Naprawa pocisków po rosyjsku. Narzędzie pracy to siekiera
Wojna w Ukrainie jest pełna zadziwiających obrazów. Do tej kategorii można definitywnie zaliczyć rosyjskich żołnierzy, którzy stare zardzewiałe pociski artyleryjskie próbują naprawiać za pomocą siekiery. Oto dlaczego to robią.
20.04.2024 15:52
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W sieci pojawiło się nagranie rosyjskiego żołnierza używającego siekiery do pozbywania się ebonitowych korków mających chronić gwint pocisków artyleryjskich kal. 152 mm, który swoją drogą już był bardzo mocno skorodowany. Inny żołnierz próbuje wkręcać zapalniki do pocisków po jego oczyszczeniu, ale często kończy się to niepowodzeniem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wskazuje to na pochodzenie pocisków z jakiegoś zapomnianego przez dekady składu amunicji, które mogą być nawet bardziej niebezpieczne dla użytkownika niż dla przeciwnika. Trotyl z czasem staje się niestabilny co może prowadzić do tego, że detonację może wywołać nawet wstrząs wywołany upadkiem podczas załadunku lub rozładunku.
Rosjanie też narzekają na stan łusek z ładunkiem prochowym, który najpewniej zdezintegrował się do stanu równie niebezpiecznej wybuchowej papki. Rosjanie mają duże problemy z produkcją wystarczającej ilości amunicji której na froncie brakuje i to pomimo dostaw z Korei Północnej.
Jednakże amunicja z tamtego kierunku dostaw bywa nawet jeszcze gorsza jakościowo niż stara radziecka produkcja. Wykorzystanie takich pocisków może mieć bardzo wiele nieprzyjemnych następstw.
Nawet jeśli taki pocisk nie eksploduje przy załadunku bądź wewnątrz lufy to jego zasięg rażenia może mieć bardzo mało wspólnego z rzeczywistością i np. zamiast polecieć na odległość 10 km spadnie po pięciu kilometrach.
Warto zaznaczyć, że standardowe pociski odłamkowo-burzące kal. 152 mm zawierające około 8 kg materiału wybuchowego wystrzelone z haubicy D-20 mają zasięg do około 18 km. Jest on istotnie krótszy od nawet krótkolufowych systemów w natowskim kalibrze 155 mm do których można zaliczyć m.in. haubice TRF1 bądź samobieżne armatohaubice AS90.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski