Schrony w Polsce. Rząd chce, aby połowa mieszkańców miała się gdzie ukryć
Zasięg współczesnej broni sprawia, że – w przypadku ataku kraju takiego, jak Rosja – nawet tysiące kilometrów nie są gwarantem spokoju i bezpieczeństwa. Dlatego konieczne są miejsca, w których w razie zagrożenia będzie można się ukryć. Potocznie nazywa się je schronami, jednak określenie to dotyczy lokalizacji o bardzo konkretnej specyfice. To jedna z kwestii regulowanych przez wprowadzane właśnie przepisy.
"Ochrona dla 50 proc. ludności kraju" – tak brzmią ambitne założenia projektu rozporządzenia dotyczącego schronów w Polsce. Nowe przepisy przygotowane przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji mają wejść w życie 1 lipca 2023 roku, a ich twórcy usiłują zapanować nad bałaganem, panującym w Polsce w kwestii ochrony ludności.
Wynika on z faktu, że obecnie, jak zauważa omawiający nowe przepisy serwis Infosecurity24, "nie obowiązuje żaden akt prawny określający sposób zabezpieczenia i przygotowania obiektów mogących spełniać funkcję ochronną." Jak to możliwe?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przepisy były, do tego dość aktualne, bo zawierające wytyczne Szefa Obrony Cywilnej Kraju z 2018 roku. Przestały jednak obowiązywać w związku uchyleniem ustawy o powszechnym obowiązku obrony RP.
Zobacz także: Czy to sprzęt NATO, czy rosyjski?
Zwrócił na to niedawno uwagę rzecznik praw obywatelskich Marcin Wiącek, który zadał MSWiA pytanie: kto ma informować ludzi, gdzie jest najbliższy schron? Okazało się, że nie ma przepisów, które by to precyzowały, a ich wprowadzenie wiąże się z unormowaniem wielu innych spraw, jak choćby ta, czym – według prawa – jest schron. Tę właśnie, jak również wiele innych powiązanych kwestii, usiłuje uporządkować nowe rozporządzenie.
Gdzie się schować?
Jest co porządkować także po niedawnym oddaniu do użytku aplikacji "Schrony" przygotowanej dzięki staraniom strażaków. W teorii jest bardzo dobrze, bo "miejsc doraźnego schronienia", uwzględniających tylko infrastrukturę i budynki publiczne, ma wystarczyć dla 47 mln ludzi, czyli populacji znacznie przekraczającej liczbę mieszkańców Polski.
Problem polega na tym, że miejsce doraźnego schronienia nie ma nic wspólnego ze schronem zapewniającym bezpieczeństwo w razie wojny. To miejsca, gdzie bez obawy, że będzie padać nam na głowę, przeczekamy porywistą wichurę, gradobicie czy inne niekorzystne (ale nie ekstremalne!) zjawisko pogodowe.
Gorzej prezentuje się liczba obiektów, które faktycznie mogą przydać się w razie wojny. Zapewniające bezpieczeństwo np. w czasie ostrzału artyleryjskiego schrony, z instalacjami pozwalającymi na hermetyzację wystarczą dla zaledwie 300 tys. mieszkańców kraju.
Schrony dla Polaków
Nieco ponad milion ukryje się w innych, dobrze zabezpieczonych miejscach, które jednak – w przeciwieństwie do schronów – nie są hermetyczne. W praktyce oznacza to, że ponad 95 proc. mieszkańców Polski nie może w razie zagrożenia liczyć na zapewniane przez państwo bezpieczne schronienie.
Nie powinno zatem dziwić pojawienie się na rynku firm oferujących prywatnym odbiorcom zaprojektowane we współpracy z wojskowymi inżynierami, przydomowe schrony.
Jak zauważył RPO, rządzący – zmieniając w zeszłym roku ustawę o obronie – zlikwidowali obronę cywilną, której obecnie w polskim prawie nie ma: "23 kwietnia 2022 r. weszła w życie ustawa z 11 marca 2022 r. o obronie Ojczyzny. W jej myśl utraciła moc ustawa o powszechnym obowiązku obrony RP. Tym samym straciły moc wszystkie jej przepisy regulujące materię obrony cywilnej, a także rozporządzenie Rady Ministrów z 25 czerwca 2002 r. Nowa ustawa o obronie Ojczyzny nie zawiera zaś analogicznych unormowań dotyczących obrony cywilnej. Świadczy to o luce w systemie prawa w tym obszarze."
