W USA wybierano nie tylko prezydenta, ale i przyszłość eksploracji kosmosu
Wtorkowe wybory w USA dla amerykanów stanowiły moment, w którym decydowali o swojej przyszłości na najbliższe pięć lat. Dla świata ten wybór zaważyć może o sytuacji geopolitycznej, ale także o przyszłości eksploracji kosmosu.
Na wynik wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych większość z nas patrzy przez pryzmat wiążących się z nimi zmian w polityce zagranicznej USA, zarówno pod względem współpracy gospodarczej, jak i militarnego zaangażowania. Jednakże konsekwencje decyzji, jaką podjęli wyborcy w USA, odczujemy także w dziedzinie, na którą spoglądamy wciąż z potencjalnie dalszej perspektywy, czyli w sektorze kosmicznym. Nawet rok opóźnienia w realizacji projektów może mieć bowiem poważne konsekwencje dla rywalizacji świata Zachodu i Wschodu.
Wybory, w których waży się najbliższa przyszłość eksploracji kosmosu
Donald Trump, który w 2025 r. zostanie 47. prezydentem USA, jest mocno wspierany przez ikonę eksploracji załogowej kosmosu - astronautę Buzza Aldrina, drugiego człowieka, który spacerował po Księżycu. Jednak najbardziej wybija się tutaj osoba Elona Muska, który wyłożył na wsparcie kampanii wyborczej 120 milionów dolarów. Tego drugiego kojarzymy z dwoma wielkimi biznesami - Tesla i SpaceX.
Pierwszy, związany z elektromobilnością, może wydawać się solą w oku Donalda Trumpa, otwarcie przyznającego, że nie ma nic złego w intensywnej eksploatacji paliw kopalnych, a także negującego kwestię ocieplenia klimatu. To jednak złudne wrażenie, bo Tesla jest amerykańskim przedsięwzięciem, które stanowić może, nie tylko w USA, przeciwwagę dla chińskiej branży elektrycznych samochodów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zbyt jasne, by było prawdziwe? Recenzja Hisense MiniLED 65U8Q
Bardziej interesująca dla zwolenników eksploracji kosmosu jest jednak przyszłość amerykańskiego sektora kosmicznego, którego kondycja, a także wzloty i upadki niejednego projektu naukowego czy też komercyjnego, zawsze w dużym stopniu były powiązane z polityką urzędującej administracji. Podobnego zdania są eksperci w branży, w tym Maciej Myśliwiec ze Space Agency.
- Wynik wyborów w USA z pewnością będzie miał znaczący wpływ na rozwój sektora kosmicznego w nadchodzących latach, zarówno w samych Stanach Zjednoczonych, jak i globalnie. Zmiany na stanowisku prezydenta mogą przyspieszyć lub zmodyfikować priorytety amerykańskiej eksploracji kosmicznej. Administracja Trumpa już wcześniej wyraźnie zainwestowała w programy kosmiczne, stawiając na szybki rozwój z pomocą sektora prywatnego i zapewniając dużą elastyczność takim firmom jak SpaceX - powiedział Maciej Myśliwiec w rozmowie z WP Tech.
Czy polecimy na Księżyc i Marsa szybciej?
SpaceX, pomimo pewnych potknięć, kroczy od sukcesu do sukcesu. W październiku 2024 r. łączna liczba misji kosmicznych firmy przekroczyła 400, a tylko w tym roku ma być ich prawie 150. Przy silnym poparciu urzędującego prezydenta, SpaceX jak i cały sektor prywatny mogą zyskać jeszcze więcej. Maciej Myśliwiec zwraca uwagę, że "w przypadku reelekcji Trumpa możemy oczekiwać kontynuacji tego trendu, co potencjalnie przyspieszy misje załogowe na Księżyc i Marsa".
- SpaceX z Elonem Muskiem na czele już dzisiaj pozostaje jednym z najważniejszych partnerów NASA i Departamentu Obrony, a jego bliska współpraca z nowym rządem USA może mieć istotne znaczenie dla finansowania jego projektów. Jeśli nowa administracja będzie nadal wspierać Muska, możliwe, że loty załogowe na Marsa mogą stać się realniejszym celem już w najbliższych dekadach. A SpaceX ostatnio udowodnił, że szybko i skutecznie rozwija swoją technologię w tym kierunku - ocenił Myśliwiec.
