Rosną problemy Rosjan z produkcją czołgów. Sami to pokazali

Czołgi T-90M w trakcie transportu kolejowego
Czołgi T-90M w trakcie transportu kolejowego
Źródło zdjęć: © X, @ssysfakb
Mateusz Tomczak

18.09.2024 06:56

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Przedstawiciele rosyjskiego koncernu Uralwagonzawod pochwalili się udaną naprawą czołgu T-90M bardzo mocno uszkodzonego w Ukrainie. Ukraińscy analitycy zauważają, że to co Rosjanie przedstawiają jako swój sukces w istocie jest wyrazem ich rosnących problemów.

Zakłady Uralwagonzawod w Niżnym Tagile to jedno z najważniejszych miejsc dla rosyjskiej armii. Produkowane i remontowane są tam najważniejsze maszyny oddawane jej do służby, w tym czołgi z rodzin T-72 i T-90, a nawet T-14 Armata. W tym przypadku przedstawiciele rosyjskiego koncernu pochwalili się udaną naprawą czołgu T-90M, który wrócił z Ukrainy po 26 trafieniach wrogimi dronami kamikadze. Prace miały zająć "zaledwie cztery tygodnie".

T-90M przywrócony do służby po 26 trafieniach

Na łamach ukraińskiego portalu Defence Express specjalizującego się w tematyce militarnej zauważono, że Rosjanie mocno przeszacowują swoje dokonania. Zwrócono uwagę, że jeszcze kilka miesięcy temu czołgi (także z rodziny T-90) po odniesieniu tak dużych obrażeń nie były remontowane, a jedynie wykorzystywane jako dawcy części zamiennych do nowych lub znacznie mniej uszkodzonych egzemplarzy, które można naprawić dużo szybciej.

Zdaniem analityków z Defence Express jest to kolejny przykład potwierdzający, że produkcja nowych czołgów w zakładach Uralwagonzawod może nie odpowiadać rzeczywistym potrzebom armii rosyjskiej, która ponosi znaczące straty w Ukrainie. W lipcu br. liczba utraconych T-90M w Ukrainie przekroczyła 100 egzemplarzy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Groźny czołg Rosjan

T-90 to rodzina rosyjskich czołgów podstawowych. Produkcję pierwszych egzemplarzy rozpoczęto w 1992 r. T-90M Proryw to najnowszy wariant, który został wprowadzony do służby w Rosyjskiej armii dopiero w 2021 r. i szybko ochrzczony "dumą Putina". Wynika to z faktu, iż rosyjski prezydent osobiście przyglądał się jednemu z prototypów i wielokrotnie zachwalał możliwości T-90M twierdząc nawet, że jest to "najlepszy czołg na świecie".

Innego zdania są ukraińscy wojskowi, którzy dokonali analizy podzespołów i możliwości tej maszyny stwierdzając, że T-90M Proryw jest "porażką zamiast przełomu". Mimo tego pozostaje on jedną z najgroźniejszych maszyn, jakimi dysponują oddziały armii Putina walczące w Ukrainie. Jest wyposażony w armatę 2A46M-5 kal. 125 mm z usprawnionym systemem kierowania ogniem, a także dwa karabiny maszynowe - kal. 7,62 mm i kal. 12,7 mm. Jego konstrukcję wzmocniono modułowym pancerzem reaktywnym Relikt (zbudowanym z dwóch warstw kostek). Nie pokrywa on jednak całego czołgu, przez co posiada słabe punkty wyłapywane np. przez sprawnych pilotów dronów kamikadze.

Wcześniej jako przejaw rosnących problemów rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego uznano ściąganie na front czołgów T-90S. Są to bowiem maszyny, które nie były projektowane z myślą o rosyjskiej armii, a przygotowywane na eksport. Rosyjskie dowództwo najprawdopodobniej podjęło decyzję o wykorzystaniu egzemplarzy, które nie zostały odebrane przez klientów z uwagi na zgłaszane wady.

Mateusz Tomczak, dziennikarz Wirtualnej Polski

militariawojna w Ukrainieczołgi