Cyrk Skalskiego, czyli 28:0. Polska supergrupa lotnicza kontra niemieccy piloci

Najlepsi polscy piloci wyposażeni w najlepsze samoloty. Takie połączenie musiało dać piorunujący efekt. Cyrk Skalskiego przeszedł do historii jako najlepsza eskadra walcząca w Północnej Afryce. Gdy Polacy pojawili się pod afrykańskim niebem, zaczęły z niego spadać niemieckie i włoskie samoloty.

Cyrk Skalskiego, czyli 28:0. Polska supergrupa lotnicza kontra niemieccy piloci
Źródło zdjęć: © Domena publiczna
Łukasz Michalik

Zaczęło się od kompromitacji. Niedługo po przebazowaniu Polaków do Afryki, podczas pierwszej bojowej misji dowodzący polskimi samolotami zgubił się, zostawiając Brytyjczyków bez osłony.

Sojusznicy ponieśli straty, a opinia lotniczej elity, którą przecież mieli stanowić Polacy z Cyrku Skalskiego, została zakwestionowana. Szybko okazało się, że niesłusznie.

28:0 - bilans zestrzeleń, jakie uzyskali Polacy w Afryce, to najlepsze podsumowanie kunsztu pilotów Cyrku. Tym bardziej, że większość zwycięstw polscy piloci uzyskali w walce z samolotami myśliwskimi, będącymi w powietrzu najtrudniejszym, najbardziej wymagającym przeciwnikiem.

Ale skąd w ogóle Polacy – w dodatku w bardzo niecodziennym składzie – wzięli się w Afryce?

Pionierzy nowej taktyki

Wszystko zaczęło się od przygotowań do ostatecznej rozprawy ze słynnym Afrika Korps (a właściwie Grupą Armii Afryka), czyli niemiecko-włoskimi siłami, walczącymi w Północnej Afryce. Dowódcy zdawali sobie sprawę z kluczowej roli lotnictwa, a w obliczu planowanych inwazji konieczne było wypracowanie zasad współpracy pomiędzy samolotami i siłami naziemnymi. Jedyna okazja ku temu była właśnie w Afryce.

Do tego zadania zostali skierowani Polacy. Nie byli to przypadkowi piloci.

Obraz
© Narodowe Archiwum Cyfrowe, Sygnatura: 37-726-2

Polska supergrupa

Polish Fighting Team (Polska Grupa Myśliwska) składał się z ochotników. Od kandydatów wymagano co najmniej 30 misji bojowych i co najmniej rocznego doświadczenia. Z 68 aplikujących pilotów wyłoniono 15-osobowy dream team. Zespół młody wiekiem, ale stary bojowym doświadczeniem.

W większości byli to absolwenci "Szkoły Orląt" (Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie), znający się jeszcze z czasów przedwojennych. Mieli za sobą obronę polskiego nieba w 1939 roku, kampanię we Francji, obronę Wielkiej Brytanii i późniejszą służbę w różnych eskadrach myśliwskich.

O tym, jak wielkie nadzieje pokładano w ochotniczej jednostce, dobitnie świadczy jej wyposażenie. Dwa tygodnie po przebazowaniu do Afryki Polacy otrzymali samoloty Supermarine Spitfire F IXc – ówczesny cud techniki, najnowocześniejszy dostępny sprzęt. Brytyjczycy latali na gorszej, wcześniejszej wersji Spitfire’ów.

Obraz
© Domena publiczna

Walka na równych zasadach

To jeden z nie tak licznych w polskiej historii przykładów, gdy odwaga, doskonałe wyszkolenie i wola walki spotkały się nie tylko z kompetentnym dowodzeniem, ale też zapleczem logistycznym (choć to początkowo szwankowało) i dostępem do najlepszej w owym czasie broni na świecie. Polscy piloci nie musieli – w końcu - wyszkoleniem nadrabiać niedostatków sprzętu.

Zamiast tego, tym razem na równych zasadach, zmierzyli się z Niemcami i Włochami nad Morzem Śródziemnym. No, prawie równych, bo w wielu starciach przeciwnik miał znaczną przewagę liczebną.

Obraz
© Domena publiczna

Dobrym przykładem jest tu bitwa powietrzna nad wyspą Pantelleria, zwaną – z powodu koloru wulkanicznych skał - Czarną Perłą Morza Śródziemnego. 22 kwietnia 1943 roku Polacy sześcioma samolotami zaatakowali w jej pobliżu formację, składająca się z 30 myśliwców wroga. Była to osłona lecących niżej, 30 wielkich, 6-silnikowych samolotów transportowych Me 323 Gigant.