Donald Trump zgodnie z hasłem "Make America Great Again" zapewne będzie robił wszystko przy wsparciu potencjalnego doradcy w osobie Elona Muska, by ewentualne cięcia budżetowe nie dotknęły amerykańskiej branży kosmicznej, która ma obecnie jednego poważnego rywala w wyścigu na Księżyc - Chiny. Stanowią one poważne zagrożenie dla gospodarczej samodzielności USA, ale także Europy, a jednocześnie coraz szybciej pokonują kolejne kroki ekspansji w kosmos.
Tajkonauci, czyli chińscy astronauci, mają postawić stopę na Księżycu do 2030 r., jednakże, co podkreśla Maciej Myśliwiec, "działania kosmicznego sektora chińskiego i amerykańskiego nie są bardzo ze sobą powiązane". - Na tym etapie można powiedzieć, że Chiny konsekwentnie realizują swój program kosmiczny i tak naprawdę są obecnie liderem, jeżeli chodzi o eksplorację Księżyca. Niemniej gdybyśmy mieli duże natężenie działań ze strony sektora amerykańskiego, może się okazać, że będą musiały trochę zmodyfikować swój harmonogram - ocenia.
Zaangażowanie Elona Muska w politykę może przynieść nie tylko korzyści
Dla Chińczyków lądowanie, a dla Amerykanów powrót na Księżyc to kluczowe wyzwanie dla tych kosmicznych potęg na najbliższe lata. Warto zauważyć, że choć mówimy tu o dwóch najpotężniejszych gospodarkach świata, w przypadku USA ogromne znaczenie ma współpraca wielu wewnętrznych podmiotów, także spoza tego kraju - można powiedzieć, że na Księżyc wybierają się Chiny oraz reszta ludzkości reprezentowana przez USA.
Maciej Myśliwiec zauważa plusy, jak i potencjalne minusy tak dużego zaangażowania pojedynczego przedsiębiorstwa w wybory i politykę. - Zanim tam trafimy (na Marsa - przyp. red.), będziemy świadkami lądowania na Księżycu - programu, który teraz niestety doznaje znacznych opóźnień. Czy możemy spodziewać się większego zaangażowania NASA we współpracę ze SpaceX w tym zakresie? Przekonamy się, jednak pamiętajmy, że tak ścisła współpraca będzie rodzić ryzyko uzależnienia sektora od jednej, dominującej firmy - podkreśla.
- Warto mieć więc nadzieję, że Trump podobnie jak w poprzedniej kadencji nie będzie ograniczał wsparcia wyłącznie do SpaceX. Wówczas inne firmy, takie jak Blue Origin Jeffa Bezosa czy Dynetics, również miały możliwość rywalizacji o duże kontrakty, szczególnie w kontekście misji księżycowych. A to powinno przyspieszyć nasze księżycowe aspiracje i może jednak wylądujemy w tej dekadzie na Księżycu - dodaje.
Jak mówi Myśliwiec, "ewentualna polityka sprzyjająca konkurencji w sektorze prywatnym może otworzyć drzwi dla większej liczby prywatnych podmiotów, co pozwoliłoby na bardziej zróżnicowany i dynamiczny rozwój sektora". Ma jednak co do tego obawy. - Dominacja Muska, wynikająca z jego zaangażowania w kampanię Trumpa, będzie musiała być odpowiednio nagrodzona - przypuszcza.
Ważne jest, by ta potencjalna nagroda nie zburzyła przyjętego już planu. Jak twierdzi zastępca administratora NASA Jim Free, agencja musi trzymać się obecnych założeń - najpierw Księżyc w ramach programu Artemis, a dopiero później Mars.
A co z polskim sektorem kosmicznym?
Jak podkreśla nasz rozmówca, rozwój polskiego sektora kosmicznego jest ściśle związany z europejskim. - Dlatego zwiększona została składka do ESA. Oczywiście wszystko jest ze sobą powiązane, dlatego na tę chwilę i Europa jest uzależniona od SpaceX w zakresie wynoszenia towarów na orbitę - wyjaśnia.
To odniesienie do inauguracyjnego lipcowego lotu europejskiej rakiety Ariane 6, który -choć zakończony udanie - wykazał niedociągnięcia w projekcie. Jednakże nasz rozmówca podkreśla, że "Polski sektor ma swoje projekty i swoje cele które realizuje i nie powinien martwić się o ich realizację związku ze zmianą władzy w Stanach Zjednoczonych".
- Można oczywiście zastanowić się, jak będzie wyglądać potencjalna ekspansja polskich firm sektora kosmicznego i robotycznego na rynek amerykański, zapewne będzie obwarowana obostrzeniami, o których mówił Donald Trump w swojej kampanii. Jednak na tę chwilę nie wiemy jeszcze, jaka będzie rzeczywistość po zaprzysiężeniu nowego prezydenta - mówi Myśliwiec.