Zbrodnie Kaczynskiego. Unabomber: geniusz, który wysyłał bomby
Wysłał 16 śmiercionośnych przesyłek. Zranił 29 osób, 3 zamordował. Przewidział przyszłość trafniej niż wielu futurologów. Jak wrogów traktował naukę i postęp, nie dostrzegając w nich nic pozytywnego. Krew na rękach geniusza budzi strach i odrazę. Poglądy – niekiedy – fascynację. Skąd wziął się fenomen Teda Kaczynskiego - Unabombera?
20.09.2020 16:36
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Szlachetny dzikus – noble savage – tak w dużym skrócie można streścić ideał człowieka według Theodore’a Kaczynskiego. Ponadprzeciętnie inteligentny, z polskimi korzeniami, przez podstawowy etap edukacji przeszedł jak burza z doskonałymi ocenami. Jak burza – czyli przeskakując po kilka klas, bo program przerabiany przez rówieśników był dla niego zbyt prosty i nudny.
W wieku 16 lat był już studentem Harvardu. Dyplom z matematyki, a później doktorat na Uniwersytecie Michigan wydawały się obiecującym początkiem solidnej kariery. Naturalnym etapem było stanowisko pracownika naukowego na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley. Nagroda za najlepszą pracę dyplomową roku, prestiżowe stypendium, uznanie wśród kadry naukowej…
Gdyby wszystko poszło typowym torem, Ted Kaczynski po akademickiej rozgrzewce zasiliłby zapewne kadry nabierającej wiatru w żagle Krzemowej Doliny, albo zrobił karierę w którymś z bardziej konserwatywnych sektorów gospodarki. Albo pozostał na uczelni, zgłębiając tajniki matematyki i pisząc książki, krytycznie oceniające kierunek, w którym zmierza świat.
Dezintegracja osobowości
Problem w tym, że geniusz nie zawsze pomaga. IQ na poziomie 170 punktów – całkowicie abstrakcyjne dla większości populacji – nie stało się paliwem błyskotliwego sukcesu w nauce czy biznesie.
W 1969 roku Kaczynski rzucił posadę na prestiżowym uniwersytecie i z Kalifornii przeniósł się początkowo do Illinois, a później na drugi koniec Stanów Zjednoczonych, do Montany. To idealne miejsce dla kogoś, kto chce uciec od tłumów - stan o powierzchni większej od Polski zamieszkiwało wówczas mniej niż milion mieszkańców.
Skąd ta zmiana? Jednym z tropów, które próbują jakoś wyjaśnić przemianę Kaczynskiego, jest eksperyment dotyczący dezintegracji osobowości, prowadzony przez Henry'ego Murraya dla CIA. Kaczynski wziął w nim udział.
Najpierw musiał napisać esej, zawierający intymne wyznania i poglądy. Później – na podstawie takich danych – był przez prowadzącego eksperyment wyśmiewany i poniżany. Stabilny emocjonalnie Kaczynski miał po tym doświadczeniu nie wrócić do równowagi.
W Montanie geniusz wspólnie z bratem Davidem zbudował drewnianą chatkę. Zaczął uczyć się sztuki przetrwania, budowania prostej broni, poznawał jadalne rośliny i otaczającą go przyrodę. Plan, by spędzić życie samowystarczalnie, w oderwaniu od cywilizacji, okazał się jednak niewykonalny. Ted obserwował, jak jego okolica z roku na rok zmienia się pod wpływem działalności człowieka. I nie był z tych zmian zadowolony.
Paczki z bombami
Pierwszą bombę wysłał w 1978 roku. Kolejną – rok później. A potem następne. Kaczynski, jak przystało na bystrzaka, potrafił wyciągać wnioski ze zdobytego doświadczenia. Pierwsza "bomba" była w zasadzie niegroźną petardą. Późniejsze masakrowały ręce. Te budowane po 1985 roku – zabijały.
Pierwsza z przesyłek Kaczynskiego została podrzucona na parkingu Northwestern University, z adresem zwrotnym wskazującym na jednego z profesorów. Ten – widząc zwrot paczki, której nie nadawał – zaniósł ją do uniwersyteckiego strażnika, który odniósł niegroźne obrażenia.
Kolejna bomba trafiła do ładowni Boeinga 727 American Airlines. Wywołany przez nią pożar spowodował podtrucie dymem pasażerów i konieczność awaryjnego lądowania. Atak na samolot sprawił, że sprawą bomb w paczkach zajęło się FBI, które – od miejsc ataków – nadało jej kryptonim UNABOM (UNiversity and Airline BOMbings).
Kaczynski nie próżnował, nadając następne, groźne przesyłki. Obławę na terrorystę prowadziła latami grupa 150 agentów. Bezskutecznie. Choć po 1986 roku zapanowała kilkuletnia cisza, w latach 90. kolejne paczki trafiały do adresatów. Ofiarami byli pracownicy naukowi, właściciele sklepów komputerowych, genetycy czy marketingowcy, pomagający koncernowi Exxon odbudować wizerunek po katastrofie tankowca Exxon Valdez.
Klucz doboru ofiar wydawał się dość przypadkowy, choć – jak się po latach okazało – był wynikiem analizy statystycznej. Problem w tym, że Unabomber, jak nazywano budzącego strach zamachowca, pozostawał nieuchwytny. FBI pracowało pełną parą, prowadząc, jak się szacuje, najkosztowniejsze śledztwo w historii tej instytucji. Ale Kaczynski nie popełniał błędów. Zgubiło go coś innego – przekonanie o własnej wyjątkowości.
Manifest Unabombera
W latach 90. Unabomber zaproponował nietypowy układ: zobowiązał się do zaprzestania zamachów w zamian za publikację przez "New York Times" i "Washington Post" jego manifestu. Na propozycję, by tekst pojawił się w mniej szacownym tytule, odpowiedział kontrofertą wysłania jeszcze jednej bomby.
Ostatecznie władze zgodziły się na przedruk manifestu Unabombera, który został opublikowany w prasie 19 września 1995 r. Agenci mieli nadzieję, że tekst napisany przez terrorystę będzie zawierał jakieś poszlaki lub ślady. Nieuchwytne dla agentów wskazówki mogły być czytelne dla któregoś z setek tysięcy czytelników. Nie mylili się.
Podejrzenia co do Teda Kaczynskiego nabrała jego szwagierka. To ona zwróciła bratu Unabombera – Davidowi – uwagę na zbieżność opinii zamachowca z przekonaniami Theodore'a. David przeprowadził prywatne śledztwo. Choć dawno zerwał kontakty z Tedem, dobrze pamiętał jego poglądy.
Swoje spostrzeżenia David przekazał FBI, które nie zmarnowało szansy. Szansy nie zmarnowali też obrońcy Unabombera, którzy – częściowo wbrew woli Kaczynskiego – uratowali mu życie, sięgając podczas procesu po opinie psychiatrów. Ostatecznie, za cenę przyznania się do zarzucanych mu czynów, w 1998 roku Ted Kaczynski został skazany na dożywocie. Spędza je w więzieniu ADX Florence w stanie Kolorado.
Jego manifest, po zredagowaniu i uzupełnieniu o znalezione w chatce zapiski, został wydany jako książka "Technologiczna niewola". W późniejszych latach, już w więzieniu, Theodore Kaczynski napisał kolejną książkę – "Anti-tech Revolution: Why and how", a jego losy stały się kanwą serialu Netfliksa, "ManHunt: Unabomber".
Dziedzictwo Unabombera
Paradoksem jest to, że morderca, który przez 18 lat terroryzował Amerykę, pozostawił po sobie coś więcej niż tylko strach. Manifest Unabombera to dość rozwlekle wyłożona obawa przed postępem technicznym, niszczącym więzi międzyludzkie.
Obok wielu dyskusyjnych obserwacji socjologicznych, które dzisiaj zabrzmiałyby mocno niepoprawnie politycznie, Ted Kaczynski dość trafnie opisał negatywny wpływ technologii na świat, w którym żyjemy. Gdyby nie fakt, że słowa te wyszły spod pióra mordercy, niewykluczone że byłyby dzisiaj w kanonie futurystycznych predykcji, obok pomysłów Jarona Laniera czy Raymonda Kurzweila.
Choć część spostrzeżeń Unabombera wydaje się całkiem trafna, problem w tym, że Kaczynski dostrzega w technologii wyłącznie opresję i zagrożenie, całkowicie pomijając jej pozytywne oddziaływanie. Przypomina pod tym względem nowoczesnego luddystę, który w przekonaniu o słuszności swoich poglądów nie dopuszcza nawet myśli, że to, z czym tak zaciekle walczy, może przynieść ludzkości cokolwiek dobrego.