Jaki był wynik tego na pozór nierównego starcia? Polacy zestrzelili 6 myśliwców, a resztę zmusili do ucieczki. Otworzyli drogę Brytyjczykom, którym pozostało zniszczenie pozbawionych osłony, ociężałych Gigantów. Zapis nastrojów, panujących wówczas wśród Polaków, zachował Zygmunt Lityński, który jako korespondent wojenny towarzyszył pilotom w Afryce:

- Przysłuchiwałem się nieraz w messie ich długim naradom, jak to postanawiali, że Eugeniusz "pójdzie nad Pantellerię na wabia", bo ma ich [zwycięstw] już 8, a Bronek, Marcin i "Zośka", którzy mają tylko po 2, zostaną nad morzem i zjadą potem z góry. Pamiętam jak zmartwiony był Mieczysław, kiedy, aby uczcić wiadomość, że mu się syn urodził w Ashington, musiał zestrzelić Włocha, bo żaden Niemiec nie chciał się nawinąć.

Obraz
© Domena publiczna

Cyrk Skalskiego

Ale dlaczego nazwano ich Cyrkiem Skalskiego? Latającymi cyrkami określano w pionierskim czasie rozwoju lotnictwa grupy akrobatyczne, wykonujące na oczach tłumów efektowne pokazy, połączone ze skomplikowanymi akrobacjami. Właśnie do nich nawiązywano, nazywając w czasie wojny "cyrkami" najlepsze grupy pilotów.

A polska grupa naprawdę dokonywała cudów – nie tylko w walce. Gdy wśród Brytyjczyków akceptowalnym standardem był równoczesny start pary samolotów (na tyle – ich zdaniem – pozwalała szerokość pasa startowego), Polacy potrafili wystartować jednocześnie sześcioma Spitfire’ami.

- Anglikom trudno zaimponować, a przecież nie mogli wytrzymać – pisał Zygmunt Lityński. - Kiedy Cyrk Skalskiego wracał do Hergli z gościnnych występów nad Tunisem, Bizertą, Pantellerią czy Cap Bon, rzucali karty, zapominali o herbacie, i wszystko wybiegało przed namioty. (…) Nawet gruby kapral Webb, wielki specjalista od lotnictwa, gdyż jako kucharz dywizjonowy karmił pilotów od pierwszego dnia wojny, pozwalał wówczas muchom spacerować po nosie, i mruczał coś co brzmiało, jak "bloody Poles".

Obraz
© Domena publiczna

Pierwszy as myśliwski

Nietuzinkowa jest także postać dowódcy polskiej supergrupy, od którego wzięła przecież swoją nazwę. Stanisław Skalski zasłynął podczas wojny obronnej w 1939 roku, gdy pilotując przestarzały, polski myśliwiec PZL P.11c zdołał zestrzelić 5 niemieckich maszyn. Został tym samym pierwszym alianckim asem lotniczym II wojny światowej (określenie to przysługiwało lotnikom, mającym na koncie co najmniej 5 zwycięstw powietrznych).

Wiele o pilocie mówi również epizod z początku wojny, gdy po uszkodzeniu niemieckiego samolotu wylądował obok niego, opatrzył rany Niemców i zapewnił im pomoc. A przy okazji ochronił przed żądnym zemsty tłumem.

Do końca wojny Stanisław Skalski uzyskał 18 zestrzeleń, otwierając tym samym listę 42 polskich asów lotniczych.

Obraz
© Domena publiczna

Najskuteczniejsza jednostka

8 maja 1943 roku Cyrk Skalskiego wykonał ostatni bojowy lot. Więcej nie było potrzebnych - pięć dni później niemieckie wojska w Afryce ogłosiły kapitulację.

Polska Grupa Myśliwska walczyła tylko przez dwa miesiące. W tym czasie osiągnęła bilans zwycięstw, dzięki któremu stała się legendą. 25 samolotów wroga zestrzelonych na pewno i 3 prawdopodobnie. Podczas walk w Afryce z Cyrku Skalskiego nie zginął nikt. Tylko jeden polski pilot dostał się do niewoli, gdy uszkodzonym samolotem lądował za linią wroga.

Supergrupa nie istniała długo - po powrocie do Wielkiej Brytanii Cyrk Skalskiego rozformowano. Tworzący go piloci szybko awansowali, obejmując stanowiska dowódców eskadr i dywizjonów – nie tylko polskich, ale również brytyjskich. Po Polskiej Grupie Myśliwskiej pozostała legenda najskuteczniejszej jednostki lotniczej walczącej podczas II wojny nad Afryką.

Źródło artykułu:WP Tech
lotnictwoII wojna światowawiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (137)