Setki czołgów Rosjan. Ukraińcy nawet nie myślą o ataku

Większość poradzieckich czołgów, bojowych wozów piechoty i systemów artyleryjskich od dziesięcioleci stacjonuje pod gołym niebem w kilku bazach na terenie Rosji. Dlaczego Ukraińcy ich nie atakują? Odpowiedzi na to pytanie udzielił jeden z analityków OSINT.

Poradziecki sprzęt w rosyjskiej bazie, zdjęcie ilustracyjne
Poradziecki sprzęt w rosyjskiej bazie, zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © X, @PoderioMilitar
Mateusz Tomczak

Na ciekawą analizę opublikowaną na kanale Covert Cabal uwagę zwróciła ukraińska agencja UNIAN. Wraz z kolejnymi miesiącami wojny w Ukrainie i dużymi stratami, bazy z poradzieckim sprzętem stały się głównym źródłem dostaw dodatkowych czołgów, bojowych wozów piechoty i systemów artyleryjskich na potrzeby armii Putina walczącej w Ukrainie. Nigdy nie pojawiła się jednak próba ataku na jedną z takich lokalizacji.

Bazy z poradzieckim sprzętem. Zachodnia broń tam nie sięga

Z punktu widzenia Ukraińców jednym z głównych problemów wskazanych przez analityka jest odległość, jaka dzieli rosyjskie bazy od granic z Ukrainą. Większość z nich znajduje się poza Uralem, w tym na Dalekim Wschodzie, jak chociażby magazyny w Dacznoje w pobliżu Jużno-Sachalińska ponad 6 tys. km od Ukrainy.

Zachodni sojusznicy nie przekazali Ukrainie broni o takim zasięgu. Stany Zjednoczone wysłały pociski ATACMS pozwalające atakować cele oddalone o maksymalnie 300 km, a Wielka Brytania i Francja pociski manewrujące Storm Shadow/SCALP-EG o zasięgu do ok. 500 km. Nawet w przypadku przekazania Ukrainie pocisków Tomahawk o zasięgu ok. 2 tys. km część baz z poradzieckim sprzętem i tak byłaby bezpieczna.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Ataki dronami w tym przypadku byłyby mało opłacalne

Teoretycznie Ukraina mogłaby skorzystać z innej broni - własnych dronów dalekiego zasięgu, które sprawdziły się już wielu uderzeniach na rosyjskie rafinerie. Te obiekty są jednak położone bliżej Ukrainy, a poza tym ich specyfika sprawia, że dron może poczynić duże zniszczenia.

Tymczasem dotarcie drona do bazy ze sprzętem pancernym i celny atak zniszczy w najlepszym wypadku jeden czołg i ewentualnie nieznacznie uszkodzi niektóre elementy w kilku sąsiednich. Potrzebny byłby zmasowany atak dronów dalekiego zasięgu, które są dla Ukrainy zbyt cenne. Dodatkowo, w przypadku najdalej położonych baz i tak potrzebne byłby ryzykowne działania grup sabotażowych operujących już na terenie Rosji. Jakby tego było mało, zdaniem analityka stare czołgi stacjonujące pod gołym niebem już, z racji wieku i stanu technicznego, wymagają napraw, często bardzo skomplikowanych i kosztownych. Prawie wszystkie takie czołgi są najpierw wysyłane do napraw, a dopiero później na front.

"W związku z tym, biorąc pod uwagę ograniczoną liczbę, zasięg i siłę dronów, którymi dysponuje Ukraina do uderzeń w głąb Rosji, znacznie bardziej uzasadnione jest użycie ich przeciwko cenniejszym i bardziej wrażliwym celom, takim jak rafinerie" – podsumowuje Covert Cabal.

Mateusz Tomczak, dziennikarz Wirtualnej Polski

militariaczołgidrony

Wybrane dla Ciebie