Jak‑130M podobny do polskich samolotów. Rosjanie budują następcę szturmowego Su‑25
Plany dotyczące opracowania przez Rosję nowego samolotu szturmowego stają się rzeczywistością. Następca Su-25 powstaje jednak na bazie konstrukcji o zupełnie innym przeznaczeniu, czyli samolotu szkolno-treningowego Jak-130. Dla przyszłych pilotów rosyjskiej maszyny może się to okazać śmiertelnym zagrożeniem.
27.09.2024 19:19
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jak-130 to samolot łudząco podobny do eksploatowanych w Polsce w roli maszyn szkolnych samolotów M-346 Bielik. Podobieństwo nie jest przypadkowe – obie konstrukcje wywodzą się od projektu opracowanego przed laty wspólnie przez biuro konstrukcyjne Jakowlewa i koncern Aermacchi (obecnie Leonardo). Drogi kooperantów z czasem rozeszły się i każdy z nich ukończył projektowaną maszynę samodzielnie.
Jak-130 nie miał być maszyną bojową i, jak zauważa serwis Defence 24, nieco ponad dekadę temu Rosjanie zdecydowanie odrzucali pomysł, aby na jego bazie zbudować samolot służący nie do szkolenia, ale do walki. Uznali wówczas, że konstrukcja jest – jak na samolot bojowy – zbyt delikatna.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Minęło kilkanaście lat i Rosja wraca do porzuconego niegdyś pomysłu, prezentując prototyp Jaka-130M, czyli wariantu bojowego. Choć oficjalnie nowa maszyna szturmowa ma być oferowana odbiorcom zagranicznym, zdaniem ekspertów w grę wchodzi także chęć zastąpienia lub przynajmniej uzupełnienia coraz mniej licznej floty samolotów szturmowych Su-25.
Rosjanie nie mają wyjścia, bo produkcja samolotów Suchoja została zakończona, plany zastąpienia ich bezzałogowcami okazały się nierealne, a w czasie walk w Ukrainie rosyjskie lotnictwo straciło co najmniej 33 maszyny tego typu. Można przypuszczać, że sprawność pozostałych, coraz bardziej wyeksploatowanych, również nie jest na wysokim poziomie.
Jak-130M podobny do FA-50PL
Rosyjski samolot przypomina wyglądem jedną z eksploatowanych w Polsce konstrukcji – Bielika – ale pod względem planowanych dla niego zadań bliżej mu do docelowej wersji innej polskiej maszyny, czyli FA-50PL. Po doposażeniu w nowoczesny radar i integracji z kierowanym uzbrojeniem lotniczym polskie samoloty będą mogły atakować cele naziemne spoza zasięgu obrony przeciwlotniczej.
Podobny scenariusz może się sprawdzić także i w przypadku rosyjskiego samolotu, jednak jego możliwości – ze względu na ograniczony udźwig (trzy tony) i zasięg, będą prawdopodobnie mocno ograniczone.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski