Widywali "czerwone opary". Słońce napawało lękiem koreańskich kronikarzy
Ponad 300 lat temu Półwysep Koreański regularnie doświadczał tajemniczego zjawiska "czerwonych oparów". To nic strasznego, ale spisywane przez tysiąc lat kroniki koreańskie podważają nasze oczekiwania względem Słońca.
Minimum Maundera było bardzo ciekawym czasem w historii relacji Ziemi ze Słońcem. Przypadał na lata 1645 – 1715, kiedy nasza planeta przeżywała mini epokę lodowcową. Przyczyną mogła być wyjątkowa aktywność wulkaniczna, ale także zmniejszona aktywność Słońca. Według astronomów był to czas, kiedy na kilkadziesiąt lat Słońce w swoim cyklu uspokajało się, nie osiągając szczytu aktywności. Z notatek koreańskich wynika, że wcale tak nie było.
Objawy maksimum słonecznego
O cyklach i rozbłyskach słonecznych naukowcy mówić zaczęli dopiero w XIX wieku, ale plamy słoneczne obserwowano już tysiące lat temu. W latach przypadających na Minimum Maundera nie występowały one w ogóle.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Oprócz plam słonecznych objawem maksimum słonecznego są jednak także zorze polarne. Doniesień o ich występowaniu w trakcie Minimum Maundera nie mamy wiele. Na przełomie XVII i XVIII wieku nie były więc rozległe, ale czy nie występowały, nie wiemy. Rejony polarne były wtedy dla człowieka rodzajem terra incognita.
Te wątpliwości nie dotyczą jednak czerwonej zorzy równikowej. Jest ona związana z obszarami doświadczającymi anomalii ziemskiego pola magnetycznego. Na niskich szerokościach geograficznych jest ono bardzo silne, ale z wyjątkami. Istnieją miejsca, w których atak wiatru słonecznego sięga głęboko w atmosferę i skutkuje pokazem zorzy.
Czerwona zorza równikowa na Półwyspie Koreańskim
Współcześnie zjawisko to występuje na południowym Atlantyku, w pasie pomiędzy Ameryką Południową, a Zimbabwe. Od XVI do końca XVIII wieku istniała też Anomalia Zachodniego Pacyfiku. To ona powodowała, że mieszkańcy Półwyspu Koreańskiego doświadczali czerwonej zorzy równikowej.
Informacje na temat "czerwonych oparów" lub "oparów przypominających światło ognia" pojawiają się w kronikach sporządzanych na zlecenie władców koreańskich. W latach 918 – 1910 uwzględniano w nich informacje dotyczące spraw państwowych, ale także pogody i zjawisk astronomicznych.
Według tych zapisków w okresie Minimum Maundera Koreańczycy doświadczali zjawiska zorzy, ale w szczególnym rytmie. Jego nasilenie występowało co 8, a nie 11 lat. Niejasnym pozostaje, dlaczego przez kilkadziesiąt lat aktywność słoneczna była wyjątkowo słaba. Dokumenty koreańskie potwierdzają jednak, że postrzeganie cykli słonecznych jako przewidywalnych, 11-letnich okresów, może być błędne.
Teoria cykli słonecznych
Ma to też znaczenie dla współczesności. O Słońcu dowiadujemy się coraz więcej, ale jego obserwacje zaczynają niepokoić. W ciągu ostatnich kilku cykli słonecznych aktywność słoneczna nieznacznie spadła i wystąpiły pewne wahania ich długości.
To prowadziło do prognoz, że wkraczamy w nową epokę zmniejszonej aktywności Słońca. One jednak właśnie się nie sprawdzają. Słońce zbliża się obecnie do szczytu i od kilku miesięcy ilość plam słonecznych, rozbłysków i częstotliwość występowania zórz zdumiewa.
Według astronomów maksimum słoneczne może wystąpić dużo wcześniej, niż wynika to z 11–cyklu słonecznego. Tymczasem problemem może być teoria cykli słonecznych, którą stosujemy. Możliwe, że to nie Słońce zachowuje się nietypowo, a perspektywa, którą przyjmujemy.
Katarzyna Rutkowska, dziennikarka Wirtualnej Polski