Ukraińcy ocenili abramsy. Amerykanie nie będą zachwyceni

Ukraińska załoga czołgu Abrams opowiedziała o swoich doświadczeniach i wrażeniach z wykorzystania tej maszyny. W rozmowie z Army TV pochwaliła m.in. intuicyjność obsługi, ale zwróciła również uwagę na opancerzenie słabsze niż niektórzy oczekiwali. Wyjaśniamy, w jaki sposób chronione są te czołgi.

Abrams w Ukrainie
Abrams w Ukrainie
Źródło zdjęć: © X | Ukrainian Front
Mateusz Tomczak

Do Ukrainy trafiło do tej pory 31 czołgów Abrams. Chociaż początkowo brano pod uwagę warianty M1A2, ostatecznie (także na prośby samych Ukraińców) na front trafiły starsze modele M1A1. To czołgi, które w standardzie posiadają opancerzenie z paneli ze zubożonego uranu, ale w wersjach wysyłanych do Ukrainy zastosowano wkłady wolframowe.

– Mówi się, że jest najmocniejszy. Że nawet ręka Zeusa go nie przebije, ale to nieprawda. Niestety tak nie jest – powiedział jeden z ukraińskich żołnierzy pytany o trwałość pancerza abramsa.

Abramsy nie są niezwyciężone

Na niektórych egzemplarzach ukraińskich abramsów widywano pakiety pancerza ARAT-1 z zestawu TUSK, czyli dodatkową warstwę pancerza reaktywnego, której rolą jest ograniczanie strat podczas wrogiego ostrzału. Chociaż są to czołgi znacznie lepsze i trwalsze niż większość znajdujących się na wyposażeniu ukraińskiej armii nie powinny być postrzegane jako niezwyciężone, o czym w rozmowie z WP Tech przypominał także gen. Waldemar Skrzypczak. Problematyczna okazuje się tu zwłaszcza ochrona wieży.

Do tej pory Rosjanie zniszczyli pięć czołgów Abrams. Trzy kolejne udało im się uszkodzić w stopniu, który na jakiś czas wyeliminował je z udziału w wojnie. Ukraińcy zaprzeczyli jednak doniesieniom mówiącym o całkowitym wycofaniu tych czołgów z frontu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Czołgi M1A1 Abrams były produkowane w latach 1985 - 1992. Są nie tylko trwalsze, ale również znacznie lepiej wyposażone niż poradzieckie czołgi, na których przed wojną (a w dużej mierze także teraz) opierała się ukraińska armia. Amerykanie montowali tutaj armatę gładkolufową kal. 120 mm, karabiny maszynowe kal. 12,7 mm i 7,62 mm oraz systemy NBC (ochrony przez bronią nuklearną, chemiczną i biologiczną).

Na pokładzie abramsów znajduje się też wiele systemów elektronicznych, ale mimo tego są oceniane przez Ukraińców jako czołgi, których obsługę łatwo opanować.

– Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem co jest w środku po przesiadce z T-64 pomyślałem, że opanowanie wszystkiego zajmie mi miesiące. Ale wszystkiego udało się nauczyć bardzo szybko. Można to opanować w tydzień – powiedział ukraiński strzelec obsługujący abramsa.

Mateusz Tomczak, dziennikarz Wirtualnej Polski

militariaczołgiwojna w Ukrainie
Wybrane dla Ciebie