Tajemnica posągów z Wyspy Wielkanocnej rozwiązana. Są nowe badania
Od lat naukowcy toczą spory o sposób, w jaki posągi znalazły się w konkretnych miejscach na Wyspie Wielkanocnej. Według najnowszych badań, "przeszły" one na swoje miejsca dzięki sprytnym technikom mieszkańców. Amerykańscy archeolodzy opisali swoje wnioski w "Journal of Archaeological Science".
Wyspa Wielkanocna, zwana również Rapa Nui, słynie z monumentalnych posągów moai. Te olbrzymie figury wykute z wulkanicznego kamienia przedstawiają często wodzów lub postacie przodków. Mieszkańcy wznosili je w okresie około 1400–1650 roku. Wbrew pozorom te rzeźby nie przedstawiają wyłącznie głowy - mają też resztę ciała. Archeolodzy z amerykańskich uniwersytetów Binghamton oraz Arizona, przeanalizowali fizykę posągów i sposób ich transportu. Nowe wnioski przedstawili na łamach naukowego czasopisma "Journal of Archaeological Science".
Jak posągi moai na Wyspie Wielkanocnej "chodziły"?
Tajemnica, którą kryją, rodzi pytania, jak się tam w ogóle znalazły? Cóż, odpowiedź wydaje się zaskakująco prosta: "chodziły". Oczywiście nie dosłownie, ale z pomocą ludzi. Amerykańscy archeolodzy - prof. Carl Lipo i dr Terry Hunt - uważają, że kamienne posągi były transportowane poprzez "chodzenie". Dzięki ich szerokim, D-kształtnym podstawom i lekkiemu nachyleniu do przodu, moai były przemieszczane w ruchu zygzakowatym przez mieszkańców, co tworzyło drogi na wyspie.
Odkrycie na Wyspie Wielkanocnej może zmienić historię
Po dotarciu do celu, jak twierdzą badacze, posągi były dodatkowo rzeźbione, aby mogły stać na swoich platformach, i otrzymywały oczy z białej muszli lub koralu z obsydianowymi źrenicami, by obudzić w nich życie i nadać im "arinja ora" – żywą twarz (samo słowo "moai" oznacza "aby mógł istnieć").
Niektóre z prawie 1000 moai na tej oceanicznej wyspie nigdy nie dotarły do swojego ostatniego miejsca honorowego. Kryją się w trawach, niektóre leżą na boku, inne wyglądają, jakby od zawsze próbowały stanąć, ale nigdy nie mogły się podnieść. Upadłe moai rozpoczęły swoją podróż z kamieniołomu, ale doznały upadków, które uniemożliwiły im przybranie ostatecznej formy.
Legenda głosi, że zmiennokształtna Nuahine Pīkea 'Uri przewróciła niektóre z nich ze złości, ale naukowcy wskazują, że bardziej prawdopodobne jest, że w niektórych kamiennych rzeźbach znajdowały się nierówności, a większość prób ponownego postawienia ciężkich rzeźb kończyła się niepowodzeniem.
Mieszkańcy wyspy z wysokim poziomem wiedzy inżynierskiej
Tym właśnie leżącym i niedoskonałym rzeźbom dokładnie przyglądała się dwójka archeologów. Hunt i Lipo stworzyli cyfrowy model i zbudowali własną replikę w skali, która miała 4,5 metra szerokości i ważyła około 4,35 tony. Pochylenie posągu do przodu również przyczyniło się do jego ruchu kroczącego, dzięki czemu transport był tak wydajny. Zespół 18 osób zdołał pomyślnie przejść z posągiem 100 metrów w zaledwie 40 minut.
Ich badania wykazały, że transport posągów na Wyspie Wielkanocnej odzwierciedla wysoką wiedzę inżynierską i umiejętność obserwacji dawnych mieszkańców. "Systematyczna ocena dowodów pokazuje, że sukces transportu moai ujawnia zaawansowaną wiedzę z zakresu fizyki i inżynierii wśród starożytnych mieszkańców wyspy Rapa Nui" – stwierdzili Lipo i Hunt w niedawno opublikowanym badaniu w czasopiśmie "Journal of Archaeological Science".
To obala wcześniejsze teorie, że moai były ciągnięte na plecach, zwłaszcza że byłyby bardziej podatne na złamanie w okolicy szyi. Na wyspie nie było również wystarczająco dużo twardego drewna, aby zapewnić wystarczającą ilość kłód do toczenia posągu tej wielkości po wyspie.
Jak dodają, transport posągów opierał się na zasadach mechanicznych, uzyskanych dzięki uważnej obserwacji i innowacyjnemu rozwiązywaniu problemów. To "świadectwo polinezyjskiej pomysłowości, która 'przeszła"'do historii" - napisali.