Dekada zmian. NATO wydaje na wojsko więcej niż reszta świata
Po długim okresie oszczędności i cięć wydatków na wojsko NATO zaczyna wykorzystywać swój wielki atut: nowoczesną, rozwiniętą gospodarkę. Już teraz przeznacza na obronność więcej niż reszta świata razem wzięta, jednak nie wszyscy członkowie Sojuszu zwiększają jego potencjał w sposób proporcjonalny do możliwości.
55 proc. globalnych wydatków na wojsko to wydatki NATO, które w poprzednim roku przeznaczyło na obronność ponad 1,5 bln dol. – wynika z raportu SIPRI (Stockholm International Peace Research Institute). Ta gigantyczna kwota robi nieco mniejsze wrażenie, gdy uwzględnimy, że dwie trzecie natowskich wydatków ponoszą Stany Zjednoczone.
Ponad pół biliona dol. wydawanych przez pozostałe kraje Sojuszu to jednak nadal więcej niż na wojsko wydają razem Rosja i Chiny. Nawet gdy uwzględnimy różnice w sile nabywczej, statystyki z ostatniej dekady jasno pokazują, jak agresywna polityka Rosji zainicjowała militarne przebudzenie zachodniej Europy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Doświadczanie wydarzeń muzycznych w XXI w. | Historie Jutra
W 2014 roku natowskie (bez USA) nakłady na obronę sięgnęły dna, docierając do poziomu 250 mld dol. - najmniej od końca zimnej wojny. Spadek był tym bardziej znaczący, że w międzyczasie do Sojuszu przystąpiły Polska, Czechy, Węgry, Bułgaria, Estonia, Litwa, Łotwa, Rumunia, Słowacja, Słowenia, Albania i Chorwacja.
2 proc. PKB na obronę
W tym samym okresie Rosja nieustannie atakowała swoich sąsiadów. W 1991 r. interweniowała militarnie na Litwie, w 1992 r. doprowadziła do secesji Naddniestrza, w 1993 r. oderwała Abchazję od Gruzji, w 1994 i 1999 r. zaatakowała Czeczenię, a w 2008 r. Gruzję.
Gdy w roku 2014 Rosja zaatakowała Ukrainę, zajmując Krym i doprowadzając do secesji Doniecka i Ługańska, NATO zareagowało. Pod naciskiem Stanów Zjednoczonych podczas szczytu w Newport w Walii przyjęto zobowiązanie, aby członkowie NATO przeznaczali na obronność co najmniej 2 proc. PKB. Członkowie Sojuszu potraktowali to zobowiązanie w różny sposób.
Przez długi czas część krajów nie spieszyła się z realizacją przyjętego celu - w 2014 r. spełniały go, poza USA, tylko Grecja i Wielka Brytania, a Polska i Estonia zbliżały się do 2 proc.
Dekadę później - w czerwcu 2025 r. - sekretarz generalny NATO Mark Rutte ogłosił, że wszystkie kraje NATO osiągnęły ustalony w Newport prób wydatków obronnych, a nakłady na obronność, nawet z wyłączeniem USA, wzrosły niemal dwukrotnie. Progres jest wyraźny - w 2023 r. próg osiągało 10 członków NATO, w 2024 – 23, a prognoza na rok 2025 zakłada wypełnienie zobowiązania przez wszystkie kraje NATO.
Problem w tym, że wykazywane w dokumentach zmiany nie w każdym przypadku przekładają się na wzrost zdolności obronnych Sojuszu.
Kreatywna księgowość
Choć Mark Rutte chwali NATO jako całość za wypełnienie przyjętego 11 lat wcześniej celu, w przypadku różnych państwa dwa proc. PKB przeznaczane na obronę oznaczają coś zupełnie innego.
Oczywistą różnicą są bezwzględne kwoty, bo do NATO należą zarówno gospodarcze potęgi, jak Niemcy, planujące wydać na wojsko w bieżącym roku rekordowe 86 mld euro, jak i niewielkie kraje. Własny próg w postaci 2 proc. dochodu narodowego (DNB zamiast PKB) ma Luksemburg, a z wydatków na armię zwolniona jest Islandia.
Problemem rzutującym na zdolności NATO jest jednak struktura wydatków. Skrajnym przykładem jest Belgia, która po latach oszczędzania na wojsku wydaje wprawdzie na obronę wymagane dwa proc. PKB, ale zaledwie 15 proc. budżetu przeznacza na zakupy broni i sprzętu wojskowego.
Jej wydatki obronne formalnie osiągnęły dwa proc. PKB nie dzięki inwestycjom w zdolności armii, ale poprzez wliczenie do nich m.in. emerytur dla byłych żołnierzy. Ponieważ Belgia podniosła świadczenia emerytalne, mogła zadeklarować wzrost wydatków na wojsko.
Było to łatwiejsze także z tego względu, że wydatki na personel to ponad połowa belgijskich wydatków na obronność, z czego aż 20 proc. to właśnie emerytury. Podobnie swoje budżety obronne "pompują" Włochy czy Bułgaria. Ich wydatki na wojsko rosną nieproporcjonalnie do realnego wzrostu zdolności sił zbrojnych.
Próby powiększania budżetu obronnego przy pomocy księgowych sztuczek dotyczą także Polski, a podawane przez polskie władze dane urealniło NATO. W 2024 r. zamiast deklarowanych 4,2 proc. PKB na obronność wydaliśmy 3,79 proc., a plany na rok 2025 zostały skorygowane z 4,7 proc. PKB do 4,48 proc. - od polskiego budżetu obronnego odliczono m.in. koszt obsługi zadłużenia Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych.
Nowe zobowiązania
To żonglowanie statystykami dostrzega również NATO, które w 2025 r. podczas szczytu w Hadze przyjęło nowy, bardzo ambitny cel związany z finansowaniem zdolności Sojuszu. Większość natowskich przywódców zgodziła się na podniesienie wydatków na obronność do poziomu 5 proc. PKB, co ma zostać osiągnięte do 2035 r.
Tak wysoki próg przyjęto z zastrzeżeniem, że bezpośrednie wydatki na wojsko mają sięgnąć 3,5 proc. PKB. Pozostałe 1,5 proc. PKB to inwestycje m.in. w ważną również dla innych sektorów gospodarki infrastrukturę czy cyberbezpieczeństwo.
Podniesiono również kwestię struktury wydatków - jeszcze w 2024 roku Sojusz zalecił, aby co najmniej 20 proc. środków przeznaczanych na wojsko wydawać na nowy sprzęt. Jeszcze przed dekadą wiele krajów byłoby daleko od spełnienia tego wymogu, ale obecnie – w czasach wielkich zakupów zbrojeniowych - większość państw członkowskich faktycznie kupuje broń.
Liderem jest w tym przypadku Polska, która połowę wydatków na obronność przeznacza na zakupy uzbrojenia. Plany polskiego rządu zakładają, że w 2026 roku na zbrojenia wydamy 200 mld złotych, co będzie stanowiło 4,9 proc. PKB.