Koronawirus. Ekspertka: o zagrożeniu wiedzieliśmy od lat, ale i tak się nie przygotowaliśmy
Nie można mówić, że epidemia koronawirusa była zaskoczeniem. Naukowcy alarmowali o takiej możliwości co najmniej od 10 lat. Eksperci z EcoHealth Alliance zbadali nawet, jakie jest ryzyko przeskoczenia wirusa z nietoperzy na ludzi i alarmowali o tym w zeszłym roku. Rozmawiamy z jedną z nich.
27.04.2020 | aktual.: 05.05.2020 10:47
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Bolesław Breczko, WP Tech: Od kiedy było wiadomo, że istnieje zagrożenie epidemii koronawirusa, która będzie miała swoje ognisko w południowo-wschodnich Chinach?
Emily Hagan, EcoHealth Alliance: Jako EcoHealth Alliance opublikowaliśmy w 2008 roku badanie, którego celem była identyfikacja tzw. hot spotów epidemiologicznych. To miejsca, w których istnieje duża szansa, że dojdzie do przejścia wirusów odzwierzęcych na ludzi. W 2017 opublikowaliśmy aktualizację tej listy. Znalazło się na niej wiele miejsc w południowo-wschodniej Azji, zwłaszcza w prowincji Hubei w Chinach [jej stolicą jest Wuhan – red.].
A od kiedy wiedzieliście, że właśnie koronawirusy rozwijające się w nietoperzach mogą doprowadzić do nowej epidemii?
Wiemy, że nietoperze są świetnymi inkubatorami dla koronawirusów, co oznacza, że mogą być źródłem dla nowego, ludzkiego wirusa. Grupa EcoHealth Allianca, poprzez projekt PREDICT, rozpoczęła obserwację dzikich zwierząt w hot spotach epidemiologicznych w 2009 roku. Pięć lat później rozpoczęliśmy dodatkowo obserwacje ludności żyjącej w hot spotach, z naciskiem na miejsca w pobliżu siedlisk nietoperzy.
Badaliśmy przede wszystkim styl życia i nawyki żywieniowe miejscowej ludności, żeby ocenić ryzyko przeskoczenia koronawirusa z nietoperzy na ludzi. Okazało się, że nie tylko jedzenie tych zwierząt jest popularne, zwłaszcza w rejonie południowo-wschodniej Azji. Koronawirusy mogą też przeskakiwać na ludzi pośrednio przez zwierzęta hodowlane lub przez kontakt ludzi z odchodami nietoperzy, które potrafią "zadomowić się" w budynkach mieszkalnych.
Dlaczego to miejsce jest tak niebezpiecznym punktem?
Prowincja Hubei w Chinach łączy niezwykłe bogactwo dzikiej przyrody z szybko postępującym rozwojem infrastruktury miast. Do tego dochodzi styl życia ludności z tych regionów. Pomijając nawet niesławne "mokre targi", na których zwierzęta zabijane są na miejscu i mogą zarażać inne, to miejscowa ludność codziennie może być wystawiona na kontakty z nietoperzami lub ich wydzielinami. Ludzie mieszkają blisko jaskiń, czyli siedlisk nietoperzy, często do nich wchodzą w celach rekreacyjnych lub w poszukiwaniu cienia. Zwierzęta często też same trafiają do ludzki osad i miast.
Zobacz także
A dlaczego to akurat nietoperze są tak niebezpiecznie?
Nietoperze, które swoją drogą są fascynującymi zwierzętami, są świetnymi inkubatorami wirusów w ogóle. W ramach badań PREDICT odkryliśmy w sumie 800 nowych wirusów u różnych zwierząt, z czego wiele właśnie w nietoperzach. Zwierzęta te są ssakami, czyli ich organizmy mają dużo podobieństw do ludzkich, do tego potrafią latać, więc mogą łatwo się przemieszczać i są obecne praktycznie na całym świecie.
Uprzedzę też tutaj pomysł, by zabijać całe populacje nietoperzy w celu zapobiegania epidemiom, bo takie już się pojawiły. Po pierwsze, byłoby to zgubne dla ekosystemów, bo nietoperze są kluczowe dla zapylania niektórych roślin i kontroli populacji insektów i owadów. Po drugie, byłoby to praktycznie niemożliwe do zrealizowania.
Gdy usłyszałaś o tym, że koronawirus pochodzący od nietoperzy przeszedł na ludzi i wywołał epidemią we wschodnich Chinach, powiedziałaś "a nie mówiłam"?
Nie, zdecydowanie nie. Nawet tak nie pomyślałam. Ogarnął mnie raczej smutek, ale też pewna satysfakcja ze znaczenia badań naszego zespołu. Mam nadzieję, że wyciągniemy z tej sytuacji wnioski, które pozwolą nam lepiej się przygotować na następną epidemię.
Wiedzieliście i ostrzegaliście o zagrożeniu już od lat. Czy w tym czasie widziałaś jakieś reakcje godne pochwały? Bo dziś wygląda na to, że zupełnie nie byliśmy przygotowani na pandemię.
Tak. Po naszych sugestiach kraje zaczęły powoływać międzyministerialne zespoły do walki z epidemią. W skład takich grup wchodzą zazwyczaj przedstawiciele większości ministerstw, ale przede wszystkim zdrowia, administracji i spraw wewnętrznych. Ich zadaniem jest monitorowanie sytuacji, planowanie, a w przypadku epidemii - realizowanie planów.
Zobacz także
Jakie to kraje?
Te, które teraz przychodzą mi do głowy to m.in. Liberia i Bangladesz.
Hubei był tylko jednym z hot spotów, które zidentyfikowaliście. Czy to znaczy, że zagrożenie podobne do tego, które widzimy dziś może przyjść też z innych miejsc?
Zdecydowanie. I chociaż nie wiemy gdzie i kiedy dojdzie do kolejnego wybuchu, to mamy dane pokazujące nam, gdzie powinniśmy nasilić działania zapobiegające epidemii.
O koronawirusie w Hubei jednak wiedzieliście.
Tak, ale nikt nie był w stanie przewidzieć, że będzie to właśnie SARS-CoV-2. Równie dobrze mógł to być wirus podobny do SARS lub MERS, które są dużo bardziej śmiertelne ale nie rozprzestrzeniają się tak skutecznie.
Jaki scenariusz byłby najgorszy?
Moim największym zmartwieniem jest kolejna, wirusowa choroba układu oddechowego. Ptasia grypa jest niezwykle groźną chorobą, ale na razie nie przenosi się dobrze pomiędzy ludźmi. Gdyby jednak zmutowała w tym kierunku, to jej efekt byłby tragiczny, a sytuacja zdecydowanie gorsza od tej, którą obserwujemy dziś.
Wymieniłaś kilka krajów, które poczyniły pewne przygotowania do epidemii, ale jak widać potrzebne są akcje globalne. Czy takie są podejmowane?
Jednym z naszych sukcesów jest współpraca z Światową Organizacją Zdrowia w celu wpisania choroby X na listę 10 priorytetowych chorób, czyli tych, które stanowią znaczne zagrożenie dla zdrowia publicznego, a badania nad nimi powinny być priorytetem.
Co to jest choroba X?
To choroba, której dziś nie znamy, ale która w pewnym momencie zaatakuje i wywoła pandemię. Celem jej wpisania na listę chorób WHO było przygotowanie odpowiedzi na globalne zagrożenie. Niektórzy eksperci oceniają, że SARS-CoV-2 jest właśnie jedną z możliwych chorób X i na pewno będą kolejne. Niestety do tej, którą mamy dziś nie przygotowaliśmy się wystarczająco dobrze.