Ukraińska improwizacja. Armata przeciwlotnicza z czasów Stalina w nowej roli
Ukraińcy wykorzystują wszystkie dostępne metody do zwalczania Rosjan. Dochodzi nawet do użycia armat przeciwlotniczych KS-19 kal. 100 mm z czasów Stalina. Wyjaśniamy, czy ma to sens.
12.07.2023 | aktual.: 12.07.2023 20:40
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ukraińcy wykorzystują w charakterze artylerii pamiętające czasy Stalina armaty przeciwlotnicze KS-19, które były zmagazynowane w mieście Bałaklija w obwodzie chersońskim wyzwolonym latem 2022 roku. Warto zaznaczyć, że część zlokalizowanych tam armat Rosjanie wykorzystywali w formie wabików na ukraińską artylerię.
Armaty KS-19 wróciły więc do Ukraińców, którzy zdecydowali się je wykorzystać w charakterze artylerii, ponieważ maksymalny zasięg ognia pośredniego przeciw celom naziemnym może dochodzić nawet do blisko 20 km. Jest to o wiele więcej niż moździerze i może stanowić uzupełnienie dla haubic kal. 122 mm.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Lepsza taka artyleria niż żadna, skoro Ukraińcy dysponują jeszcze zdatną do użycia amunicją do niej. Warto zaznaczyć, że ukraińskie potrzeby są większe niż dostawy sprzętu i amunicji z Zachodu, a w kraju zniszczonym przez wojnę możliwości produkcyjne są ograniczone.
Z tego względu używanie zabytków, jak powyższa KS-19 czy wyrzutnie rakiet niekierowanych S-8 lub kal. 122 mm, ma jak najbardziej sens w przypadku Ukraińców. Co innego można powiedzieć o Rosji uważanej jeszcze niedawno za drugą armię świata, gdzie tego typu starocie i improwizacje to przejaw upadku.
Armata przeciwlotnicza KS-19 - zabójca bombowców z czasów Stalina
Prace nad rozwojem armaty przeciwlotniczej KS-19 sięgają jeszcze drugiej wojny światowej, kiedy to ZSRR poszukiwał możliwości zastąpienia dział przeciwlotniczych kal. 85 mm.
Efekt prac został jednak dopiero wdrożony do produkcji w 1947 roku, a lepsze możliwości przeciwlotnicze zapewniało połączenie większego kalibru działa (100 mm) i szybkostrzelności do 15 strz./min. Nowość umożliwiała bowiem zwalczanie celów w postaci bombowców poruszających się z prędkością do 1200 km/h na pułapie do 15 km.
Wszystko to zostało zamknięte w holowanym systemie o masie około 10 ton obsługiwanym przez 15 żołnierzy. Dzisiaj już te parametry nie robią wrażenia, ale możliwość wystrzeliwania 15,6-kilogramowych pocisków UOF-412 (stosowanych też w T-54/55) zawierających 1,5 kg trotylu na dystans do 20 km jest jeszcze użyteczna.
Ponadto armata może też korzystać z pocisków przeciwpancernych zdolnych przebić 185 mm stali pancernej, więc w ostateczności do zniszczenia wozów z rodziny BMP też się nadaje.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski