To był pokaz siły polskiej armii. Najnowszy sprzęt otworzył ogień
Na terenie Ośrodka Szkolenia Wojsk Lądowych Bemowo Piskie odbyło się wyjątkowe wydarzenie. W ramach pokazu Jesienny Ogień 23 publiczność mogła po raz pierwszy z bliska przyjrzeć się najnowszemu sprzętowi wojskowemu i jego możliwościom.
17.09.2023 | aktual.: 17.09.2023 20:58
Po defiladzie z okazji Święta Wojska Polskiego o wyposażeniu polskiej armii rozpisywali się dziennikarze niemal z całej Europy. Pod wrażeniem ostatnich zbrojeń byli m.in. Niemcy. Bardzo szybko pojawiła się kolejna okazja do przyjrzenia się nowoczesnej broni z bliska. W ramach pokazu Jesienny Ogień 23 zgromadzona publiczność zobaczyła ok. 70 sztuk różnego sprzętu wojskowego. Ministerstwo Obrony Narodowej zadbało o samoloty, czołgi, sprzęt artyleryjski czy transportery opancerzone. Tym razem wybrane jednostki otworzyły ogień.
Najnowszy sprzęt polskiej armii w akcji
Pojawił się sprzęt, który w ostatnich miesiącach Polska kupuje od największych mocarstw. Chodzi m.in. o myśliwce F-16, czołgi Abrams i wyrzutnie HIMARS nabywane od Stanów Zjednoczonych.
Pierwsze Abramsy dotarły do Polski w czerwcu, to warianty M1A. Są wyposażone w armatę kal. 120 mm. W późniejszym czasie nad Wisłę trafią też nowsze warianty M1A2. HIMARS to z kolei system artylerii rakietowej, który z racji swoich możliwości często określany jest jako "bóg wojny". Armie wielu państw cenią ten system za wysoką precyzję ataków. Mogą one być przeprowadzane przy pomocy pocisków GMLRS lub ATACMS o zasięgu dochodzącym do aż 300 km.
Jesienny Ogień 23 był też okazją do podziwiania sprzętu z Korei Południowej. Z tego azjatyckiego państwa Polska ściąga na swoje potrzeby czołgi K2 oraz armatohaubice K9 Thunder.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polski sprzęt również został zademonstrowany
Poza sprzętem zagranicznym w ramach pokazu Jesienny Ogień 23 na poligon wyruszył także sprzęt produkowany w Polsce, który jest nie mniej ważny dla naszej armii. W tym gronie są m.in. armatohaubice Krab, kołowe transportery Rosomak, bojowe wozy piechoty Borsuk czy samochody dalekiego rozpoznania ŻMIJA i bezzałogowce FlyEye przeznaczone do prowadzenia rozpoznania powietrznego.
Wiele polskiego sprzętu trafiło do Ukrainy w ramach wsparcia i pokazało swoją przydatność na froncie. Eksperci oraz ukraińscy żołnierze najczęściej zachwalają Kraby, są pod wrażeniem ich celności i mobilności, które wypadają nawet lepiej, niż sugeruje to oficjalna specyfikacja.
Wykorzystując pociski kal. 155 mm, Krab umożliwia prowadzenie ognia na dystansie do ok. 37 km. Zastosowano tu system kierowania ogniem rodziny Topaz, a także silnik o mocy 1000 KM rozpędzający prawie 50-tonową maszynę do 60 km/h. Polskie armatohaubice stały się priorytetowym celem Rosjan, którzy obawiają się kolejnych strat, jakie mogą wyrządzić w ich szeregach.
Kilka dni temu do sieci trafiło nagranie pokazujące jeden z oddziałów ukraińskiej armii korzystający z Rosomaka. Wcześniej ukraińscy oficerowie wywiadu mówili o FlyEye, dron został przez nich określony jako "niewidzialny samolot".
Mateusz Tomczak, dziennikarz Wirtualnej Polski