Rezygnują z samolotu "dnia zagłady". Maszyna nie doczeka końca świata
Amerykańskie siły powietrzne używają wiele słynnych samolotów. Jednym z tych o najbardziej charakterystycznej nazwie jest E-4B Nightwatch szerzej znany jako Doomsday plane – samolot dnia zagłady. Dowództwo US Air Force poszukuje nowej maszyny, która przejmie zadania z rąk E-4B.
29.09.2023 22:06
W oficjalnej nomenklaturze E-4B Nightwatch to National Airborne Operations Center – państwowe latające centrum operacyjne. Jest to latające stanowisko dowodzenia amerykańskimi siłami zbrojnymi opracowane na wypadek wybuchu wojny jądrowej i zniszczenia Waszyngtonu oraz innych naziemnych stanowisk dowodzenia. W czasie pokoju samoloty E-4B są wykorzystywane jako środek transportu dla sekretarza obrony i innych najwyższych dowódców amerykańskich sił zbrojnych. Często latają również po świecie w miejsca, gdzie udaje się amerykański prezydent. Są swego rodzaju zabezpieczeniem na wypadek, gdyby wojna wybuchła w momencie, gdy prezydent jest poza krajem i nie może korzystać ze standardowych środków łączności.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chociaż E-4B wygląda podobnie jak VC-25 czyli prezydencki Air Force One, jest innym samolotem. Na pokładzie nie ma wydzielonej części mieszkalnej dla prezydenta ani luksusowego wyposażenia dla pasażerów. Jest to latający sztab wojskowy. Na pokładzie znajdują się stanowiska dla około 50 oficerów ze wszystkich rodzajów amerykańskich sił zbrojnych mających za zadanie kierować amerykańskim wojskiem w razie wybuchu wojny i zniszczenia podstawowej struktury dowodzenia.
Meet the E-4B: U.S. Military's $223 Million Doomsday Plane, Capable of Surviving a Nuclear Blast
Podstawowym wyposażeniem E-4B jest duża liczba różnego rodzaju radiostacji i systemów łączności satelitarnej. Szczegóły wyposażenia są ściśle tajne. Wiadomo jedynie, że załoga jest w stanie użyć niemal wszystkich znanych metod łączności bezprzewodowej. Na grzbiecie kadłuba w kopułach jest zainstalowany zestaw anten pracujących na wszelkich częstotliwościach. Najbardziej wyróżnia się antena łączności satelitarnej Survivable Super High Frequency zainstalowana pod podłużą owiewką. Z samolotu można także rozwinąć dwie anteny holowane pracujące na falach bardzo długich i służące do łączności z zanurzonymi okrętami podwodnymi nosicielami rakiet balistycznych z głowicami jądrowymi. Cały samolot został zabezpieczony przed efektami wystąpienia silnego impulsu elektromagnetycznego – jednego ze zjawisk towarzyszących eksplozji jądrowej – mogącego zniszczyć całą elektronikę, która nie jest odpowiednio osłonięta.
Zobacz także
Załoga składa się z dwóch pilotów i kilku osób personału pokładowego dbającego o bezpieczeństwo reszty załogi. Ponadto na pokładzie znajduje się 10-15 techników dbających o obsługę techniczną samolotu i jego wyposażenia oraz siły bezpieczeństwa. Najważniejszych jest około 50 oficerów sztabowych obejmujących oficerów łączności, wywiadu, planistów, meteorologów, rozpoznania i oceny skutków uderzeń. Zwykle dowodzi nimi pułkownik sił powietrznych lub komandor marynarki wojennej.
Amerykańskie siły powietrzne mają cztery takie samoloty. Ich główną bazą jest Offut w stanie Nebraska. Mimo zakończenia zimnej wojny przez cały czas jeden E-4B jest utrzymywany w stanie natychmiastowej gotowości do startu. Jego silniki cały czas pracują lub systemy są podłączone do naziemnego źródła zasilania. Załoga pełni dyżur w pobliskim budynku. W razie alarmu start zajmuje kilka minut.
E-4A weszły do uzbrojenia w 1974 r. W 1985 r. przeszły modernizację do wersji E-4B co oznaczało wymianę silników na General Electric CF6-50E2. Samoloty są zbudowane na bazie pasażerskich Boeingów 747-200. Dzięki nowym oszczędniejszym silnikom mogą się utrzymać w powietrzu przez 12 godzin bez uzupełniania paliwa. Dodatkowo samolot jest wyposażony w instalację do tankowania w powietrzu.
Mimo kolejnych modernizacji napędu i wyposażenia misyjnego samoloty wymagają już zastąpienia. Program Survivable Airborne Operations Center rozpoczęto w 2020 r. Ma on na celu nie tylko zastąpienie samolotów E-4B, ale także pełniących podobną rolę i należących do marynarki wojennej samolotów E-6B Mercury.
Chodzi przy tym nie tyle o wymianę samego wyposażenia łącznościowego, które było regularnie modernizowane, ale o wymianę platform. Te wykorzystywane obecnie wywodzą się z lat sześćdziesiątych i mimo ograniczonych modernizacji są coraz trudniejsze w serwisowaniu i mało ekonomiczne. Wśród wymogów postawionych przez Departament Obrony pojawiły się zapisy o tym, że musi to być platforma bardzo duża i napędzana czterema silnikami.
To właściwie zawęża wybór tylko do jednej konstrukcji – Boeinga 747-800. Ten sam samolot został wybrany na przyszłego Air Force One. Problem tylko w tym, że produkcja Boeingów 747 zakończyła się 7 grudnia 2022 roku. Tak więc siły powietrzne będą zmuszone wykorzystać i przerobić do swoich potrzeb samoloty używane pozyskane z rynku cywilnego.
Ze względu na to, że nowy samolot ma zastąpić dwa starsze typy, a także aby uzyskać większą gotowość operacyjną, planuje się zamówienie 8-12 maszyn. Innym powodem jest strach przed pociskami hipersonicznymi, których atak może nie dać czasu na reakcję i start maszyny dyżurującej. Dlatego planuje się, że w okresie kryzysu przynajmniej jeden samolot tego typu będzie zawsze w powietrzu utrzymując całodobowy dyżur. Stąd konieczność zamówienia większej liczby następców E-4B, tak aby uwzględniając usterki czy planowane remonty, zawsze w gotowości pozostawała wystarczająca liczba samolotów do utrzymania całodobowego dyżuru w powietrzu.
W tej chwili trwa rywalizacja o zdobycie kontraktu. W pierwszej fazie programu zwycięska firma będzie zobowiązana do pozyskania z rynku cywilnego odpowiednich samolotów i przerobienia ich do wspólnej konfiguracji bazowej. W drugim etapie w samolotach zostanie zainstalowane specjalistyczne wyposażenie misyjne. Przyznanie kontraktu na realizację pierwszego etapu jest spodziewane na początku 2024 r.
Marcin Wołoszyk