Rosyjski balon nad Polską. Dlaczego aerostaty są trudne do zestrzelenia?
Rosyjski balon, który zerwał się z uwięzi, wleciał w polską przestrzeń powietrzną znad obwodu królewieckiego i przemieszczał się na wschód. Wojsko uspokajało, że aerostat nie stanowił zagrożenia, a jego lot był monitorowany. Wyjaśniamy, dlaczego ewentualne zniszczenie balonu nie jest łatwym zadaniem.
20.06.2024 | aktual.: 21.06.2024 06:17
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało w czwartek popołudniu o rosyjskim balonie, który w obwodzie królewieckim zerwał się z uwięzi i przelatuje nad Polską. Jego pojawienie się nie było zaskoczeniem – utratę kontroli nad balonem zgłosiła z wyprzedzeniem strona rosyjska. Zgodnie z przekazem wojska, obiekt miał opuścić naszą przestrzeń powietrzną wieczorem tego samego dnia.
Choć balon – według komunikatu wojska – nie stanowił zagrożenia, wśród internetowych komentarzy nie brakuje głosów, że należało go zniszczyć. Niezależnie od politycznych aspektów takich działań warto zauważyć, że niszczenie aerostatów – zwłaszcza tych poruszających się na dużej wysokości – wbrew pozorom wcale nie jest proste. Wyjaśniamy, z czego wynika ich odporność.
F-22 Raptor kontra chiński aerostat
Na początku 2023 roku świat z uwagą śledził informacje o chińskich balonach nad Stanami Zjednoczonymi. Niektóre z nich przemieszczały się na dużej wysokości, sięgającej niemal 20 km.
Ze względu na niepewność co do przenoszonego przez nie ładunku, Amerykanie nie decydowali się na ich zestrzelenie nad swoim lądowym terytorium.
Pierwsze zestrzelenie – już nad Atlantykiem – zostało wykonane przez samolot F-22, czyli wyspecjalizowany myśliwiec przewagi powietrznej. Użycie tej właśnie maszyny nie było przypadkiem, bo – choć aerostat wydaje się łatwym celem – jego zniszczenie wcale nie jest proste.
Odporne zeppeliny wypełnione wodorem
Dowodów na to dostarczyła już pierwsza wojna światowa. Choć stosowane wówczas sterowce były wypełnione wodorem, żadnego z nich nie zniszczono przez niemal cały pierwszy rok wojny.
Przedziurawienie powłoki sterowca – nawet w wielu miejscach – nie powodowało istotnego ubytku nośnego gazu, a szkieletowa konstrukcja zeppelinów była w stanie przetrwać nawet wybuch szrapnela.
Sterowce wracały do baz mimo uszkodzeń czy licznych przestrzelin, wykazując się – dzięki wspierającej powłokę ażurowej konstrukcji – bardzo wysoką odpornością. Zmianę przyniosło dopiero opracowanie specjalnej, zapalającej amunicji, która w drugiej połowie wojny stała się prawdziwym postrachem "latających cygar".
Dlaczego trudno zestrzelić balon?
Z podobnymi problemami mierzą się piloci współczesnych samolotów bojowych, wysłanych w celu zniszczenia balonów stratosferycznych. Ponieważ lecą one na bardzo dużej wysokości, różnica ciśnień pomiędzy wnętrzem balonu a otaczającym go, rozrzedzonym powietrzem jest tak mała, że nawet tysiące trafień – a zatem tysiące dziur w powłoce – nie powoduje szybkiego upadku balonu.
Przekonali się o tym m.in. piloci kanadyjskich samolotów wielozadaniowych CF-18 (kanadyjski wariant Hornetów). W 1998 roku Kanada – po utracie kontroli nad własnym balonem meteorologicznym – aby uniknąć międzynarodowych reperkusji wysłała własne myśliwce z zadaniem zestrzelenia balonu nim ten zdoła zbliżyć się do rosyjskiej przestrzeni powietrznej.
Aerostat został wówczas trafiony ponad tysiącem pocisków z działek 20 mm, ale nie spowodowało to jego upadku. Nieskuteczny okazał się także ostrzał pociskami przeciwlotniczymi, które przelatywały przez delikatną powłokę bez detonacji.
Rozwiązaniem, jakie sprawdziło się w przypadku Stanów Zjednoczonych i chińskich balonów, jest zastosowanie pocisków z głowicą zbliżeniową. Jej eksplozja w pobliżu aerostatu powoduje rozerwanie powłoki na bardzo dużej powierzchni, co uniemożliwia balonowi dalsze utrzymywanie się w powietrzu.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski