Można je zniszczyć jednym strzałem. Putin dalej chce je produkować
Prezydent Rosji Władimir Putin zaapelował o zwiększenie produkcji najnowszych rodzajów broni – podaje agencja Interfax. Dotyczy to dronów typu Kub oraz Lancet, ale też czołgów T-90M Proryw. O ile pierwsze z obu konstrukcji są skuteczne na froncie, tak pancerna duma Putina w rzeczywistości boryka się z wieloma problemami.
08.08.2023 11:24
"Producenci obiecali mi, że zwiększą wielkość produkcji. Spełniają tę obietnicę, ale trzeba zwiększyć ją bardziej" – mówił Putin w trakcie spotkania z szefem Rostecu Siegiejem Czemiezowem. Przywódcy chodziło m.in. o bezzałogowce Zala Kub oraz Lancet.
Amunicja krążąca jest na froncie ważna po obu stronach konfliktu, zatem nie jest zaskoczeniem, że Rosjanie planują zwiększenie jej produkcji. Stanowią one dobrą broń do eliminowania kluczowych jednostek i obiektów przeciwnika, a więc radarów artyleryjskich, magazynów amunicji oraz paliwa. Stosunkowo niskie ceny dronów w porównaniu z pociskami artyleryjskimi pozwalają prowadzić więcej ataków.
"Cios jest potężny. Każdy sprzęt, w tym sprzęt wyprodukowany za granicą, nie tylko płonie, ale też eksploduje amunicja" – mówił Putin w kontekście zwiększenia produkcji w rosyjskim sektorze militarnym. Państwowa korporacja zdaniem prezydenta Rosji musi "zwiększyć produkcję najnowszych broni". Putin wskazał, że chodzi mu przede wszystkim o czołgi T-90M Proryw, które w istocie nie są tak perfekcyjne, jak przedstawia je przywódca.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosyjskie czołgi można zniszczyć jednym strzałem
Jeszcze w trakcie badań prowadzonych przez MON Ukrainy w marcu br. stwierdzono, że "T-90M Proryw jest porażką zamiast przełomu". Czołg, którego produkcję nadzorował sam Putin, okazał się być pełnym zardzewiałych podzespołów pojazdem napędzanym jednostką o niskiej wydajności.
Powszechnie wiadomo też, że pancerna duma Putina nie jest produkowana zgodnie ze sztuką – co może też wynikać z utrudnionego dostępu do półprzewodników i innych części niezbędnych do produkcji. Sami Rosjanie zwrócili ostatnio uwagę, że jeden z T-90M opuścił fabrykę z wadami konstrukcyjnymi. Mówiono o tym w kontekście niespotykanego w tego typu maszynach rozerwania spawów na wieży czołgu.
Problemem rosyjskich czołgów jest też ich konstrukcja, która jest bezpośrednią przyczyną częstego widoku w Ukrainie: zniszczonych maszyn z oderwanymi od nich wieżami. Chodzi o karuzelę – największą bolączkę rosyjskich czołgów. Jak wyjaśniał dziennikarz Wirtualnej Polski Łukasz Michalik, automat ładowania pocisków w postaci rzeczonej karuzeli wprawdzie jest zabezpieczony przed ogniem przeciwnika, ale mimo wszelkich starań – często dochodzi do przebicia pancerza i trafienia w piętę achillesową czołgu.
W momencie trafienia dochodzi do eksplozji, która pozostawia po sobie istne pobojowisko. Załoga natychmiast ginie wewnątrz pojazdu, a siła wybuchu powoduje oderwanie wieży od kadłuba. Zapas amunicji w rosyjskich czołgach znajduje się właściwie w każdym wolnym miejscu w przedziale bojowym, stąd też niekiedy wystarczy jeden celny strzał, aby wyeliminować z walki m.in. nowoczesne T-90M Proryw.
Dla porównania: amerykański M1 Abrams lub niemiecki Leopard 2 są pozbawione tego typu wad. Producenci zadbali w nich o wydzielenie magazynu na amunicję, z której pociski pobiera dodatkowy członek załogi. Tym sposobem zachodnie konstrukcje nie są narażone na widowiskowe eksplozje połączone z oderwaniem wieży.
Norbert Garbarek, dziennikarz Wirtualnej Polski