Powrót do doktryny Breżniewa. Manewry Zapad to próba pokazania rosyjskiej siły
Ostatnie manewry Zapad były demonstracją potęgi Rosji. Tegoroczna edycja ćwiczeń zapowiada się skromniej, jednak Moskwa może próbować zastraszyć Zachód w inny sposób. W arsenale możliwych do użycia środków znajduje się test nowej superbroni lub symulacja wybuchu jądrowego.
Zamknięta granica z Białorusią i 30 tys. żołnierzy biorących udział w manewrach Żelazny Obrońca 2025 – to polska odpowiedź na zagrożenie, za jakie uważane są rosyjsko-białoruskie manewry Zapad. Ich scenariusz zakłada m.in. przebicie lądowego połączenie pomiędzy Białorusią i Obwodem Królewieckim i – prawdopodobnie – symulowane użycie broni jądrowej.
W odpowiedzi Polska prowadzi największe w tym roku manewry wojskowe, których kluczową część realizuje 18 Dywizja Zmechanizowana na poligonie w Orzyszu – w północno-wschodniej Polsce, nieopodal tzw. przesmyku suwalskiego. To jedyna lądowa droga łącząca resztę NATO z Litwą, Łotwą i Estonią.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Doświadczanie wydarzeń muzycznych w XXI w. | Historie Jutra
Do 18 Dywizji, nazywanej nieoficjalnie Żelazną, trafiło w ostatnim czasie wiele nowoczesnego sprzętu, jak wyrzutnie rakiet Homar-K, armatohaubice K9 czy moździerze Rak, a także czołgi Abrams. To właśnie z nimi – po raz pierwszy - współdziałać będą leasingowane od USA śmigłowce Apache, realizując część ćwiczeń o nazwie Żelazna Brama.
Polskie wojsko przetestuje także infrastrukturę powstającą w ramach Tarczy Wschód, rozproszone stanowiska dowodzenia oraz nowość, jaką jest JAGIC-u (ang. The Joint Air-Ground Integration Center) - system zarządzania ogniem połączonym.
Jednocześnie - w oddaleniu od Orzysza, w połudnowo-wschodniej Polsce, na poligonie w Nowej Dębie - terytorialsi, spadochroniarze i wydzielona część 18 Dywizji przeprowadzą ćwiczenia Ognista Burza - próbę działań obronny i opóźnienia natarcia atakującego przeciwnika. Łącznie, w ramach Żelaznego Obrońcy, tylko w Polsce przeprowadzanych jest 30 różnych ćwiczeń. Odpowiednik polskich manewrów prowadzą także - po swojej stronie granicy – Litwini.
Manewry przed atakiem
Dlaczego Polska i Litwa stawiają w stan gotowości tysiące żołnierzy, przerzucają siły nad granicę i z niepokojem obserwują manewry organizowane przez Rosję?
Poprzednia edycja rosyjsko-białoruskich manewrów miała miejsce w 2021 roku. W ćwiczeniach Zapad 2021 wzięło wówczas udział niemal 200 tys. żołnierzy i znaczne ilości sprzętu - na lądzie, wodzie i w powietrzu.
Pokaz siły został obudowany propagandowym przekazem o rosyjskich superbroniach bez "anałoga w mirie" (odpowiednika na świecie), które miały zapewniać Rosji techniczną przewagę - jak m.in. pociski hipersoniczne Kindżał, strategiczne rakiety S-28 Sarmat czy atomowe, podwodne drony Posejdon.
Niedługo po zakończeniu manewrów Moskwa ogłosiła swoje ultimatum, żądając od Zachodu m.in. wycofania natowskich sił z Polski, zaniechania ćwiczeń wojskowych w pobliżu rosyjskich granic, zaprzestania rozszerzania NATO czy wycofania rakiet średniego zasięgu tak daleko, by nie mogły razić celów na terenie Rosji.
Część jednostek zaangażowanych w ćwiczenia Zapad 2021 nie wróciła wówczas do swoich koszar - zostały skierowane nad granicę z Ukrainą. Pół roku później Putin rozpoczął "trzydniową specjalną operację wojskową", czyli trwającą do dziś wojnę.
Weryfikacja propagandy Moskwy
Wojna w Ukrainie pokazała nie tylko rosyjskie słabości, ale również determinację Putina i pogardę dla ludzkiego życia. Nieudolne kopiowanie doktryny "shock and awe" (szok i przerażenie) zakończyło się urzęźnięciem "drugiej armii świata" we wschodniej Ukrainie, a mozolne - choć widoczne w 2025 r. - wydzieranie Ukraińcom kolejnych hektarów terenu i gruzów okupione jest śmiercią setek tysięcy Rosjan.
Jednocześnie zweryfikowane zostały putinowskie superbronie - rzekomo niemożliwy do zatrzymania Kindżał nie stanowi dla systemu Patriot żadnego wyzwania, a próby pocisku S-28 Sarmat kończą się nieplanowanymi eksplozjami i komunikatami o problemach technicznych.
W takich warunkach Moskwa organizuje - po latach przerwy - nową edycję manewrów Zapad. I po raz kolejny, nie mając innych argumentów, usiłuje zastraszyć Zachód atomowym szantażem - bo tak należy rozumieć spekulacje o możliwej symulacji użycia broni jądrowej w czasie ćwiczeń.
Nowa doktryna Breżniewa
Przez ponad dwie dekady fundamentem sowieckiej polityki zagranicznej była doktryna Breżniewa - koncepcja, według której Moskwa sama sobie dawała prawo do interweniowania w krajach, które uznawała za sowiecką strefę wpływów, a w których jej interesy mogły być w jakiś sposób zagrożone.
Ta właśnie koncepcja stała za interwencją - wspólnie z innymi krajami Układu Warszawskiego – w Czechosłowacji czy inwazją na Afganistan. Po rozpadzie bloku wschodniego doktrynę Breżniewa miała zastąpić doktryna Sinatry, która - zgodnie z tytułem piosenki Franka Sinatry "My Way" - pozwalała krajom z rosyjskiej strefy wpływów na podążanie własną drogą.
Odprężenie nie trwało długo. 34 lata od rozpadu ZSRR Rosja przeznaczyła na nieustanne atakowanie swoich sąsiadów. W 1991 roku zaatakowała Litwę, w 1992 r. sprowokowała secesję Naddniestrza, a w 1993 r. doprowadziła do oderwania Abchazji od Gruzji.
W latach 1994-1996 Rosja walczyła z Czeczenią, próbującą uzyskać niepodległość, w 1999 r. zaatakowała Czeczenię ponownie, kończąc krótki okres jej suwerenności, a w 2008 roku najechała Gruzję.
W 2014 roku przeprowadziła z pomocą "zielonych ludzików" secesję Donbasu i Ługańska, i zajęła ukraiński Krym, a w roku 2015 wysłała korpus ekspedycyjny do Syrii, chroniąc przed ostatecznym upadkiem swojego poplecznika, Baszszara al-Asada.
W styczniu 2022 r., tuż przed pełnoskalowym atakiem na Ukrainę, Rosja zdołała jeszcze interweniować - formalnie na wniosek lokalnych władz - w Kazachstanie, do którego wysłała 2 tys. żołnierzy w ramach tzw. misji pokojowej Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym.
Trudno oceniać te działania inaczej, niż jako powrót do doktryny Breżniewa - Moskwa interweniuje wszędzie tam, gdzie ludzie, wybierając pomiędzy "russkim mirem" a choćby namiastką utożsamianej z Zachodem wolności, mają odwagę wybrać to drugie.
Dlatego niepokój Zachodu, a zwłaszcza sąsiadów Rosji, wywołany manewrami Zapad, trudno uznać za przesadzony. Symulowany atak atomowy czy użycie nowej superbroni, za którą Moskwa uznaje pocisk balistyczny Oresznik,to nowa próba przekonania świata o rosyjskiej sile. Można tylko przypuszczać, jakie żądania czy działania poprzedza ten pokaz.