T‑7A Red Hawk. Amerykanie idą w ślady Polski
Na początku listopada amerykańskie siły powietrzne odebrały pierwszy seryjny samolot szkolenia zaawansowanego T-7A Red Hawk. Choć jest to maszyna szkolna, Amerykanie chcą opracować także wersję bojową. Podobny pomysł jest od jakiegoś czasu realizowany także w Polsce.
Boeing T-7 Red Hawk to zwycięzca amerykańskiego programu T-X. Jego celem było opracowanie samolotu szkolno-treningowego przyszłości, który zastąpi używane obecnie przez amerykańskie lotnictwo (USAF) maszyny Northrop T-38 Talon.
Choć Red Hawk na pierwszy rzut oka przypomina wiele innych konstrukcji o podobnym przeznaczeniu, pod względem możliwości stanowi nowość, zaprojektowaną od podstaw według bardzo ambitnych założeń.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zbudowany wspólnym wysiłkiem Saaba i Boeinga samolot ma w pełni cyfrową awionikę o otwartej architekturze. Pozwala to na stosunkowo tanie, a zarazem poważne modernizacje eksploatowanych maszyn. Jednocześnie nie uzależnia dalszego rozwoju samolotu wyłącznie od producenta, dopuszczając do prac rozwojowych także inne firmy.
Zobacz także: Rozpoznasz te myśliwce i bombowce?
Bojowa wersja samolotu szkolnego
Choć do USAF dostarczono dopiero pierwszy seryjny egzemplarz, który – przed rozpoczęciem służby – czeka wiele różnego rodzaju testów, Amerykanie już teraz rozważają opracowanie F-7, czyli bojowej wersji Red Hawka. W tym przypadku ściera się kilka odmiennych koncepcji, które przedstawił Łukasz Gołowanow z serwisu Konflikty.
Pierwsza z nich – forsowana przez Boeinga – zakłada stworzenie na bazie T-7 lekkiego myśliwca. Dzięki zaawansowanej awionice maszyna ta, mimo ograniczeń związanych z prędkością, udźwigiem czy manewrowością, ma zapewnić możliwości porównywalne z samolotami bojowymi 4. generacji, jak F-16C, JAS-39C Gripen czy JF-17.
Drugi pomysł przewiduje użycie T-7 w roli myśliwca przechwytującego, którego zadaniem byłaby obrona przestrzeni powietrznej Stanów Zjednoczonych. Działanie w przyjaznej przestrzeni ogranicza wymagania pod względem właściwości stealth (trudnowykrywalności) czy systemów WRE. Ich brak nie stanowiłby w tym przypadku problemu, którym jednak pozostałaby stosunkowo niska prędkość samolotu.
Trzecia koncepcja to budowa lekkiej maszyny wielozadaniowej, której konfiguracja byłaby modyfikowana ze względu na wymagania konkretnego użytkownika. Mogłyby nim być siły zbrojne mniej zasobnych państw, gdzie T-7 stanowiłby substytut droższych maszyn wielozadaniowych.
W przypadku krajów dysponujących nowoczesnym lotnictwem, bojowy T-7 stanowiłby tanie uzupełnienie bardziej wyrafinowanych maszyn, wykonując za nie prostsze, mniej wymagające zadania, a tym samym obniżając koszty.
Lekkie samoloty bojowe na świecie
Warto zauważyć, że pomysł, by na bazie samolotu zaprojektowanego do szkolenia stworzyć maszynę bojową nie jest nowy. Przed laty wcielały go w życie takie konstrukcje, jak Alpha Jet, CASA C-101, L-39 Albatros, BAE Systems Hawk czy polska I-22 Iryda.
Obecnie, wraz z popularyzacją samolotów zaliczanych do klasy LIFT (Lead-in Fighter Trainer – samolot szkolenia zaawansowanego) nabywców znajduje kolejna generacja takich maszyn.
Najbliższym przykładem są polskie FA-50, czyli bojowy wariant samolotu T-50. Konstrukcja ta poprzez wersje TA-50 i FA-50 ewoluuje w stronę bojowych maszyn FA-50 Block 10 czy Block 20, a nawet – w przyszłości – ewentualnej wersji jednomiejscowej.
Choć nabyciu przez Polskę samolotów FA-50 towarzyszyły głosy krytyki, pomysł na wcielanie podobnych maszyn w skład sił powietrznych nie jest odosobniony.
Kluczową kwestią pozostaje ich rola: samoloty o takiej specyfice nie są po prostu mniejszym, lżejszym i tańszym odpowiednikiem drogich maszyn wielozadaniowych, ale raczej ich uzupełnieniem, używanym do zadań, gdzie angażowanie F-16 czy F-35 przypominałoby strzelanie z armaty do wróbla.
W podobnym kierunku podążają m.in. Włosi z samolotem M-346 Master (w Polsce użytkowanym wyłącznie jako maszyna szkolna – Bielik), który rozwinięto do bojowej wersji M-346FA, a następnie M-346LFFA, zamówionej m.in. przez Nigerię i Turkmenistan.
Zbliżonym kierunkiem jest także rozwój rosyjskiego Jaka-130 (Jak-130 i M-346 bazują na tym samym projekcie). Wariant o nazwie Jak-130M jest przedstawiany przez producenta jako potencjalny następca szturmowego Su-25.
Mniejsza odporność płatowca ma być w tym przypadku kompensowana szerszym zastosowaniem broni kierowanej, pozwalającej na atakowanie celów bez narażania samolotu na przeciwdziałanie obrony przeciwlotniczej.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski