System Dowdinga. Brytyjska tajna broń, która pokonała Niemców w bitwie o Anglię

"Nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym" – słowa Winstona Churchilla o lotnikach broniących brytyjskiego nieba przeszły do historii. Wielki sukces, jakim było pokonanie Niemców w powietrzu, nie był jednak wyłącznie ich zasługą. W walce mieli pomoc, o której niemieccy piloci nie mogli nawet marzyć.

Piloci polskiego Dywizjonu 303
Piloci polskiego Dywizjonu 303
Źródło zdjęć: © Domena publiczna
Łukasz Michalik

31.10.2021 | aktual.: 24.02.2022 16:11

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Mogę wam obiecać tylko krew, znój, łzy i pot. Stoimy przed ciężką próbą najbardziej bolesnego rodzaju. (…) Zapytacie – jaki jest nasz cel? Odpowiem jednym słowem. Zwycięstwo. Zwycięstwo za wszelką cenę. – wygłoszona w maju 1940 roku, słynna przemowa premiera Wielkiej Brytanii, Winstona Churchilla, trafnie opisywała najbliższą przyszłość Wielkiej Brytanii.

Po pokonaniu Francji Hitler rozpoczął przygotowania do operacji Lew Morski – inwazji na Wyspy Brytyjskie. Choć, zdaniem wielu współczesnych historyków, była to operacja dla III Rzeszy niewykonalna, wstępem do niej miało być pokonanie Brytyjczyków w powietrzu.

Jak zniwelować przewagę Luftwaffe?

Szacując tylko liczbę samolotów można było odnieść wrażenie, że III Rzesza ma przewagę, jednak była ona zacznie mniejsza, niż wydawało się Niemcom.

Zwłaszcza, że niemiecki wywiad nie docenił mocy produkcyjnych brytyjskich fabryk: donosił, że w 1940 roku są w stanie produkować 250 samolotów myśliwskich miesięcznie – nieco tylko więcej, niż przemysł niemiecki. W rzeczywistości produkowały niemal dwukrotnie więcej.

Improwizowane, niemieckie siły inwazyjne zgromadzone we francuskim porcie
Improwizowane, niemieckie siły inwazyjne zgromadzone we francuskim porcie© Domena publiczna

Do tego Brytyjczycy i piloci sojuszników – w tym 145 (razem z Czechem, Josefem Frantiskiem), Polaków – walczyli nad własnym terenem.

Przegrana walka powietrzna oznaczała często stratę samolotu, ale najcenniejszy zasób – pilot – jeśli miał trochę szczęścia, mógł uratować się skokiem na spadochronie albo lądowaniem w przygodnym terenie. Dla Niemców przegrana walka, nawet gdy pilot przeżył, była często stratą bezpowrotną.

Formacja niemieckich samolotów nad kanałem La Manche
Formacja niemieckich samolotów nad kanałem La Manche© Bundesarchiv, Bild 141-0678, Lic. CC-BY-SA 3.0

Samoloty Me-109, będące podstawą niemieckich sił myśliwskich, podczas walk nad Londynem miały zapas paliwa na około pół godziny. Później musiały albo uciekać, albo liczyć się z ryzykiem, że nie dolecą na macierzyste lotnisko. Tym bardziej, że wracając do zbawczych baz niemieccy piloci musieli przelecieć nad kanałem La Manche.

Słabą stroną Niemców była także chwiejna strategia: cele powietrznej kampanii zmieniały się w czasie – od nalotów na bazy samolotów myśliwskich (co – w przypadku konsekwentnie prowadzonych nalotów - mogło zakończyć się niemieckim sukcesem), poprzez próby ataku na przemysł, po terrorystyczne ataki na dzielnice mieszkalne Londynu. Albo próby zniszczenia jednego z filarów brytyjskiej przewagi: radarów.

System Dowdinga - zintegrowana obrona przeciwlotnicza

Bo Brytyjczycy mieli w rękawie jeszcze jeden atut: pierwszy na świecie, nowoczesny system obrony powietrznej. Piloci i samoloty myśliwskie były w nim tylko jednym z trybików dobrze działającej, przemyślanej machiny.

Pozostałymi elementami była sieć radarów o nazwie Chain Home, artyleria przeciwlotnicza, potężne reflektory pozwalające namierzać samoloty w nocy, a także system posterunków obserwacyjnych i fizyczne bariery, tworzone z balonów zaporowych.

Obserwator wypatrujący niemieckich samolotów
Obserwator wypatrujący niemieckich samolotów© Domena publiczna

Wszystko to zostało spięte w jeden spójny, centralnie zarządzany System Dowdinga (od nazwiska dowódcy brytyjskich sił powietrznych, sir Hugh Dowdinga).

Podczas gdy Niemcy działali niemal po omacku, Anglicy wiedzieli, gdzie jest przeciwnik, gdzie są własne samoloty, ile mają paliwa i na jakiej są wysokości. Kierowanie obroną Wysp ułatwiała przejrzysta wizualizacja wszystkich tych informacji, dostarczanych do tajnego ośrodka dowodzenia o nazwie Filter Room.

