Ekspert bez ogródek. W razie wojny Niemcy nie zdołają obronić Berlina
W przypadku konfliktu zbrojnego armia niemiecka będzie w stanie obronić tylko tak małe miasto jak Augsburg – stwierdził Frank Haun, szef grupy firm obronnych KMW+Nexter Defense Systems (KNDS), w rozmowie z dziennikiem "Süddeutsche Zeitung". W jego ocenie problem leży głównie w niewystarczającej liczbie sprzętu i pojazdów wojskowych. Wyjaśniamy, co znajduje się na wyposażeniu niemieckiej armii i dlaczego – zdaniem Hauna – może mieć ona problemy z obroną stolicy.
Według szefa KNDS kraje NATO są w większości gotowe do obrony, a do tego mają potężnego sojusznika, jakim są Stany Zjednoczone. Twierdzi jednak, że w przypadku konfliktu zbrojnego nie wszyscy zdołają poradzić sobie z agresorem. – Europę można obronić tylko częściowo. A co z Bundeswehrą? Kiedyś miała ponad 2 tys. czołgów Leopard 2, teraz jest ich ok. 300. Z ich pomocą będzie może w stanie obronić Augsburg, ale na pewno nie Berlin – powiedział Haun.
W jego ocenie niemiecka armia cierpi także na znaczny deficyt artylerii lufowej i rakietowej. Opinia ta pokrywa się z analizami ekspertów, którzy alarmują, że gdyby Bundeswehra musiała prowadzić działania bojowe przeciwko poważnemu wrogowi, dostępne zapasy amunicji wystarczyłyby jej zaledwie na jeden lub dwa dni walk. Tym samym Niemcy nie spełniają standardu NATO, zgodnie z którym każdy kraj członkowski powinien posiadać zapasy amunicji co najmniej na miesiąc.
Niemcy nie zdołają obronić Berlina?
Malejąca liczba niemieckiego sprzętu ma oczywiście związek ze wsparciem udzielanym Ukrainie, jednak – jak zauważają krytycy – także przed wojną nie była ona na zadowalającym poziomie. Problemy z bronią pancerną tłumaczą jednocześnie, dlaczego Berlin nie wyraził dotąd zgody na dostawę pojazdów Leopard 2, o które wnioskowały Polska i Ukraina.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wspomniana konstrukcja była pierwszym w dziejach czołgiem podstawowym trzeciej generacji i do dziś uważana jest za jedną z najlepszych w swojej klasie. Za jej produkcję odpowiada koncern Krauss-Maffei Wegmann. Czołg jest napędzany silnikiem MTU MB 873 Ka 501 o mocy 1500 KM. Pozwala on osiągać maszynie prędkość maksymalną 72 km/h po utwardzanej drodze. Masa bojowa Leoparda 2 wynosi z kolei ok. 55 t.
Podstawowe uzbrojenie pojazdu stanowi armata Rh-M-120 kal. 120 mm. Ponadto możemy w nim znaleźć dwa karabiny maszynowe MG3 kal. 7,62 mm oraz nieruchome wyrzutnie granatów dymnych, które umieszczono po obu stronach wieży. Zasięg czołu wynosi ok. 550 km.
Niemieckie problemy z artylerią
Jedną z najbardziej znanych broni artyleryjskich, używanych przez niemiecką armię, jest Panzerhaubitze (PzH) 2000. Po rosyjskiej agresji parę egzemplarzy trafiło do obrońców Ukrainy. PzH 2000 to ciężka samobieżna haubicoarmata kal. 155 mm na podwoziu gąsienicowym.
Sprzęt jest wyposażony w silnik o 1000 KM, który zapewnia jej wysoką mobilność oraz pozwala osiągać po utwardzanej drodze prędkość dochodzącą do 60 km/h. Za produkcję tej broni odpowiada kilka czołowych koncernów zbrojeniowych: Krauss-Maffei Wegmann, MAK System Gesellschaft i Rheinmetall.
Masa własna tej konstrukcji sięga 57 t. Szybkostrzelność armatohaubicy wynosi 10-13 strz./min. W przypadku zastosowania standardowej amunicji zasięg ognia PzH 2000 wynosi 40 km. W broni można też jednak zastosować amunicję z dopalaczem rakietowym o zasięgu przekraczającym 50 km. Jednocześnie firma Rheinmetall twierdzi, że jej najnowsze pociski są w stanie razić cele z odległości sięgającej nawet 76 km.
Zdaniem specjalistów uzupełnienie luk w artylerii Bundeswehry może wynieść nawet 30 mld dolarów i potrwać do 2030 r. Przedstawiciele przemysłu obronnego twierdzą, że sprawy nie ułatwiają niemiecka biurokracja oraz krajowe przepisy dotyczące sprzętu wojskowego. – Dzisiaj muszę zadbać o to, aby powietrze w przedziale bojowym czołgu było tak samo czyste jak twoje lub moje, nawet podczas strzelania – zauważa Haun.
Adam Gaafar, dziennikarz Wirtualnej Polski