Komisja przegłosowała zmiany w sprawie cenzury w internecie. Teraz wszystko w rękach europosłów
Klamka niemal zapadła. Komisja Prawna Unii Europejskiej przegłosowała dyrektywę o "cenzurze internetu". Jej finalne przyjęcie to już bardziej czysta formalność.
20.06.2018 | aktual.: 20.06.2018 14:53
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Za przyjęciem ustawy o prawach autorskich i jednolitym rynku cyfrowym, określanej mianem "ACTA 2", która może spowodować cenzurę w internecie, zagłosowało 15 członków komisji, 10 było przeciw. O wyniku głosowania poinformowała europosłanka Julia Reda, która jako pierwsza informowała o tej inicjatywie ustawodawczej.
Dalszymi krokami jest skierowanie prac nad dyrektywą do parlamentu i głosowanie plenarne, które zadecyduje, czy Parlament UE przyjmie decyzję Komitetu Prawnego. Jak mówi WP Tech Julia Reda, prawdopodobieństwo, że ta dyrektywa zostanie przyjęta, jest wysokie. Zapowiedziała, że postara się, by głosowanie zakończyło się z wynikiem na "nie", w celu powstrzymania cenzury w internecie. W tym przypadku parlamentarzyści będą debatować nad poszczególnymi punktami dyrektywy w kolejnej sesji, która odbędzie się we wrześniu.
Czemu "cenzura internetu"
Dyrektywa ma chronić twórców treści, na przykład portale internetowe, dać im większe prawa oraz przeciwdziałać plagiatom i kradzieży ich oryginalnych materiałów. Ma im też dać im poważny zastrzyk finansowy za pośrednictwem licencji i "podatku od linków". Jednak może stanowić furtkę dla cenzury w internecie
Największe kontrowersje budzą dwa artykuły dyrektywy: 11 i 13. Pierwszy mówi o zakazie udostępniania skrótów wiadomości i artykułów na portalach społecznościowych (Facebook, Twitter), agregatorach linków (Wykop) czy aplikacjach newsowych (Squid). Dziś możemy bez problemów i - co ważniejsze - bezpłatnie dzielić się interesującymi linkami, którymi zawsze towarzyszą krótkie podsumowania (ang. snippet), docelowo Artykuł 11 to zmieni, stąd oskarżenia o cenzurę w internecie.
Zobacz też: Polscy europosłowie o głosowaniu
Z kolei Artykuł 13 mówi o wprowadzeniu rozwiązań, które przez przeciwników nazywane są "automatami cenzurującymi". W obecnej formie przepisy zawarte w artykule przewidują, że właściciele stron internetowych, na które użytkownicy mogą wrzucać obrazy, wideo i muzykę, będą musieli automatycznie sprawdzać każdy materiał jeszcze przed jego wrzuceniem. Wszystko po to, by upewnić się, że nie narusza praw autorskich, pogłębiając jednocześnie cenzurę w internecie
Algorytmy nie są jednak zawsze w stanie ocenić kontekst, w jakim pojawia się muzyka lub obrazy, które mogą kwalifikować się do usunięcia, przyczyniając się do cenzury w internecie. Przez to może zostać zablokowane wideo z mruczącym kotem czy z dzieckiem śpiewającym piosenkę. Ostatnio w serwisie YouTube zablokowane zostało wideo z wykładu, na którym w tle słychać było fragment utworu muzycznego. Natomiast NASA straciła własne wideo z Marsa.
Ustawa jednak nie taka zła?
"Chcemy protestować przeciwko cenzurze? Dobre sobie, przecież od lat to, co oglądamy w wyszukiwarkach czy społecznościowym streamie jest niczym innym, jak formą cenzury. To informacje przesiane przez sito, którego jedynym celem jest przedstawienie nam takich treści, dzięki którym ktoś będzie mógł jakoś zarobić. Sprzedać nam usługę, wygrać wybory, przekonać do produktu", pisze Łukasz Michalik w felietonie na WP Tech.
Nie wszyscy podzielają entuzjazm Łukasza. Od kilku dni trwa wielkie poruszenie na serwisie Wykop.pl. Wiele wskazuje na to, że wprowadzenie Artykułu 11 i 13 może oznaczać poważne kłopoty społecznościowego portalu, stąd protesty przeciw cenzurze internetu.