To dzieje się naprawdę. Rosja wyciąga haubice z czasów bitwy o Berlin
Rosjanie cierpią na spore braki sprzętowe i na front trafia coraz starszy sprzęt. Teraz dostrzeżono, że przeciwko Ukraińcom przeciwnicy wykorzystują stare haubice M-30, które były wykorzystywane podczas II wojny światowej m.in. podczas zdobywania Berlina przez aliantów.
Rosjanie ze względu na ponoszone straty oraz niedostateczne możliwości produkcji luf do systemów artyleryjskich sięgają po coraz starsze rozwiązania. Warto zaznaczyć, że w poradzieckich składach haubice holowane kal. 122 mm i 152 mm często są na nowych zdjęciach satelitarnych pozbawione luf. Wynika to z faktu, że są one kompatybilne z cenniejszymi rozwiązaniami samobieżnymi jak 2S1 Goździk czy 2S3 Akacja.
Tymczasem artyleria holowana jest zastępowana zabytkami pokroju armat M-46 lub D-74, najprawdopodobniej pochodzących z Korei Północnej. Ponadto ruszane są rezerwy sprzętu pamiętającego czasu bitwy o Berlin. Na poniższym nagraniu widać haubicę M-30 na stanowisku artyleryjskim. Została ona trafiona przez drona FPV w lufę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Haubica M-30 - główna artyleria Armii Czerwonej
M-30 to haubica produkowana od 1939 r. do końca lat 50. XX wieku. Jest ona konstrukcją w kalibrze 122 mm, ale ze względu na krótką lufę o długości 22 kalibrów (2,7 m) jej zasięg dzisiaj nie jest imponujący, ponieważ wynosi maksymalnie 12 km. Warto zaznaczyć, że niektóre moździerze stosowane w państwach NATO mogą strzelać na taki dystans.
Z drugiej strony dla Rosjan nawet taka artyleria jest lepsza niż jej całkowity brak i może stanowić problem dla ukraińskich żołnierzy pozbawionych wsparcia kontrbateryjnego. Taki zabytek może wystrzelić do sześciu pocisków na minutę. Każdy pocisk zawiera ok. 3,7 kg materiału wybuchowego, a jego śmiertelne pole rażenia wynosi ok. 30 metrów.
Jednakże jeśli Ukraińcy dysponują w danym regionie dobrym rozpoznaniem, a do tego są wyposażeni w uderzeniowe drony FPV lub "Baba Jaga" (bądź sparowaną z nimi w czasie rzeczywistym artylerią), to M-30 wraz z załogą stanowi co najwyżej cel.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski