Rosjanie rzucili światu wyzwanie i lecą na Księżyc. Misja Łuna-25
11 sierpnia po północy rozpoczęła się bardzo ambitna, rosyjska misja kosmiczna. Rosja, korzystając wyłącznie z własnych technologii, po prawie 50 latach przerwy postanowiła wrócić na Księżyc. Zbudowała w tym celu lądownik Łuna-25, który właśnie leci w kierunku Srebrnego Globu.
Rakieta Sojuz 2.1v z sondą Łunna-25 wystartowała o godz. 1.11 czasu polskiego (2.11 czasu moskiewskiego). Zgodnie z planem ma dotrzeć do Srebrnego Globu za 10 dni. Rosyjska agencja kosmiczna Roskosmos podjęła decyzję o rozpoczęciu przekładanej od poprzedniego roku misji. Celem sondy kosmicznej Łuna-25 jest Księżyc i okolice krateru Bogusławski, zlokalizowanego w pobliżu południowego bieguna Srebrnego Globu.
Zadaniem sondy Łuna-25 jest – przede wszystkim – miękkie lądowanie, po którym nastąpi uruchomienie aparatury naukowej i seria badań, związanych z poszukiwaniem księżycowych zasobów, w tym m.in. wody.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Łuna-25 to pierwsza z planowanych, rosyjskich misji na Księżyc, z których każda kolejna ma być coraz bardziej skomplikowana – w następnych lotach Rosjanie chcą wysłać księżycowy orbiter, a później sondy które nie tylko wylądują i przeprowadzą badania, ale także powrócą z zebranymi próbkami na Ziemię.
Rosyjska technika w kosmosie
Ambitny program badawczy miał być początkowo realizowany wspólnie z Europejską Agencją Kosmiczną (ESA). Rosyjska napaść na Ukrainę przekreśliła jednak te plany i ograniczyła współpracę do niezbędnego minimum, związanego m.in. z bieżącą eksploatacją Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Z tego powodu Rosja leci na Księżyc samodzielnie, wykorzystując w tym celu własny lądownik Łuna-25 i rakietę nośną Sojuz 2.1b, uzupełnioną o blok przyspieszający Fregat (blok to efekt wcześniejszej współpracy Roskosmosu i ESA).
Choć Fregat powstał z myślą o umieszczaniu w czasie jednej misji kilku satelitów na różnych orbitach, można wykorzystać go także w roli bloku ucieczkowego, który pozwala na opuszczenie pola grawitacyjnego Ziemi. Taką właśnie rolę pełni Fregat podczas aktualnej misji.
Warto podkreślić, że sami Rosjanie nie byli pewni, czy start przebiegnie bez problemów. Na wszelki wypadek zamknęli część terenów wokół kosmodromu Wostocznyj, a jedna z miejscowości – Szachtinsk – została na czas startu w całości ewakuowana. Zrobiono to na wypadek, gdyby rakieta lub jej części spadły na Ziemię.
Wyścig o zasoby
Warto zauważyć, że w kosmicznym wyścigu to Rosja – a w zasadzie ZSRR – przez długie lata wiodła prym. Choć w powszechnej świadomości program Apollo i załogowe misje na Księżyc zapisały się jako ostateczny triumf Stanów Zjednoczonych w komosie, w praktyce był to tylko jeden z epizodów kosmicznej rywalizacji - symboliczny, ale niekoniecznie najbardziej istotny.
Pierwszy satelita, zwierzę albo człowiek w kosmosie to sukcesy Sowietów, podobnie jak pierwszy spacer kosmiczny, stacja orbitalna czy choćby pierwsze (bezzałogowe) udane lądowanie na Księżycu albo na innej planecie.
Z drugiej strony trzeba pamiętać, że poprzednią księżycową misję – Łuna-25 – Rosja (ZSRR) wykonała w 1976 roku. Dzisiejsza misja, realizowana przez Rosję własnymi siłami wydaje się, po dekadach bliskiej współpracy międzynarodowej, powrotem do konfrontacji i kosmicznego wyścigu.
Takie podejście nie powinno jednak dziwić, gdy pamiętamy, ze stawką nie jest – jak przed laty – prestiż i wbicie flagi w regolit, ale dostęp do kosmicznych zasobów, jak m.in. niezwykle cenny izotop hel-3.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski