Katastrofa w Swierdłowsku. Skażone wąglikiem miasto jak poligon broni biologicznej

W marcu 2023 roku w Rosji wykryto co najmniej kilka przypadków zakażenia wąglikiem. Źródło zagrożenia udało się zlokalizować, w wyniku czego objęto kwarantanną całą wieś Starojewo Aktaszewo. Rosjanie dobrze wiedzą, jak zabójczy może być wąglik – w wyniku rozszczelnienia wojskowego laboratorium skazili nim niegdyś całe miasto. Swierdłowsk (obecnie Jekaterynburg) zamienił się w poligon broni biologicznej.

W 1979 roku Rosjanie skazili własne miasto wąglikiem
W 1979 roku Rosjanie skazili własne miasto wąglikiem
Źródło zdjęć: © Mira Safety
Łukasz Michalik

02.04.2023 | aktual.: 02.04.2023 15:36

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Broń biologiczna bywa nazywana "bronią masowego rażenia dla biednych". Jest w tym wiele prawdy – jest tania w produkcji, skuteczna, niewidzialna w czasie ataku, a zarazem łatwa do ukrycia i przenoszenia. W materiałach Wojskowego Centrum Kształcenia Medycznego w Łodzi można znaleźć także kosztorys operacji na wielką skalę z wykorzystaniem różnego rodzaju broni.

Wynika z niego, że porażenie kilometra kwadratowego jest najdroższe w przypadku broni konwencjonalnej, jednak koszt znacząco spada dla broni jądrowej, jeszcze niższy jest dla paralityczno-drgawkowych środków chemicznych, a zabijanie na masową skalę okazuje się najtańsze w przypadku użycia broni biologicznej. Czyli – konkretnie – czego?

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Choroba jako broń

Podręcznikowa definicja wskazuje, że bronią biologiczną mogą być patogenne mikroorganizmy, wirusy a także – w przypadku nieco szerszej definicji – toksyny o biologicznym pochodzeniu.

Przykładem tych pierwszych jest np. wąglik, drugich – wirus ospy, a do trzeciej kategorii można zaliczyć np. rycynę użytą przed laty przez KGB (lub bułgarskie służby specjalne) do skrytobójczego zamachu na dysydenta Gieorgiego Markowa.

Nic zatem dziwnego, że zarówno największe mocarstwa, jak i mniejsze kraje, a także różne organizacje terrorystyczne badały, produkowały i gromadziły niebezpieczne dla człowieka bakterie czy wirusy, niekiedy próbując – w kontrolowanych warunkach – rozwinąć je w taki sposób, aby jak najlepiej pasowały do scenariusza przyszłej wojny.

Laseczka wąglika (Bacillus anthracis)
Laseczka wąglika (Bacillus anthracis)© Domena publiczna

Niekiedy – jak w Stanach Zjednoczonych w październiku 1950 roku – broń taką celowo testowano na własnych obywatelach. Zdarzały się jednak wypadki, w których do jej uwolnienia dochodziło bez żadnego nadzoru.

Katastrofa w Swierdłowsku - przyczyny

"Wyjąłem filtr, był zapchany. Trzeba założyć nowy" – przeczytał 30 marca 1979 roku Nikołaj Czernyszow z popołudniowej zmiany w Instytucie Problemów Techniki Wojskowej w Swierdłowsku. Pod doskonale obojętną nazwą kryła się fabryka śmierci Swierdłowsk-19 – zakład Biopreparatu (Wszechzwiązkowego Instytutu Mikrobiologii Stosowanej) zajmujący się przemysłową produkcją wąglika (Bacillus anthracis).

Z punktu widzenia wojska wąglik to pożyteczna bakteria – jej przetrwalniki są odporne i łatwe do długotrwałego przechowywania, a największą śmiertelność zbiera po zakażeniu poprzez układ oddechowy. W praktyce oznacza to, że po rozpyleniu wąglika nad określonym obszarem można zabić mieszkających tam ludzi bez powodowania dużego zagrożenia dla własnych wojsk wkraczających niedługo po ataku na porażony tą bronią teren.

Tak zabija wąglik
Tak zabija wąglik© Wirtualna Polska

Dlatego Rosjanie – choć prekursorami bojowego użycia wąglika byli Anglicy – rozwijali jego bakterie w kierunku uzyskania możliwie dużej śmiertelności po zakażeniu drogą wziewną. Aby użyć wąglika w roli broni, potrzebowali suchego, lekkiego proszku, który można łatwo rozpylać i który dobrze roznosi się wraz z wiatrem.

W tym celu bakterie wąglika były rozmnażane, a następnie suszone, dzięki czemu mogły zostać użyte w roli zawartości głowic pocisków rakietowych. Robiono to na skalę przemysłową, a suszenie bakterii wymagało użycia dużych ilości gorącego powietrza. To – po spełnieniu swojej roli – opuszczało Instytut Problemów Techniki Wojskowej poprzez system filtrów zatrzymujących niebezpieczne mikroby wewnątrz zakładu.

Niestety, Nikołaj Czernyszow po przeczytaniu informacji o zdemontowaniu filtra zapomniał wpisać ją do dziennika zdarzeń i po skończonej pracy poszedł do domu. Jego zmiennik – przekonany, że wszystkie instalacje są gotowe do działania – rozpoczął suszenie kolejnej porcji śmiercionośnych mikrobów. Te, niezatrzymywane przez filtry, zaczęły unosić się nad zlokalizowanym w centrum miasta zakładem.

Katastrofa w Swierdłowsku została zatuszowana

Do lokalnego szpitala zaczęli zgłaszać się ludzie z nietypowymi objawami: wysypką i problemami z płucami. Wielu z nich umierało. Centralne władze zaalarmował I sekretarz Komitetu Obwodowego KPZR Borys Jelcyn – późniejszy prezydent – który zgłosił nagłą serię zgonów, rozpoczętą – jak później uznano – 2 kwietnia.

Jekaterynburg (dawniej Swierdłowsk) - widok współczesny
Jekaterynburg (dawniej Swierdłowsk) - widok współczesny© Lic. CC BY-SA 4.0, Vyacheslav Bukharov, Wikimedia Commons

Lekarze początkowo nie byli w stanie postawić właściwej diagnozy, bo – co było częste w Związku Radzieckim – przyczyny niespodziewanych śmierci starannie zatuszowano. Choć już 3 kwietnia na miejscu zaczęła działać specjalna komisja z głównym lekarzem sanitarnym kraju, jej zadaniem było przede wszystkim zatuszowanie całej sprawy.

Choć jako źródło problemów wskazano – zgodnie z prawdą – bakterie wąglika, to miały one pochodzić ze skażonego mięsa lokalnych zwierząt, którego wprowadzenie do obiegu przypisano czarnorynkowym handlarzom żywnością.

Za roznosicieli choroby uznano bezpańskie psy, które zostały dokładnie wybite w całym Swierdłowsku i jego okolicach, a rodziny ofiar dostały masowo fałszowane akty zgonu, wskazujące na różne przyczyny śmierci. Według różnych źródeł śmierć poniosło od 66 (dane oficjalne) do nawet 200 osób. Tysiące poddano hospitalizacji.

Plotki na temat przyczyn nagłych śmierci w Swierdłowsku zaczęły krążyć bardzo szybko, a sprawę jesienią 1979 roku opisały, bazując na poszlakach, zachodnie media. Katastrofa w Swierdłowsku została oficjalnie ujawniona dopiero w 1992 roku, kiedy to wspomniał o niej – będący wówczas rosyjskim prezydentem – Borys Jelcyn.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski