Śmigłowcowa rewolucja. Polska armia odzyskuje utracone zdolności

Śmigłowcowa rewolucja. Polska armia odzyskuje utracone zdolności

Polski śmigłowiec Mi-24
Polski śmigłowiec Mi-24
Źródło zdjęć: © Anno Gravemaker, Lic. CC-BY-SA, VFS | Anno Gravemaker AG67.nl
Łukasz Michalik
18.01.2024 14:48

Agencja Uzbrojenia chce pozyskać zintegrowany system szkolenia dla pilotów śmigłowców. W praktyce, obok zakupu symulatorów, oznacza to pozyskanie 24 nowych śmigłowców szkolnych. Zakup ten wpisuje się w szerszy trend śmigłowcowej rewolucji, przeprowadzanej obecnie w polskich siłach zbrojnych. Co się zmienia?

24 nowe śmigłowce szkolne, symulatory i trenażery, pakiet logistyczny i budowa lub modernizacja istniejącej infrastruktury. Plany Agencji Uzbrojenia oznaczają poszukiwanie następców dla eksploatowanych obecnie w roli maszyn szkoleniowych, polskich śmigłowców SW-4 Puszczyk i archaicznych maszyn Mi-2.

Decyzja Agencji może wydawać się kontrowersyjna, bo SW-4 to polskie, stosunkowo nowe śmigłowce. Konstrukcja została zaprojektowana w latach 80. w Polsce z myślą o zastąpieniu starzejących się śmigłowców Mi-2 (dzisiaj to konstrukcja już ponad 50-letnia!), prototyp oblatano w 1996 roku, a w 2004 roku ruszyła produkcja seryjna.

Niestety, ta zgrabnie prezentująca się maszyna, choć zdobyła kilka zamówień zagranicznych, okazała się daleka od doskonałości. Przy masie startowej sięgające 1,8 tony zastosowany silnik okazał się zbyt słaby, a konstrukcja podatna na wibracje, oddziałujące nie tylko na sam śmigłowiec, ale i na ciała pilotów.

W rezultacie produkcja seryjna SW-4 ograniczyła się do około 40 egzemplarzy, z czego 22 eksploatuje wojsko w roli maszyn szkolnych. Zamiar ich zastąpienia konstrukcją lepiej dostosowaną do tego zadania wpisuje się w znacznie szerszy kontekst śmigłowcowej rewolucji, której doświadczają właśnie polskie siły zbrojne.

Nowe śmigłowce dla Polski

Okres modernizacyjnego zastoju, jakim zakończyła się nieudana próba pozyskania śmigłowców H225M Caracal, należy już do przeszłości. Obecnie Polska jest w trakcie pozyskiwania w zasadzie każdej klasy śmigłowców wojskowych (z wyjątkiem ciężkich śmigłowców transportowych).

Kupujemy śmigłowce szturmowe – 96 maszyn AH-64E Apache Guardian. Kawaleria powietrzna otrzyma 32 wielozadaniowe śmigłowce AW149, które obok wykonywania zadań transportowych będą mogły wspierać walczący na ziemi żołnierzy dzięki uzbrojeniu, obejmującemu m.in. pociski przeciwpancerne Hellfire.

Jednocześnie – także dla kawalerii powietrznej – negocjowany jest zakup 32 śmigłowców S-70i Black Hawk (niezależnie od zakupu Black Hawków dla wojsk specjalnych).

Marynarka wojenna jest w trakcie pozyskiwania czterech "morskich" maszyn AW101, przeznaczonych do ratownictwa morskiego i zwalczania okrętów podwodnych, a kolejne 22 AW101 ma trafić do wojsk aeromobilnych.

Śmigłowcowa rewolucja jest bardzo kosztowna. Choć eksperci podkreślają nowoczesność i duże możliwości kupowanego przez Polskę sprzętu, to kontrowersje wywołuje liczba typów wdrażanych do służby maszyn, mnożąca koszty eksploatacji i negatywnie wpływająca na logistykę. Zwłaszcza, że to – prawdopodobnie – nie koniec zakupów.

"Morski" wariant AW101 jest bowiem zbyt duży, aby bazować na fregatach Miecznik i większości sojuszniczych jednostek wyposażonych w lądowiska i hangary. Oznacza to, że w niedługim czasie Polska będzie pozyskiwać jeszcze jeden typ śmigłowca – maszynę pokładową, przeznaczoną dla naszych fregat.

Utracone zdolności

Polska armia tylko teoretycznie dysponuje śmigłowcami, które mogą zwalczać czołgi i pojazdy opancerzone. Śmigłowce Mi-24, choć dowiodły swojej przydatności podczas działań w Iraku i Afganistanie, nie doczekały się poważnej modernizacji.

Na domiar złego od 2012 roku nie mają swojej kluczowej broni – pocisków przeciwpancernych 9K114 Szturm-W (wersja Mi-24D korzystała z pocisków Skorpion o mniejszym, 3-km zasięgu), które zostały zużyte lub wyczerpały się ich resursy (czas przydatności do użycia). Dlatego od ponad dekady polskie Mi-24 to przede wszystkim sprzęt służący podtrzymywaniu umiejętności pilotów i personelu naziemnego.

Dlatego tak istotne są oferty, które Polska otrzymała po deklaracji dotyczącej zakupu Apache’y. Obok zamówionych już pocisków Hellfire oferowane są pociski Brimstone (wybrane dla kołowego niszczyciela czołgów Ottokar-Brzoza), a także najnowocześniejszy wariant pocisków Spike NLOS, pozwalający na zwalczanie celów odległych nawet o 32 km.

Zwrot na Zachód

Śmigłowcowa rewolucja dotyczy nie tylko samego sprzętu. Choć Polska kupuje śmigłowce oferowane przez zagraniczne koncerny, wiele z tych maszyn – jak AW149 ze Świdnika czy Black Hawki z Mielca - powstaje w polskich zakładach. Oznacza to nie tylko korzyści gospodarcze, ale także, po raz pierwszy od dziesiątek lat, faktyczne uniezależnienie się od Rosji.

Przez lata Polska zbudowała własne zaplecze remontowe i modernizacyjne dla maszyn produkcji rosyjskiej, w wielu aspektach uniezależniając się do współpracy ze wschodnim partnerem.

Mimo tego – niezależnie od nie mniej istotnych kwestii politycznych – przestawienie sił zbrojnych na zachodni sprzęt ma także wymiar praktyczny, związany z dostępnością części zamiennych i materiałów eksploatacyjnych, istotną w kontekście ciągłej eksploatacji śmigłowców Mi-8/Mi-17.

Ta w przypadku rosyjskiego sprzętu jest obecnie na tyle zła, że problemy z produkcją i serwisowaniem floty własnych śmigłowców mają nawet sami Rosjanie, poszukujący części w krajach, do których wcześniej eksportowali swoje maszyny.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (48)