Luka ta jest właśnie łatana, jednak realna poprawa sytuacji będzie rozłożona w czasie. Dość wspomnieć, że zdecydowana większość obecnych schronów to obiekty stare – pamiętające czasy PRL-u, ale z reguły nie schyłkowego, tylko z lat 60. i 70.
Sprzęt i instalacje podwójnego zastosowania
Był to czas, gdy militaryzacja państwa była czymś oczywistym, podobnie jak choćby przekonanie o powszechnym użyciu broni jądrowej. Budowano wówczas nie tylko schrony, ale także słynne szkoły tysiąclatki, które dzięki kilku pomysłowym rozwiązaniom mogły w razie potrzeby pełnić rolę polowych szpitali.
Służyły temu m.in. sale gimnastyczne, oddzielone od reszty budynku wąskim korytarzem z osobnym wejściem (co miało służyć izolacji niezdiagnozowanych chorych), szatnie z kratkami ściekowymi w podłodze, łatwe do zmienienia w ambulatoria czy nadmiarowe przewody kominowe, potrzebne w przypadku konieczności sterylizacji dużej ilości sprzętu medycznemu.
Nawet nauczycielskie kantorki, z własnym kranem i okienkiem prowadzącym do głównego pomieszczenia miały stanowić zaplecze dla sal, w których planowano ułożyć rannych i chorych.
Na potrzeby wojny organizowano także krajowy transport – powszechne na polskich drogach jeszcze kilkanaście lat temu autobusy Autosan H9 miały (w starszych wariantach) z przodu specjalną klapę, której przeznaczenie budziło nieraz ciekawość co bardziej dociekliwych obserwatorów.
Nie był to przypadek. Pojazdy przeznaczone do obsługi transportu publicznego mogły być – dzięki przemyślanej budowie – łatwo przekształcone w ambulanse, a umieszczona z przodu klapa kryła luk załadowczy, przez który do środka miały wjeżdżać nosze z pacjentami.
Uporządkowanie przepisów
Po tamtym przygotowaniu dziś nie ma już śladu. Dlatego inicjatywa MSWiA wydaje się krokiem we właściwym kierunku. Stawia m.in. wymóg, aby projekty nowych budynków użyteczności publicznej uwzględniały potrzebę doraźnego ukrycia i zapewniały schronienie dla co najmniej 30 proc. pracowników.
Wprowadza także definicję "obiektów zbiorowej ochrony", służących zabezpieczeniu nie tylko ludzi, ale także strategicznych materiałów, dokumentacji czy szczególnie cennych zbiorów muzealnych. MSWiA podjęło przy okazji próbę kategoryzacji bezpiecznych miejsc, definiując warunki, jakie powinny spełniać schrony o zwykłej czy podwyższonej odporności, a także miejsca ukrycia chroniące przed różnymi rodzajami zagrożeń – od odłamków, poprzez pociski artyleryjskie, po promieniowanie przenikliwe.
W związku z tym określona została grubość ścian, stopów czy materiałów, z których takie instalacje powinny zostać wykonane. Ważną nowością jest także wprowadzenie obowiązku – nie rzadziej niż raz na 10 lat – dokonania przez samorządy przeglądu i inwentaryzacji znajdujących się na podległym terenie schronów, jak również obowiązek ich regularnego serwisowania i utrzymywania w gotowości.
Tymczasem – jak zauważa MSWiA – Polska należy do krajów, które "zaprzestały realizacji budownictwa ochronnego i skupiają się na utrzymaniu w należytej kondycji już istniejących zasobów, przy stosunkowo skromnych nakładach finansowych i braku podstawowych przepisów dotyczących tego rodzaju inwestycji". Nowe przepisy wydają się pierwszym krokiem na długiej drodze zmierzającej do poprawy tej sytuacji.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski