Oppenheimer nie przewidział. Chcieli zrzucić bombę atomową na Księżycu

Gdy 20 lipca 1969 r. Amerykanin postawił stopę na powierzchni Księżyca, zakończył się najbardziej intensywny okres kosmicznego wyścigu, który początkowo wygrywali Rosjanie. Jednak dekadę wcześniej USA miały inny plan odciśnięcia na nim swego piętna.

Księżyc i jego terminator widziany z Ziemi
Księżyc i jego terminator widziany z Ziemi
Źródło zdjęć: © Licencjodawca

W kinach możemy obecnie obejrzeć film "Oppenheimer", historię naukowca z projektu Manhattan, który doprowadził do zakończenia II wojny światowej. W obliczu niszczycielskiej siły bomby atomowej, do której powstania doprowadził ten projekt, Japonia nie mogła nic zdziałać i skapitulowała niedługo po zrzuceniu ładunków na Hiroszimę i Nagasaki.

Ojciec bomby atomowej, który nie chciał bomby termojądrowej

Wcześniej, podczas pierwszej próbnej eksplozji o nazwie kodowej Trinity, Julius Robert Oppenheimer - widząc, jak niszczycielska jest siła broni atomowej - zacytował stary hinduski tekst: "Teraz stałem się śmiercią, niszczycielem światów".

Pierwsza w historii naziemna eksplozja bomby atomowej 16 lipca 1945.
Pierwsza w historii naziemna eksplozja bomby atomowej 16 lipca 1945. © Licencjodawca | United States Department of Energy

Amerykański fizyk został głosem wielu naukowców, którzy dostrzegali w dalszym rozwoju broni atomowej ogromne niebezpieczeństwo dla ludzkości. Współpracował z amerykańską Komisją Energii Atomowej i w 1949 r. sprzeciwiał się realizacji projektu bomby wodorowej. W 1954 r. odebrano mu dostęp do tajnych dokumentów, przez co nie miał prawdopodobnie pojęcia o jednym z najbardziej absurdalnych pomysłów w historii na użycie broni atomowej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W październiku 1957 r. Rosjanie wynieśli na orbitę pierwszego w historii satelitę. Sputnik 1 przez 22 dni obiegał Ziemię, nadawał radiowy sygnał, dało się go zauważyć przez lornetkę, a w sprzyjających okolicznościach nawet gołym okiem. To był ogromny policzek dla USA, dlatego czym prędzej zaczęły one myśleć o odpowiedzi. Musiała być to odpowiedź, którą zobaczy każdy. A co widać z każdego miejsca na Ziemi? Księżyc.

Właśnie dlatego pomysł zdetonowania bomby jądrowej na powierzchni Srebrnego Globu, co miało doprowadzić do postania grzyba atomowego widocznego z odległości kilkuset tysięcy kilometrów, zaprzątnął umysły amerykańskich wojskowych.

Projekt A119, czyli Studium Badawczych Lotów Księżycowych

W maju 1958 r. rozpoczęła prace grupa naukowców, którą kierował dr Leonard Reiffel pod auspicjami Armour Research Foundation. Projekt otrzymał nazwę A119. W tej grupie znaleźli się między innymi Gerard Kuiper, a wraz z nim jego doktorant Carl Sagan. Ten sam, którego znamy jako autora książek "Błękitna Kropka" i "Kontakt", popularyzatora nauki o światowej sławie.

Naukowcy mieli nie tylko ocenić potencjalne korzyści z perspektywy wizerunkowej, czyli to, jak duży potrzebny jest ładunek, by zapewnić widoczność eksplozji z Ziemi, ale także uzasadnić sens projektu z perspektywy naukowej.

Carl Sagan zakładał początkowo, że eksplozja - mimo swojej niszczycielskiej siły - mogłaby przyczynić się do wykrycia ewentualnej obecności organicznych związków na Księżycu. Śladową obecność aminokwasów odkryto później w próbkach przywiezionych przez astronautów misji Apollo, ale i tak przez lata uznawano powierzchnię Księżyca za martwą. Dziś nie jesteśmy już tego pewni.

Pierwsze zdjęcie Ziemi z orbity Księżyca, wykonane przez Lunar Orbiter 1 w 1966 roku.
Pierwsze zdjęcie Ziemi z orbity Księżyca, wykonane przez Lunar Orbiter 1 w 1966 roku.© Licencjodawca | NASA

Inną korzyścią, nawet sensowną, było wykorzystanie powstałej fali uderzeniowej, która skierowana byłaby w stronę Księżyca, nie tylko do wywołania sprzyjających warunków do badań składu powierzchni i jej własności, ale też do wywołania aktywności sejsmicznej. Ta pozwoliłaby na badania podpowierzchniowej struktury Księżyca, tak jak bada się wnętrze Ziemi.

Carl Sagan udokumentował udział w ramach projektu A119 w swoich zapiskach, a w 1959 r. nawet upublicznił tytuły poufnych dokumentów co w tamtym czasie było traktowane jako naruszenie bezpieczeństwa. Gdy światło dzienne ujrzała jego pośmiertna biografia w 1999 r. i jego zaangażowanie w projekt stało się oczywiste, Leonard Reiffel poczuł się zobowiązany, by odszyfrować znaczenie projektu A119.

Pierwsze strony raportu podsumowującego działania podjęte w ramach projektu A-119. Wśród autorów Carl Sagan.
Pierwsze strony raportu podsumowującego działania podjęte w ramach projektu A-119. Wśród autorów Carl Sagan.© Licencjodawca | DTIC

Nie wszystkie media ograniczyły się do rzetelnego przekazu. Pojawiły się sensacyjne nagłówki, jakoby eksplozja miała rozsadzić Księżyc, a nawet doprowadzić do śmierci milionów ludzi na Ziemi. Nic z tych rzeczy, gdyż prawie na samym początku okazało się, że możliwości, jakimi dysponują Amerykanie, są ograniczone.

Z wielkiej chmury mały deszcz

Plan, by zdetonować na Księżycu potężną bombę wodorową, został zastąpiony pomysłem detonacji bomby atomowej - i to nawet o mniejszej sile niż ta, którą zrzucono na Hiroszimę. Powodem był jeszcze bardzo mało zaawansowany rozwój rakiet, które byłyby w stanie dostarczyć ładunek na Księżyc. Planowano więc użycie rakiet balistycznych, ale i te, mimo intensywnego rozwoju konstrukcji od końca II wojny światowej, miały ograniczony udźwig. A miały polecieć nie do celu na Ziemi, ale na innym ciele niebieskim.

Amerykańskie pociski balistyczne z czasów projektu A119.
Amerykańskie pociski balistyczne z czasów projektu A119.© Licencjodawca | USAF

Pojawiły się wątpliwości, czy grzyb atomowy, który wytworzy eksplozja, będzie wystarczająco dobrze widoczny z Ziemi. Wybuch miał mieć miejsce w okolicy księżycowego terminatora (linia oddzielająca oświetloną jego część od nieoświetlonej) po stronie nieoświetlonej - tak, by światło słoneczne oświetliło wznieconą chmurę. Jednak na Księżycu nie ma atmosfery i fala uderzeniowa uległaby szybkiemu rozproszeniu, nie wytworzyłby się charakterystyczny grzyb. Sam wybuch dałoby się zauważyć z Ziemi, ale związany z nim błysk prawdopodobnie nie różniłby się on takiego, który widać w momencie upadku bardzo dużego meteoroidu.

Oficjalnie mówi się, że zadecydował ludzki rozsądek. Już samo wystrzelenie ładunku jądrowego z pomocą pocisku balistycznego byłoby bardzo niebezpieczne, a potencjalna utrata kontroli nad nim, która skutkowałaby nieosiągnięciem celu i wejściem na trajektorię kolizyjną z Ziemią, nieprzewidywalna w skutkach. Obawiano się również samych skutków eksplozji na Księżycu i wpływu na jego późniejszą eksplorację załogową i naukową. W 1954 r. źle wyliczona siła eksplozji bomby wodorowej na atolu Bikini doprowadziła do znacznie większego skażenia niż planowane.

Księżycowy terminator w 1 kwadrze. Miejsce, gdzie widać najlepiej przestrzenność szczegółów na jego powierzchni.
Księżycowy terminator w 1 kwadrze. Miejsce, gdzie widać najlepiej przestrzenność szczegółów na jego powierzchni.© Licencjodawca | NASA

Podobna pomyłka mogła mieć miejsce na Księżycu. Projekt A119 nie był zresztą pomysłem oryginalnym. Do jego realizacji zmobilizowały USA nie tylko sukcesy Związku Radzieckiego w Kosmosie, ale też informacje o ich własnym projekcie E-4. Opracowany przez cenionego fizyka jądrowego Jakowa Borysowicza Zeldowicza plan zakładał atomową eksplozję na Księżycu.

Widoczny z Ziemi wybuch byłby niepodważalnym dowodem powodzenia programu Łuna i lądowania radzieckiego pojazdu na Księżycu. Jednak i Rosjanom towarzyszyły wątpliwości, które doprowadziły do zarzucenia projektu. Świadomi niedoskonałości swoich technologii, obawiali się, że rakieta spadnie na teren ZSRR, a co gorsza państwa zachodniego co wywoła światowy kryzys.

Projekt A119 zakończono już w styczniu 1959 r. Warto pamiętać, że od 1958 r. NASA realizowała program Merkury, który zaowocował pierwszym bezzałogowym lotem już we wrześniu 1959 r, a potem doprowadził do pierwszego lotu Amerykanina w Kosmos. Niewątpliwie projekt A-119 był w kontrze do planów wysłania człowieka w kosmos i dalej na Księżyc.

Broń atomowa gdziekolwiek w kosmosie to zły pomysł

Oppenheimer nie miał okazji wypowiedzieć się na temat projektu A119, ale jego obawy co do konsekwencji użycia broni atomowej na Ziemi wpasowują się w obawy co do użycia takiej broni na powierzchni Księżyca, a także gdziekolwiek w kosmosie.

Dziś wiemy, że nawet próba zmiany toru asteroidy z pomocą pocisku jądrowego stworzyłaby więcej zagrożeń, w postaci odłamków poruszających się po nieprzewidywalnych trajektoriach, niż korzyści. Wpływ projektu A119 na opinię publiczną w dłuższej perspektywie byłby znikomy w porównaniu z tym, co dało lądowanie człowieka na Księżycu.

W 2009 r. sonda Lunar Recoinassance Orbiter wykonała zdjęcia powierzchni Księżyca, na której widać pozostałości po lądowaniu człowieka, w tym części pojazdów i charakterystyczne ślady po przejażdżkach księżycowymi łazikami.

Karol Żebruń - dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie