Ukrywają się od 54 lat. Prawie nikt nie wie, gdzie się znajdują
Wyzwaniem dla brytyjskiego odstraszania nuklearnego okazuje się obecnie nie działanie któregoś z wrogich państw, ale spadająca liczba chętnych do służby na okrętach podwodnych. Także tych, które pozostają w ukryciu przed światem od 54 lat.
Marynarka wojenna Wielkiej Brytanii (Royal Navy) dysponuje aktualnie 10 czynnymi okrętami podwodnymi. Cztery z nich to największe jednostki klasy Vanguard ("Vanguard", "Victorious", "Vigilant" i "Vengeance") przenoszące pociski balistyczne z głowicami nuklearnymi.
Poza tym na liście znajduje się pięć jednostek Astute, które są uzbrojone w pociski konwencjonalne, a nie nuklearne oraz najmniejszy okręt typu Trafalgar służący do zwalczania żeglugi i innych okrętów podwodnych. Szczególnie istotna rola przypada tym pierwszym, bo ich zadaniem jest zapewnienie, że Wielka Brytania w każdym momencie ma możliwość odpowiedzenia na atak nuklearny. Potrzebna jest do tego jednak również załoga, co teraz okazuje się problematyczne.
Jak duże są brytyjskie podwodne okręty nuklearne?
Nie ujawniono, jak wielu rekrutów brakuje. Wiadomo jednak, że okręty typu Vanguard potrzebują załogi liczącej ok. 135 odpowiednio wykwalifikowanych osób. To największe okręty mierzące niemal 150 m długości, cechujące się wypornością prawie 16 t. Są w stanie przenosić po 16 atomowych pocisków balistycznych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pozostałe okręty podwodne służące w Royal Navy są mniejsze, ale trudno nazywać je niewielkimi. Jednostki typu Astute mają bowiem ok. 100 m długości, a okręty z grupy Trafalgar nie więcej niż ok. 85 m.
W ramach nowego strategicznego partnerstwem z Australią i Stanami Zjednoczonymi brytyjska marynarka wojenna dąży do rozbudowy floty okrętów podwodnych o napędzie atomowym, co również będzie wymagało większej liczby marynarzy służących na tych jednostkach.
Okręty ukrywane od 1969 r.
Niezmiennie od 1969 r. przynajmniej jeden okręt klasy Vanguard wyposażony w głowice nuklearne stale znajduje się w nieujawnianym miejscu na morzu (w tym czasie pozostałe np. odtwarzają gotowość po powrocie z misji czy przechodzą potrzebne naprawy). Jednak utrzymanie tego środka odstraszania wymaga wystarczającej liczby marynarzy.
Muszą być oni gotowi regularnie spędzać miesiące pod wodą bez możliwości skontaktowania się z domem, często nawet nie wiedząc, gdzie zostaną rozmieszczeni. Z tym, jak potwierdza dowódca Royal Navy, admirał Ben Key, jest obecnie problem.
Marynarka wojenna musi zabiegać o chętnych do służby
W rozmowie z parlamentarnym tygodnikiem "The House" admirał Ben Key przyznał, że rekrutacja do służby na okrętach podwodnych okazuje się trudna.
- Jednym z wyzwań jest fakt, że obecnie w marynarce liczącej 29 tys. osób w populacji ok. 65 mln, w rzeczywistości jest bardzo niewiele osób, które mają bezpośrednie doświadczenie związane z pochodzeniem z rodziny marynarskiej. Natomiast jeśli spojrzeć 100 lat wstecz, wiele osób miało doświadczenie w rodzinie wojskowej lub marynarskiej - wyjaśnił wojskowy.