Sputnik 1: "wystrzelcie cokolwiek, zanim Amerykanie nas wyprzedzą"
17.10.2018 14:30, aktual.: 18.10.2018 14:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
4 października 1957 roku na orbitę trafił pierwszy sztuczny satelita – Sputnik 1. Związek Radziecki mógł świętować sukces, ale odpowiedzialny z misję Siergiej Korolow czuł zapewne spory niedosyt. Dobrze wiedział, że – wbrew oficjalnym zapewnieniom – to nie Sputnik 1 miał polecieć w kosmos. I z całą pewnością nie 4 października.
Konstruktor z łagru
Siergiej Pawłowicz Korolow, szef radzieckiego biura kosmicznego, mógł jedynie przeklinać pod nosem. Zgodnie z przyjętym harmonogramem, pierwszy radziecki satelita miał trafić na orbitę dopiero w 1958 roku, zbierając przy okazji liczne i ważne z punktu widzenia badaczy kosmosu dane. Władze ZSRR nie zostawiły jednak Korolowowi żadnego wyboru: ma wysłać na orbitę cokolwiek, byle szybko.
Szef radzieckiego biura kosmicznego dobrze wiedział, jak musi traktować takie życzenia. Talentu mu nie brakowało – nim zdobył formalne solidne wykształcenie w Moskiewskiej Wyższej Szkole Technicznej, jako nastolatek zaprojektował swój pierwszy szybowiec. Później zdobywał konstruktorskie szlify w biurze projektowym Siergieja Tupolewa, gdzie odpowiadał za GRID – Grupę Badań Ruchu Odrzutowego, która stała się kluczowym w ZSRR ośrodkiem badań nad rakietami.
Nie uchroniło go to przed stalinowskim terrorem. Korolow najpierw trafił do łagru, a później – jak dziesiątki innych specjalistów – do tzw. szaraszki, specjalnego więzienia dla inżynierów, gdzie mógł kontynuować swoje prace. Dobrze zdawał sobie sprawę z przewagi, jaką daje nowoczesna broń rakietowa i po zwolnieniu w 1944 roku zaczął przekonywać władze o konieczności wyprzedzenia Stanów Zjednoczonych w budowie rakiet.
Kto przejmuje się harmonogramem?
Kosmiczny wyścig, który zaczął się w latach 50. pomiędzy niedawnymi sojusznikami, miał znaczenie nie tylko dla propagandy. Choć eksploracja kosmosu rozpalała wyobraźnię, to w gruncie rzeczy stanowiła wówczas jedynie wisienkę na torcie, będąc zwieńczeniem czegoś mniej spektakularnego, ale niezwykle ważnego: rozwoju technologii rakietowej. Równie dobrze można ją było wykorzystać do badań atmosfery i przestrzeni kosmicznej, jak i do obrócenia w perzynę odległego o tysiące kilometrów miasta.
Zarówno Związek Radziecki jak i Stany Zjednoczone przechwyciły po drugiej wojnie światowej niemieckich konstruktorów, odpowiedzialnych m.in. za powstanie słynnej V-2. Czas miał pokazać, że "lepszych Niemców" ze słynnym Wernherem von Braunem przejęły Stany Zjednoczone, jednak w połowie lat 50. nic nie było jeszcze przesądzone. Co więcej, inicjatywa znajdowała się po stronie ZSRR, który w 1956 roku przyjął ambitny, ale wyglądający realnie plan rozwoju technologii kosmicznych i konsekwentnie zaczynał go realizować.
Zgodnie z nim w 1958 roku na orbitę miał trafić pierwszy radziecki satelita – potężny, 2,5-tonowy Sputnik 3, przenoszący wiele instrumentów badawczych, które miały rozszerzyć wiedzę o kosmosie. Problem polegał na tym, że w 1957 roku Sputnik 3 nie był jeszcze gotowy. Rosjanie dysponowali za to dobrze rokującą rakietą R-7 – pierwszym radzieckim pociskiem balistycznym, zdolnym do przeniesienia nawet 3,5-tonowej głowicy na odległość 8 tys. kilometrów.
Sputnik 1 – satelita złożony na kolanie
Rosjanie mieli zatem opracowanego na potrzeby wojska nosiciela, ale nie mieli dla niego ładunku. Ten – po otrzymaniu rozkazu radzieckich władz – został stworzony niemal na kolanie. O pośpiechu towarzyszącym powstaniu Sputnika 1 dobitnie świadczy fakt, ze nie zachowała się dokumentacja, związana z jego budową.
Sputnik 1 był metalową kulą o średnicy 58 centymetrów, z której wystawały dwie pary anten. W kuli znalazło się miejsce dla termometru, nadajników radiowych i akumulatorów, a jej wnętrze wypełniał azot pod ciśnieniem. Satelita miał na różnych częstotliwościach nadawać na orbicie odbierane na ziemi sygnały, a także przesyłać dane z termometru i… na tym kończyła się jego rola.
W porównaniu z planowanym Sputnikiem 3 był prymitywny, ale miał jedną przewagę: można było wystrzelić go w kosmos tu i teraz. Więc go wystrzelono. 4 października 1957 roku świat dowiedział się o radzieckim sukcesie. Był on o tyle większy, że konkurencyjny, amerykański satelita trafił na orbitę dopiero na początku 1958 roku. Amerykanie wyciągnęli wnioski z porażki, a kilka miesięcy później stworzyli instytucję, koordynującą ich kosmiczny wysiłek – NASA.