"Stałem się śmiercią, niszczycielem światów". Kim był Oppenheimer, ojciec bomby atomowej?

Robert Oppenheimer nazywany jest ojcem bomby atomowej.
Robert Oppenheimer nazywany jest ojcem bomby atomowej.
Źródło zdjęć: © Licencjodawca
oprac. KBN

19.07.2023 16:09, aktual.: 20.07.2023 14:07

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Do kin wchodzi właśnie wyczekiwany film Christophera Nolana o jednym z najwybitniejszych naukowców XX wieku. J. Robert Oppenheimer, dyrektor naukowy Projektu Manhattan, nazywany jest "ojcem bomby atomowej". Stanowczo sprzeciwiał się jednak dalszemu jej rozwojowi.

Julius Robert Oppenheimer, amerykański fizyk, jest głównym bohaterem nowego filmu Christophera Nolana, którego scenariusz powstał na podstawie książki Kaia Birda i Martina J. Sherwina "Oppenheimer. Triumf i tragedia ojca bomby atomowej". Oppenheimer urodził się 22 kwietnia 1904 r. w Nowym Jorku, w 1925 r. z wyróżnieniem ukończył Uniwersytet Harvarda, a w 1927 r., w wieku 22 lat, otrzymał doktorat.

Oppenheimer i Projekt Manhattan

Oppenheimer został dyrektorem naukowym Projektu Manhattan, tajnego amerykańskiego programu badawczego, który miał na celu opracowanie pierwszej broni atomowej. Oficjalnie rozpoczął on działalność 12 sierpnia 1942. Pierwszy w dziejach test nuklearny o kryptonimie Trinity (ang. Trójca) przeprowadzono 16 lipca 1945 r. w pobliżu miasta Alamogordo w Nowym Meksyku. Zdetonowano wówczas eksperymentalną bombę plutonową o sile ok. 20 kiloton.

Jak mówił w 1965 r. Oppenheimer, pierwsze słowa, które pojawiły się w jego głowie tuż po udanym teście, to cytat z Bhagawadgity, świętej księgi hinduizmu: "Stałem się śmiercią, niszczycielem światów". Po zrzuceniu bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki sprzeciwiał się planowi rządu USA, aby rozszerzyć arsenał nuklearny o potężniejsze bomby wodorowe.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Oppenheimer zmarł 18 lutego 1967 r. w Princeton.

"Oppenheimer" - wyczekiwany film wchodzi do kin

W piątek do kin, także w Polsce, wchodzi film biograficzny "Oppenheimer" w reżyserii Christophera Nolana. W rolę tytułową wcielił się Cillian Murphy, a obsadzie znaleźli się także m.in. Emily Blunt, Robert Downey Jr., Matt Damon i Rami Malek. "Oppenheimer" jest jednym z najbardziej wyczekiwanych obrazów tego roku, a amerykański scenarzysta Paul Schrader, który napisał m.in. "Taksówkarza" czy "Ostatniego kuszenia Chrystusa", nazwał go "najlepszym i najważniejszym filmem tego stulecia".

Scenariusz filmu Nolana oparty został na nagrodzonej Pulitzerem książce "Oppenheimer. Triumf i tragedia ojca bomby atomowej" Kaia Birda i Martina J. Sherwina, która ukazała się w Polsce nakładem wydawnictwa Replika. Jak podaje wydawnictwo, książka dogłębnie przedstawia życie i czasy Roberta Oppenheimera, ujawniając wiele zdumiewających i bezprecedensowych szczegółów, intryg i napięć. To portret genialnego i ambitnego, a zarazem złożonego i pełnego wad człowieka, który na zawsze zmienił świat.

Dzięki uprzejmości wyd. Replika publikujemy fragment książki Kaia Birda i Martina J. Sherwina "Oppenheimer. Triumf i tragedia ojca bomby atomowej".

Fragment rozdziału "Koordynator pewnego rozerwania"

Pewnego dnia Joe Weinberg siedział w biurze na poddaszu z Oppenheimerem i kilkoma innymi fizykami, kiedy w rozmowie nastąpiła przerwa, a Oppie powiedział: "Och, eee, chłopaki popatrzcie" i wskazał na promienie słońca padające na leżące na stole papiery, na których widać było wyraźne cienie drucianej siatki. "Przez jakiś czas – powiedział Weinberg – na wszystkich nas padały cienie drutów". Był to groźny widok – pomyślał. Wszyscy tkwili w symbolicznej klatce.

Z upływem tygodni "luminarze" Oppiego zaczęli doceniać jego talenty jako kierownika i sprawozdawcy. "Jako przewodniczący – napisał później Edward Teller – Oppenheimer sprawował finezyjne, nieformalne rządy twardej ręki. Nie wiem, w jaki sposób nauczył się takiego sposobu kierowania ludźmi. Ci, którzy dobrze go znali, byli zaskoczeni". A Bethe wtórował: "Z miejsca pojmował sedno sprawy i często rozumiał całe zagadnienie po usłyszeniu jednego zdania. Jedna z trudności, jakie miał w kontaktach z ludźmi, polegała na tym, że tego samego oczekiwał od innych".

Swoje prace grupa rozpoczęła od zbadania wcześniejszej wielkiej eksplozji – wybuchu statku pełnego amunicji, jaki miał miejsce w Halifax w Nowej Szkocji. Podczas tego tragicznego wydarzenia około 5000 ton trotylu zmiotło budynki z około 2 procent powierzchni śródmieścia miasta i zabiło 4000 ludzi. Uczeni szybko oszacowali, że broń wykorzystująca rozszczepienie jądra mogłaby z powodzeniem eksplodować z siłą dwa do trzech razy większą.

Oppenheimer skierował teraz uwagę kolegów na opracowanie podstawowego projektu urządzenia wytwarzającego reakcję łańcuchową, na tyle małego, by miało praktyczne zastosowanie wojskowe. Szybko ustalono, że można to uzyskać za pomocą uranowego rdzenia umieszczonego w metalowej kuli o średnicy zaledwie 20 centymetrów. Inne parametry konstrukcji wymagały bardzo dokładnych obliczeń. "Wciąż wymyślaliśmy nowe triki – wspominał Bethe – znajdowaliśmy sposób przeprowadzenia obliczeń i w oparciu o nie odrzucaliśmy większość trików. Teraz widzę wyraźnie, jak niezwykła była siła intelektu Oppenheimera, który był niekwestionowanym liderem naszej grupy […]. Było to niezapomniane przeżycie intelektualne".

Oppenheimer szybko doszedł do wniosku, że ze skonstruowaniem urządzenia wytwarzającego szybkie neutrony nie wiążą się żadne poważniejsze problemy teoretyczne. Obliczenia dotyczące niezbędnej ilości materiału rozszczepialnego były oczywiście bardzo mało precyzyjne. Brakowało po prostu wiarygodnych danych doświadczalnych. Jednak z tego, co uczeni wiedzieli, można było sądzić, że ilość niezbędna do zbudowania broni może być dwukrotnie większa niż przedstawiona prezydentowi zaledwie cztery miesiące wcześniej. Rozbieżność ta oznaczała, że materiał rozszczepialny nie może być wzbogacany w małych ilościach w laboratorium, lecz trzeba go wyprodukować w wielkich zakładach przemysłowych. Bomba miała być bardzo kosztowna.

wyd. Replika
wyd. Replika© Materiały prasowe

Niekiedy Robert wpadał w rozpacz, nie wiedział bowiem, czy uda mu się rozwiązać tak wiele zagadek. Tak bardzo obawiał się przegranej w wyścigu z Niemcami, że niecierpliwie odrzucał wszelkie propozycje badań, które, jego zdaniem, mogłyby trwać zbyt długo. Kiedy pewien naukowiec zaproponował mu pracochłonny sposób mierzenia rozpraszania szybkich neutronów, Oppenheimer stwierdził, że "lepiej mieć szybszy i mniej dokładny sposób pomiaru […]. Metoda Landenburga jest tak mozolna i niepewna, że przegramy wojnę, zanim otrzymamy wyniki".

W lipcu, kiedy Edward Teller poinformował grupę o możliwości stworzenia bomby wodorowej, czyli "superbomby", prace zeszły nieco na boczny tor. Teller przybył tego lata do Berkeley i był przekonany, że zbudowanie bomby atomowej jest rzeczą pewną. Jednak znudzony dyskusjami o zwykłej bombie, zajął się obliczeniami dotyczącymi innego zagadnienia. Rok wcześniej Enrico Fermi zasugerował mu, że broń opartą na rozszczepieniu można by wykorzystać do zdetonowania dużej ilości deuteru – ciężkiej postaci wodoru – i wytworzenia znacznie potężniejszej eksplozji opartej na fuzji jądrowej.

W lipcu Teller wprawił grupę Oppenheimera w zdumienie, przedstawiając obliczenia, z których wynikało, że zaledwie 12 kilogramów ciekłego deuteru, pobudzonego przez reakcję rozszczepienia, może wytworzyć eksplozję o mocy wybuchu milionów ton trotylu.

Powyższe fragmenty pochodzą z książki Kaia Birda i Martina J. Sherwina "Oppenheimer. Triumf i tragedia ojca bomby atomowej", która ukazała się nakładem wyd. Replika.

naukabomba atomowawiadomości
Komentarze (1)