykrywać, przeciwdziałać mu i – ewentualnie – niszczyć. Równie cenna zdobycz wpadła w amerykańskie ręce kilka miesięcy temu. Był nią zdobyty przez jedną z frakcji libijskich bojowników, rosyjski system przeciwlotniczy Pancyr-S1.
Możliwość znalezienia jego słabych stron to dla Amerykanów jak wygrana w Lotto – system, budowany przez Rosję przez lata znacznym nakładem środków miał tworzyć nad własnymi wojskami przeciwlotniczy, mobilny parasol. Poznanie jego słabych stron pozwala przypuszczać, że – przynajmniej dla Amerykanów – parasol ten będzie znacznie mniej skuteczny.
Rosyjski bombowiec strategiczny
Przechwycenie Pancyra i Krasuchy to tylko ostatnie znane przypadki przejęcia – w celu rozpracowania – cennego sprzętu przeciwnika. Podobne zdarzania miały jednak miejsce znacznie wcześniej – na przykład na początku zimnej wojny.
O ile sekret budowy bomby atomowej został przez Rosjan wykradziony Amerykanom klasycznymi, szpiegowskimi metodami przy pomocy siatki agentów, to zdobycie technologii do jej przenoszenia nastąpiło w zupełnie innych okolicznościach. W latach 40. Związek Radziecki nie miał floty bombowców strategicznych – w czasie drugiej wojny korzystał z przestarzałych TB-3 i nowoczesnych, ale bardzo nielicznych samolotów Pe-8.
Okazja do zmiany tego stanu rzeczy nadarzyła się w 1945 roku, gdy po bombardowaniach Japonii kilku amerykańskich pilotów było zmuszonych do wylądowania na nieodległych, radzieckich lotniskach. Rosjanie przejęli wówczas trzy nienaruszone B-29.
Jeden model zachowano jako samolot referencyjny, drugi został użyty do szkolenia mechaników, a trzeci rozebrano do najmniejszej śrubki, metodą inżynierii wstecznej odtworzono plany i zbudowano linie produkcyjne. A następnie zbudowano 900 samolotów Tu-4, będących niemal (niemal, bo były problemy z napędem) doskonałą kopią amerykańskich B-29.
MiG-15 porwany przez Polaka
Niedługo później – już podczas wojny w Korei – Amerykanie zaczęli planować operację przejęcia radzieckiego odrzutowca MiG-15. Z maszynami tego typu pod koreańskim niebem musieli walczyć amerykańscy piloci, a ponieważ nieuszkodzonego MiG-a nie udało się przejąć w Korei, CIA zaplanowała akcję zdobycia odrzutowca w Polsce.
W tym celu agencja wywiadowcza miała przerzucić do ogarniętego stalinowskim terrorem kraju kilku polskich pilotów, których zadaniem było porwanie MiG-a 15. Misja okazała się niepotrzebna – 5 marca 1953 roku, w dniu śmierci Stalina, polski pilot Franciszek Jarecki podczas treningowego lotu na MiG-u 15 wybrał wolność.
Polak uciekł wraz z samolotem na Bornholm, a odrzutowiec został dostarczony Amerykanom. Ci wprawdzie po pewnym czasie oddali samolot, ale wcześniej gruntownie go przebadali, poznając mocne i słabe strony wrogiego odrzutowca.
Operacja Azorian
Prawdziwym wywiadowczym majstersztykiem i – prawdopodobnie – najbardziej ambitnym spośród tego typu przedsięwzięć, podanych do publicznej wiadomości, była przeprowadzona przez CIA operacja Azorian. Jej celem było wydobycie z głębin wraku sowieckiego okrętu podwodnego K-129, który w niejasnych okolicznościach zatonął w 1968 roku na Pacyfiku z bronią atomową na pokładzie.
Rosjanie nie byli w stanie wydobyć wraku leżącego na głębokości 5 km, ale Amerykanie nie dali za wygraną. W wyniku wieloletniej operacji, prowadzonej w porozumieniu z przemysłowcem Howardem Hughesem (tym samym, który sfinansował powstanie największego samolotu świata - Hughes H-4 Hercules) zbudowali statek "badawczy" Glomar Explorer.
Potężna jednostka miała 189 metrów długości, wypierała ponad 50 tys. ton (więcej niż francuski atomowy lotniskowiec Charles de Gaulle) i miała otwierane dno kadłuba. Pozwalało to na ukrycie prób wyciągnięcia radzieckiego okrętu. Formalnie Glomar Explorer prowadził podwodne prace geologiczne.
Po zlokalizowaniu wraku K-129 rozpoczęło się wyciąganie go na powierzchnię. Misja zakończyła się połowicznym powodzeniem. Ponieważ kadłub K-129 złamał się, Amerykanie zdobyli tylko dziobową część okrętu. Sukcesem było przejęcie jego uzbrojenia – opracowanych w ZSRR atomowych torped.
Nie taki straszny MiG-25
W czasach bliższych współczesności Amerykanie świętowali jeszcze jeden, ważny sukces – przejęcie samolotu MiG-25. Ta opracowana na przełomie lat 60. i 70. maszyna wywoływała na Zachodzie wiele obaw.
Eksperci oceniali, że MiG-25 jest nie tylko bardzo szybki, ale także zwrotny, a nowoczesna awionika zapewnia mu przewagę nad potencjalnymi przeciwnikami. Z obawy przed MiG-iem 25 zmodyfikowano nawet powstający właśnie projekt F-15.
Dopiero we wrześniu 1976 roku udało się zweryfikować te obawy. Było to możliwe dzięki zdradzie starszego lejtnanta Wiktora Bielenki, który podczas lotu szkoleniowego porwał samolot i wylądował nim w Japonii, a samolot został przekazany Amerykanom.
Choć ci po 67 dniach zwrócili MiG-a Rosjanom, odkrycie przez nich tajemnic tej maszyny było dla Związku Radzieckiego bardzo kosztowne – zmusiło radzieckie lotnictwo do pospiesznej modernizacji i zmian w budowie radaru i awionice samolotu, co doprowadziło do powstania nowej wersji MiG-25PD.
Podwójna strata
Wszystkie te przypadki pokazują, jak ważną zdobyczą jest nienaruszony sprzęt wroga. Analiza jego budowy i sposobu działania dostarcza bezcennych informacji, pozwalających na uzyskanie w przyszłości przewagi czy uniknięcie wrogiego przeciwdziałania.
Warto o tym pamiętać, wspominając wojnę w Ukrainie. Utracone, nowoczesne wyposażenie, pojazdy czy wozy bojowe, które po raz pierwszy wpadają w ręce przeciwnika, to dla Rosjan bardzo dotkliwa strata, daleko wykraczająca poza zwykłe skreślenie czegoś z ewidencji.
Po zakończeniu działań wojennych będą musieli poświęcić dodatkowe zasoby na przeprojektowanie czy zmiany w użytkowanym sprzęcie tak, aby jego możliwości ponownie stały się zagadką dla przeciwnika.