Targi broni Armija 2023. Kurioza rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego
Targi broni Armija to największe tego typu wydarzenie w Rosji. Z powodu rosyjskiej napaści na Ukrainę wystawę omijają liczący się zagraniczni producenci, więc w 2023 roku większość prezentacji stanowił sprzęt rosyjskiego sektora zbrojeniowego. Niektóre z nich prezentują się bardzo osobliwie.
Choć propaganda Kremla podkreśla, że w tegorocznej edycji targów Armija wzięło udział nawet 85 delegacji zagranicznych, jest to zaklinanie rzeczywistości. Poza Rosją, swoją broń prezentowały firmy z zaledwie sześciu krajów: Białorusi, Chin, Indii, Iranu, Pakistanu i Wietnamu.
Co więcej, okazała ekspozycja Chin wskazuje, że po kilkudziesięciu latach szorstkiej niekiedy współpracy, role się odwróciły i to Chiny traktują obecnie Rosję jako potencjalny rynek zbytu dla produktów swojego sektora zbrojeniowego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie powinno to dziwić, biorąc pod uwagę ofertę zaprezentowaną przez Rosję. Część modeli pokazanego sprzętu budziła zainteresowanie nie swoim zaawansowaniem czy śmiałą wizją projektantów, ale chałupniczym wykonaniem i kuriozalnymi pomysłami.
Zobacz także: Rozpoznasz te myśliwce i bombowce?
Ka-50, 40-letni "nowy" śmigłowiec
Prawdopodobnie najbardziej efektownym z dziwnych eksponatów był śmigłowiec Ka-50. Gdy powstawał na przełomie lat 70. i 80., był konstrukcją awangardową. Przeciwbieżne wirniki charakterystyczne dla wiropłatów Kamowa, zwarta sylwetka, niezłe osiągi i nowoczesne wówczas uzbrojenie mogły sprawiać wrażenie, że w ZSRR opracowano nowoczesny śmigłowiec szturmowy.
Weryfikacja nastąpiła podczas pierwszej wojny w Czeczenii, gdzie okazało się, że jedna osoba załogi to za mało, a samotny lotnik w kabinie może albo pilotować, albo obsługiwać uzbrojenie, ale z pogodzeniem tych czynności ma poważne problemy. Na podstawie tych doświadczeń opracowano wersję rozwojową w postaci śmigłowca Ka-52 z dwuosobową załogą, którego liczne egzemplarze są zestrzeliwane podczas wojny w Ukrainie.
Zubilo – ślepy bezzałogowiec
Ciekawą koncepcję prezentuje także dzieło firmy Remdiesel z Tatarstanu – bezzałogowy pojazd bojowy Zubilo. Jak podaje opisujący to kuriozum serwis Defence Express, Zubilo waży 13,3 tony i może przewieźć 2,7 ton ładunku. Ale dlaczego Zubilo to kuriozum?
Uwagę zwraca całkowity brak sensorów. Zubilo nie ma jakichkolwiek kamer czy głowic optoelektronicznych, co skazuje zdalnego kierowcę tego pojazdu na kierowanie nim niczym samochodem zabawką, "na oko" i wyłącznie w zasięgu wzroku. Wrażenie to pogłębia zamontowanie na Zubilo broni w postaci zestawu ZU-23-2. Wygląda to groźnie, ale jest całkowicie bezużyteczne choćby z powodu braku jakiegokolwiek celownika.
Osłona, która zdradza obecność czołgu
Jeszcze ciekawiej prezentuje się antydronowy grill zamontowany na czołgu przykrytym osłoną, maskującą widmo termowizyjne pojazdu. W teorii ma to sprawić, że czołg będzie trudniej wykryć za pomocą termowizora.
Problem w tym, że nad siatką – a zatem bez możliwości skorzystania z jej maskującego działania – zamontowano pokaźny grill, wystający nad całą konstrukcję o dobry metr i gwarantujący, że w nocy czołg "zaświeci" bardzo wyraźnie.
Komentując to rozwiązanie, Ukraińcy nie szczędzili złośliwości, wskazując, że zabudowany grill przypomina klatkę, więc załoga maszyny będzie zapewne rekrutować się spośród więźniów.
Samochód terenowy pokonany przez krawężnik
Uwagę zwracał także dopancerzony samochód Tigr-M. Pojazd szerzej przedstawił dziennikarz Wirtualnej Polski Mateusz Tomiczek.
W nowym Tigrze próbę poprawy poziomu ochrony załogi uzyskano nie poprzez zastosowanie lepszej jakości pancerza, ale – niczym w czasie pierwszej wojny światowej – przez obłożenie standardowego modelu pojazdu metalowymi płytami.
Biorąc pod uwagę problemy z pokonywaniem przeszkód przez teoretycznie terenowe Tigry (wideo z 2014 roku pokazuje, że rosyjski samochód nie jest w stanie przejechać przez zwykły krawężnik), dodatkowe obciążenie pojazdu z pewnością drastycznie zmniejszy jego – i tak ograniczoną – mobilność.
Wśród prezentowanego sprzętu uwagę zwraca powszechne stosowanie osłon przeciwko dronom czy niektórym pociskom kumulacyjnym, nazywanych grillami. Dla wielu pojazdów są to jednak osłony czysto teoretyczne – niekiedy montowane tak, że w żaden sposób nie chronią przed atakiem z góry, albo całkowicie ignorujące kwestię zabezpieczenia boków pojazdu.
Nowa broń Rosji
Jednocześnie warto zauważyć, że obok dziwnych i chyba nie do końca przemyślanych konstrukcji Rosjanie zaprezentowali podczas targów Armija 2023 także sprzęt, który należy traktować poważnie.
Jego przykładem jest m.in. kołowy system artyleryjski 2S43 Małwa czy nowy wariant transportera opancerzonego BT-3F, wyposażony w pociski przeciwpancerne Kornet, zdolne do pokonania nawet najgrubszych, czołowych pancerzy części zachodnich czołgów.
Na etapie targowej prezentacji trudno jednak oceniać potencjał tego sprzętu. Wojna w Ukrainie pokazała, że – teoretycznie – nowoczesna i skuteczna broń, może w rosyjskim wydaniu okazać się kosztownym nieporozumieniem.
Przykładem są choćby niszczone w Ukrainie pojazdy wsparcia BMPT Terminator, śmigłowce Ka-52, czołg T-14 Armata, którego dalszy rozwój (choć sprzęt ten na targach był oczywiście obecny) stoi na razie pod znakiem zapytania, czy zdalnie sterowane moduły uzbrojenia Arbalet-DM. Te ostatnie, mimo wyposażenia w nowoczesną optoelektronikę okazały się całkowicie nieskuteczne, niezdolne do prowadzenia celnego ognia.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski