Wygląda jak mięso, smakuje nawet lepiej. Spróbowałem Beyond Burgera
Beyond Burger to wegańska odpowiedź na klasyczną wersję z mięsem. Strukturą, smakiem i wyglądem przypomina smażoną wołowinę. Jestem mięsożercą i nie wstydzę się tego - ale jednocześnie nie mogłem się doczekać momentu, kiedy zacznę jeść mięso stworzone w laboratorium.
11.04.2019 | aktual.: 16.04.2019 15:34
Beyond Meat, Beyond Burger czy Impossible Burger to kolejny krok w stronę sztucznego mięsa. Na moment, aż w menu fast-foodów pojawią się w pełni syntetyczne burgery, czekam od lat. Chodzi mi oczywiście o prawdziwy kawałek mięsa, ale za to taki, przy którego produkcji nie ucierpi żadne zwierzę, od podstaw stworzony sztucznie. Z resztą w przyszłości będziemy jeść takie mięso, czy tego chcemy, czy nie.
Co prawda Beyond Meat to jeszcze nie ten etap, obecnie sztuczne mięso kosztuje grube tysiące dolarów, ale już jest naprawdę nieźle. A z czego robi się takie cudo? Mój burger składał się z białka grochu, skrobi ziemniaczanej, oleju kokosowego i bobu. "Krwistości" nadaje mu sok z buraka. Jak twierdzą producenci, jeden kotlet zawiera 20g białka (roślinnego), czyli więcej niż w przypadku mięsa wołowego.
Pomysł na Beyond Meat powstał w amerykańskim start-upie. W USA jest zresztą od dawna hitem. Już w 2013 roku zarobki firmy wyniosły blisko 33 miliony dolarów, a w 2017 w biznes wszedł Leonardo DiCaprio, od lat związany z walką na rzecz praw zwierząt. Niestety produkcja ogranicza się jedynie do USA, reszcie świata pozostaje import.
Beyond Burger w Polsce
Od 10 kwietnia w warszawskich wegańskich burgerowniach Krowarzywa pojawił się "limitowany" Beyond Burger. Jadałem już wcześniej wegańskie burgery. Sporadycznie, nie uważam się za eksperta. Ale dotychczas spotkania z niemięsnymi odpowiednikami nie robiły na mnie wrażenia. Bywały niezłe, ale wciąż pozostawały "kanapką z warzywami".
Cena mnie trochę przeraziła. 29 zł za burgera to za dużo. Owszem, w sporej części warszawskich burgerowni zapłacimy podobną kwotę. Ale są również lokale serwujące dobre, solidne burgery za kilkanaście złotych. Ale było warto.
Pierwsze wrażenie z Beyond Burgera było całkiem pozytywne. W smaku zupełnie jak mięso, a nawet trochę lepsze. Struktura kotleta bardzo podobna do mięsnej. Różnica taka, że w przypadku wołowiny mielibyśmy raczej nierówną powierzchnię kotleta, a w przypadku Beyond Burger jest on bardzo "ułożony".
Pomimo braku mięsa byłem totalnie syty, ale nie czułem się ciężko. Po tłustych kanapkach z bekonem i dużą ilością sera nieraz muszę tę niezdrową dietę "odleżeć". Tu obyło się bez efektów ubocznych - duży plus dla roślin.
Teraz już wiem, czemu nadal jem mięso
Wizyta w "Krowarzywa" była dla mnie ciekawym eksperymentem. Zrozumiałem, jaki jest problem tzw. "wegańskiego mięsa". I dlaczego wiele osób mówi, że nie dałoby rady przejść na warzywa. Z mięsem jest tak, że kupię je na każdym rogu i w każdym sklepie. To ta dostępność daje nam spory komfort i buduje przyzwyczajenie.
Przygotowanie identycznie sycącej i smacznej potrawy z produktów roślinnych wymaga o wiele więcej nakładu pracy. Z kolei oferowane przez niektóre sklepy "roślinne mięso" - cóż - nie smakuje najlepiej.
Ale teraz przekonałem się, że niemięsna dieta może być równie smaczna. Niestety na popularyzację takich smakołyków jak Beyond Burger przyjdzie nam poczekać. Kanapkę zobaczymy tylko w kilku miastach w lokalach sieci Krowarzywa - "do końca oferty". Liczę jednak, że za kilka lat podobne jedzenie zobaczę w każdym mieście i przez cały rok.