Amerykanie odtajnili nagranie z B‑52. Ten scenariusz nigdy się nie sprawdził

A B-52H - zdjęcie ilustracyjne
A B-52H - zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © U.S. Air Force | SRA SARAH E. SHAW
Karolina Modzelewska

27.03.2023 09:40, aktual.: 27.03.2023 13:31

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Amerykańskie Archiwa Narodowe (ang. National Archives and Records Administration, NARA) odtajniło nagranie przygotowane przez Dowództwo Lotnictwa Strategicznego w latach 60. XX wieku. Materiał nr 5363 powstał w czasach zimnej wojny i miał charakter szkoleniowy. Jego głównym celem było zapoznanie pilotów bombowców B-52 oraz członków załóg z niszczącymi skutkami detonacji broni jądrowej i planem bezpiecznego powrotu do domu.

Materiał nr 5363 powstał w 1960 r. i do tej pory miał tajny charakter. Jak donosi serwis The Aviationist, w ostatnim czasie amerykańskie Archiwa Narodowe zdecydowały się na jego upublicznienie razem z innymi filmami o charakterze szkoleniowym i reportażami przygotowanymi przez Dowództwo Lotnictwa Strategicznego (ang. Strategic Air Command, SAC) w latach 60. XX wieku. Materiał nosi tytuł "Efekty jądrowe podczas misji dostawczych SAC" i przedstawia misję bombowca B-52, który udał się nad Związek Radziecki z zadaniem zniszczenia konkretnego celu.

Amerykanie odtajnili materiał szkoleniowy dla pilotów B-52

Oczywiście jest to nagranie o charakterze fikcyjnym, które, jak przekonuje NARA, miało na celu zapoznanie pilotów SAC i członków załóg z niszczycielskimi skutkami detonacji broni jądrowej oraz ze szczegółowymi planami opracowanymi przez dowództwo, aby pomóc załogom uniknąć niebezpieczeństw związanych z poruszaniem się po nuklearnym pole bitwy. Lektor na filmie zapewnia, że SAC uwzględnił potencjalny wpływ wybuchów na załogi samolotów i przygotował "wykonalny plan każdego lotu do i z obszaru docelowego". Dodał, że załogi mogą bezpiecznie wrócić do domu, jeśli będą ściśle przestrzegać planu lotu.

To może się zdarzyć. Jeśli ta koszmarna sytuacja kiedykolwiek zmaterializuje się w ponurej rzeczywistości, możesz mieć prawdziwego niedźwiedzia przy ogonie, ale przynajmniej masz pewność, że uciekniesz przed nuklearnymi skutkami naszej własnej broni - przekonywał lektor filmu o bombowcach B-52.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Materiał nr 5363 przedstawia sytuację, która na szczęście nigdy nie wydarzyła się naprawdę. Zwraca jednak uwagę na rolę i przeznaczenie strategicznych bombowców Boeing B-52 Stratofortress, opracowanych m.in. do przenoszenia bomb jądrowych. Pomimo tego, że B-52, nazywany też "latającą fortecą" powstał ponad 70 lat temu do dzisiaj stanowi istotny element floty amerykańskich, strategicznych statków powietrznych, a jego pojawienie się wywołuje wiele emocji - szczególnie wśród fanów lotnictwa.

B-52 powstał jako następca ciężkiego bombowca Convair B-36 Peacemaker. Maszynę oblatano w 1952 r., a trzy lata później rozpoczęła się jej masowa produkcja. "Latająca forteca" została przygotowana do wykonywania różnorodnych misji, w tym ataków strategicznych, przechwytywania w powietrzu czy ofensywnych operacji morskich i przeciwlotniczych. Według Boeinga B-52 jest "bombowcem o największych zdolnościach bojowych w inwentarzu USA". Na taką opinię wpływa m.in. jego duży zasięg, ładowność i zdolność do przenoszenia zarówno broni jądrowej, jak i konwencjonalnej (a w przyszłości hipersonicznej) oraz bezawaryjność i stosunkowo tania obsługa.

Amerykański bombowiec strategiczny może przenosić łącznie ponad 31 ton uzbrojenia i latać z prędkością przekraczającą nawet 1000 km/h na maksymalnym pułapie ponad 15 tys. m. Maszyna posiada zaawansowane zasobniki celownicze i rozpoznawcze, co znacznie zwiększa skuteczność bojową B-52 nawet w trudnych warunkach pogodowych. Dodatkowo bombowiec może być tankowany w powietrzu, a jego zasięg w przypadku jednego tankowania wynosi ponad 14 tys. km. Amerykanie stale modernizują "latające fortece", aby spełniały wymagania stawiane przez współczesne pole walki i jak najdłużej pozostały w służbie.

Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także