Słońce od lat nie było tak wzburzone. Potworny rozbłysk dopadł Ziemię

Obserwatorzy kosmicznej pogody donoszą, że potężna plama słoneczna wybuchła, produkując rozbłysk klasy X. Na Ziemi zarejestrowano już problemy z łącznością radiową, a czeka nas jeszcze burza geomagnetyczna.

Rozbłysk słoneczny
Rozbłysk słoneczny
Źródło zdjęć: © ESA

14 grudnia o godzinie 18:02 (17:02 czasu uniwersalnego) Słońce wyemitowało ekstremalny rozbłysk słoneczny. Przypisano mu klasę i poziom 2.28. Porównywalnie silny nie wydarzył się jeszcze w bieżącym cyklu słonecznym.

Rozbłysk słoneczny klasy X

Rozbłyski słoneczne najczęściej są efektem erupcji plam słonecznych i tym razem nie było inaczej. Potężna flara wystrzeliła z obserwowanej przez sondę Solar Dynamics Observatory plamy słonecznej 2514.

Siła wybuchu niemal natychmiast dotarła do Ziemi, powodując zanik sygnału radiowego. Na obszarze obydwu Ameryk przez ponad pół godziny częstotliwości poniżej 30 MHz były niedostępne. To jednak nie koniec.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W rankingach rozbłysków słonecznych nie było to zjawisko wszech czasów, ale najpotężniejsze w historii 25. cyklu słonecznego. Tymczasem nasza gwiazda macierzysta dopiero osiąga maksimum swojej aktywności, a rozbłyski słoneczne klasy X mogą mieć groźne konsekwencje.

Zdolne są uszkadzać satelity, niszczyć infrastrukturę energetyczną i telekomunikacyjną. Zdarza się nawet, że ich promieniowanie nie pozostaje bez wpływu na ludzi. To bardzo rzadkie, ale wystarczy podróżować samolotem w nieodpowiednim miejscu i czasie. Jeśli w momencie wybuchu słonecznego znajdziemy się w rejonie któregoś z biegunów, nasz organizm może przyjąć nadprogramową dawkę promieniowania.

Skutkiem rozbłysku burza geomagnetyczna

Tak potężnym rozbłyskom słonecznym zazwyczaj towarzyszy zjawisko CME (koronalnego wyrzutu masy). Jest to chmura plazmy, która w sekundę pokonuje tysiące kilometrów przestrzeni kosmicznej. Jeśli na jej trasie znajdzie się planeta Ziemia, dochodzi do burzy geomagnetycznej.

Zjawisko to zazwyczaj wywołuje tylko zorze i czasowo zakłóca łączność radiową w rejonach polarnych. W ekstremalnej sytuacji zdolne jest jednak niszczyć sieci energetyczne oraz infrastrukturę telekomunikacyjną.

Tym razem mamy jednak szczęście. CME porusza się bardzo szybko w kierunku Ziemi, ale nie jest bezpośrednio na nią skierowany. Strumień słonecznej plazmy zderzy się z naszą planetą, ale dostanie się nam tylko rykoszetem.

Zgodnie z najnowszymi komunikatami w dniach od 15 do 16 grudnia na Ziemi odczuwać możemy słabą burzę geomagnetyczną (G1). Wywoływać ją będą cząsteczki CME przynoszone w strumieniu wiatru słonecznego. Najsilniejsze uderzenie nastąpi jednak dopiero 17 grudnia. Wtedy poziom burzy geomagnetycznej wyraźnie wzrośnie, ale tylko do umiarkowanego (G2) lub silnego (G3).

W najgorszej sytuacji będzie to pracowity czas dla kontroli naziemnej systemów satelitarnych. Mieszkańcy Ziemi mogą borykać się z problemami ze strony nawigacji i łączności radiowej, ale są też szanse, że nad Europą pojawi się aurora borealis.

Katarzyna Rutkowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

naukaastronomiasłońce
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)