To właśnie tam znajdowała się wielka mapa sytuacyjna, na której personel nieustannie przesuwał znaczniki własnych i nieprzyjacielskich samolotów, i ścienna tabela, pokazująca stan poszczególnych lotnisk i eskadr.

Filter Room - centrum dowodzenia obroną przeciwlotniczą Wielkiej Brytanii
Filter Room - centrum dowodzenia obroną przeciwlotniczą Wielkiej Brytanii© Domena publiczna

Wszystko to sprawiało, że Anglicy zazwyczaj z wyprzedzeniem wiedzieli o zbliżających się formacjach niemieckich samolotów. Dowodzący obroną Hugh Dowding mógł zrezygnować z ryzykownych patroli nad kanałem La Manche – dzięki temu angielscy piloci mogli walczyć nie nad wodą, ale nad własną ziemią, co ograniczało ryzyko w przypadku zestrzelenia.

Warty podkreślenia jest fakt, że Hugh Dowding miał wyjątkowo wiele do stracenia: w jednym z dywizjonów myśliwskich walczył bowiem jego syn, Derek.

Współczesne zdjęcie centrum dowodzenia
Współczesne zdjęcie centrum dowodzenia© Wikimedia Commons, Danielstirland, Lic. CC0 | David Staunton-Lambert

Przewaga dzięki technologii

Dzięki Systemowi Dowdinga brytyjskie samoloty były precyzyjnie naprowadzane na nieprzyjaciela. Choć podczas samej walki kluczowy pozostawał kunszt pilotów, ich zadanie było ułatwione dzięki pomocy naziemnego centrum dowodzenia, kierującego samoloty na właściwy pułap i kurs.

Choć nie zawsze był na to czas, Filter Room dokładał starań, aby jeszcze przed rozpoczęciem starcia wypracować dla własnych pilotów możliwie najlepszą pozycję.

Niemiecki bombowiec  Heinkel He 111 nad Londynem
Niemiecki bombowiec Heinkel He 111 nad Londynem© Domena publiczna

Efekty tych działań były spektakularne: brytyjskie lotnictwo myśliwskie nie tylko przetrwało, ale z miesiąca na miesiąc rosło w siłę, zadając Niemcom bardzo poważne straty. Co więcej, niemieckie naloty powodowały stosunkowo niewielkie zniszczenia w przemyśle obronnym.

Częściowo było to wynikiem kontrowersyjnej, ale skutecznej strategii. W apogeum bitwy o Anglię brytyjskie bombowce zbombardowały Berlin.

Prowokacyjny nalot skłonił Hitlera do atakowania Londynu, gdzie Luftwaffe traciło zasoby w nalotach na cele cywilne. Choć podczas serii nalotów, określanych mianem Blitzu (kontynuowanych nawet po zakończeniu bitwy o Anglię), zginęło około 40 tys. cywilów, nie miało to istotnego wpływu na obronność kraju.

Piloci: trybiki wielkiej machiny

Za kres bitwy o Anglię uznaje się 31 października 1940 roku. Niemcy zostały – po raz pierwszy w czasie II wojny – pokonane. Plan inwazji na Wielką Brytanię, będący prawdopodobnie straszakiem, który miał skłonić Anglików do zawarcia pokoju, został porzucony, a III Rzesza zaczęła przemieszczać siły na wschód, przygotowując się do starcia ze Związkiem Radzieckim.

Samolot Dywizjonu 303 z przypisywaną dywizjonowi liczbą zestrzeleń z czasu bitwy o Anglię
Samolot Dywizjonu 303 z przypisywaną dywizjonowi liczbą zestrzeleń z czasu bitwy o Anglię© Domena publiczna

W zbiorowej świadomości bohaterami zwycięskiej bitwy o Anglię na dziesięciolecia zostali piloci myśliwców, w tym także lotnicy dwóch polskich dywizjonów.

Choć po latach liczba zestrzeleń, przypisywanych polskim i angielskim pilotom została zweryfikowana i zmniejszona, nie ulega wątpliwości, że to właśnie ci wspomniani przez Churchilla "nieliczni" powstrzymali wielką ofensywę Luftwaffe.

Trzeba jednak pamiętać, że piloci nie działali w próżni: warunki, dzięki którym mogli skutecznie walczyć i zwyciężać, wypracowała dla nich skuteczna machina: nowoczesna, zintegrowana obrona powietrzna – System Dowdinga.

Przywołując słowa premiera Churchilla warto zarazem zaznaczyć przykry dla Polaków fakt: pełna treść przemówienia brytyjskiego premiera jasno pokazuje, że w słynnym wystąpieniu wychwalał on jedynie brytyjskich pilotów, całkowicie pomijając znaczący wkład sojuszników – walczących w obronie Wysp Polaków, Czechosłowaków i Kanadyjczyków.

Komentarze (123)