Policzyli, ile czołgów zostało Ukrainie. Liczby mogą zaskakiwać

Międzynarodowy Instytut Studiów Strategicznych (IISS) szacuje, że ukraińska armia dysponuje obecnie ok. 1 tys. czołgów. To liczba zbliżona do stanu, jakim mogła pochwalić się przed wybuchem wojny z Rosją. Mimo tego są pewne powody do zmartwień.

Czołgi M1A1 Abrams podczas szkolenia w Niemczach, przed transferem do Ukrainy
Czołgi M1A1 Abrams podczas szkolenia w Niemczach, przed transferem do Ukrainy
Źródło zdjęć: © 7th Army Training Command
Mateusz Tomczak

"Ogólnie rzecz biorąc, według naszych szacunków, dwa lata po inwazji Rosji na pełną skalę, liczba czołgów podstawowych w służbie sił zbrojnych Ukrainy pozostaje zbliżona do poziomu sprzed wojny" – piszą w raporcie przedstawiciele IISS.

Ile czołgów ma Ukraina?

Eksperci zwracają jednak uwagę, na fakt, że w porównaniu do 2022 r. ukraińskie siły lądowe są teraz dwukrotnie liczebniejsze. Gdyby każda brygada miała być wyposażona w batalion z 31 czołgami, Ukraina potrzebowałaby ponad 3 tys. sztuk. Biorąc to pod uwagę nie należy oceniać obecnego stanu posiadania jako nadzwyczaj optymistycznego.

Na liście ukraińskich strat prowadzonej przez grupę Oryx znajduje się ponad 700 czołgów. Dużo, bo ok. 500 czołgów udało się za to przejąć od Rosjan, kolejne kilkaset poradzieckich konstrukcji wyciągnąć z magazynów i odrestaurować, a ok. 600 czołgów trafiło do ukraińskiej armii z państw sojuszniczych. Taki bilans przekłada się na więcej niż 1 tys. czołgów Ukraińców, ale IISS pisze wyłącznie o maszynach w pełnej gotowości bojowej. Pozostałe to czołgi, które znajdują się w naprawie lub są poddawane modernizacji w ukraińskich zakładach lub za granicami kraju. Ze swojej strony przypominamy, że np. uszkodzone czołgi Leopard 2 są remontowane w Polsce oraz na Litwie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wszystkie Abramsy wciąż w Ukrainie

Jak zauważono na łamach Forbes, trzeci rok wojny będzie zwiększał potrzeby Ukrainy w zakresie pozyskiwania kolejnych czołgów. Tamtejszy przemysł nie produkuje nowego tego typu pancernego sprzętu, w związku z czym dużą rolę będą mieli do odegrania sojusznicy, którzy w ostatnich miesiącach wyraźnie spowolnili z dostawami.

Zachód, poza poradzieckimi czołgami, dostarczał do tej pory głównie różne warianty niemieckich Leopardów. Z Wielkiej Brytanii na front trafiło kilkanaście czołgów Challenger 2 bardzo chwalonych przez ukraińskich żołnierzy, a Stany Zjednoczone przekazały 31 czołgów Abrams M1A1.

O ile Rosjanie mają już na koncie sporą liczbę trafionych Leopardów, udało im się trafić tylko jednego Challengera 2. W przypadku Abramsów sytuacja jest bardziej interesująca. Ukraińcy stosunkowo szybko zdecydowali się "ukryć" te czołgi, ponieważ "czekają z ich wykorzystaniem na odpowiedni moment".

Amerykańskie maszyny znacznie przewyższają możliwościami ofensywnymi oraz wytrzymałością starsze warianty niemieckich Leopardów, a tym bardziej czołgi poradzieckie. Są wyposażone w mocne silniki, armatę kal. 120 mm oraz karabiny maszynowe kal. 12,7 mm i kal. 7,62 mm. Kijów otrzymał egzemplarze ze zmodyfikowanymi modułami pancerza, w których zamiast standardowych paneli ze zubożonego uranu zastosowano wkłady wolframowe. Na zdjęciach trafiających do sieci można było zauważyć, że zastosowano w nich pakiety dodatkowego pancerza ARAT-1 z pakietu TUSK.

Mateusz Tomczak, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie