Nowy raport NATO. Sojusz ma za mało wojska, brakuje 49 brygad
Rosyjska agresja na Ukrainę sprawiła, że NATO - deklarujące obronę każdego fragmentu swojego terytorium - musi mieć odpowiednio liczne siły zbrojne. Nie będzie to łatwe, bo jak wynika z analizy Sojuszu, brakuje mu co najmniej 49 brygad, czyli ćwierć miliona żołnierzy.
Kraje NATO muszą wzmocnić swoje siły zbrojne, a Sojusz potrzebuje znacznych środków finansowych, aby to osiągnąć. Zagwarantowanie wymaganych zdolności oznacza rozbudowę lądowego komponentu nawet o 50 proc. To główne wnioski płynące z nieopublikowanego natowskiego dokumentu, do którego dotarł "Welt".
Dwa główne zadania kadencji nowego Sekretarza Generalnego NATO, którym od 1 października 2024 roku jest Holender Mark Rutte, wskazują Rosję jako punkt odniesienia. Pierwszym zadaniem jest zapewnienie Ukrainie wsparcia niezbędnego do obrony przed rosyjską agresją. Drugim – zabezpieczenie przed Rosją samego NATO.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak podkreśla "Welt", przesłaniem nowego szefa Sojuszu są słowa: "nie ma wymówki", a jego formalną podstawą nowa, nieupubliczniona na razie analiza, przygotowana przez amerykańskiego generała Christophera Cavoli i francuskiego admirała Pierre'a Vandiera, dwóch kluczowych dowódców wojskowych Sojuszu.
Zobacz także: Rozpoznasz te myśliwce i bombowce?
MCR - minimalne wymagania dotyczące zdolności NATO
Jest ona wynikiem bardzo ważnej dla Polski, wygłoszonej w 2023 roku deklaracji, z której wynika, że NATO ma być "gotowe, chętne i zdolne" do obrony każdego skrawka sojuszniczego terytorium. Aby słowa te miały oparcie nie tylko w woli politycznej, ale i realnych zdolnościach, konieczny jest jednak znaczny wysiłek finansowy i organizacyjny.
Jego skalę określają "minimalne wymagania dotyczące zdolności" (MCR). W 2021 roku za wystarczające uznawano siły w postaci 82 brygad. Obecnie poprzeczka została znacząco podniesiona – MCR ustala się na 131 brygad, co prowadzi do prostego wniosku, że NATO – aby wypełniać swoje zobowiązania – musi zwiększyć swoje siły zbrojne o 49 brygad.
Ich liczebność w natowskiej publikacji została uśredniona i oszacowana na około 5 tys. żołnierzy, co stanowi dość wysoką, bliską górnej granicy wartość (liczebność brygady jest zazwyczaj szacowana na 3-5 tys. żołnierzy).
Oznacza to, że 32 obecnych członków NATO powinno rozbudować swoje siły zbrojne łącznie o 245 tys. żołnierzy. Jak zauważa ukraiński serwis Defence Express, to – w przeliczeniu na żołnierzy służących w siłach lądowych – cztery armie niemieckie (ok. 64 tys. żołnierzy), dwie francuskie (114 tys.) albo połowa armii amerykańskiej (453 tys. żołnierzy w siłach lądowych).
Ile brygad ma Polska?
Członkowie Sojuszu mają uczestniczyć w tej rozbudowie proporcjonalnie do swojej zamożności i wielkości populacji. W przypadku Niemiec ich udział został oszacowany na nieco powyżej 9 proc., co ma przełożyć się na rozbudowę armii o 5-6 brygad (z ośmiu posiadanych obecnie).
Procentowy wzrost "przydzielony" Polsce nie został ujawniony, ale bezprecedensowa rozbudowa sił zbrojnych w ostatnich latach pozwala przypuszczać, że został on znacząco przekroczony.
Obecnie – na papierze – mamy pięć dywizji, z czego trzy (11 Dywizja Kawalerii Pancernej, 12 Dywizja Zmechanizowana, 16 Dywizja Zmechanizowana) mają po trzy brygady, a dwie (18 Dywizja Zmechanizowana, 1 Dywizja Piechoty Legionów) po cztery. Do jednostek tych doliczyć należy także 6 Brygadę Powietrznodesantową i 25 Brygadę Kawalerii Powietrznej.
Łącznie daje to imponujące 19 brygad, jednak trzeba pamiętać, że część jednostek jest w trakcie formowania. Z tego powodu zdolności polskiej armii wyrażane liczbą brygad są na razie – w stosunku do realnych – przeszacowane.
Ich pozyskanie nie jest jedynie kwestią pieniędzy i harmonogramu dostaw sprzętu, ale także czasu. Nowe jednostki trzeba nie tylko utworzyć, ale także wyposażyć, zapewnić zaplecze, wyszkolić i zgrać. Oficjalne – a zatem optymistyczne – założenia w przypadku nowej dywizji określają ten czas na 8 lat (np. formowanie 18 Dywizji zostało zaplanowane na lata 2018-2026).
NATO musi rozbudować obronę przeciwlotniczą
Obok kwestii liczebności sił zbrojnych analiza NATO zwraca uwagę także na drugą kluczową słabość Sojuszu, czyli obronę przeciwlotniczą. Jej słabość pokazują liczby – potencjał NATO musi wzrosnąć z 293 naziemnych jednostek dostępnych obecnie do pożądanych 1467.
Dotyczy to broni różnych klas – od systemów bliskiej obrony, jak choćby dowodzący swojej skuteczności w Ukrainie niemiecki Skyranger, po systemy średniego i dalekiego zasięgu jak np. amerykański Patriot. NATO zwraca także uwagę na konieczność rozbudowy sił śmigłowcowych.
Warto zauważyć, że natowskie zalecenia pokrywają się z działaniami realizowanymi obecnie przez Polskę.
Wojsko Polskie stopniowo zwiększa swoją liczebność, modernizowana i rozbudowywana jest flota śmigłowców, a w kwestii obrony przeciwlotniczej – zarówno w aspekcie wypracowania koncepcji nowoczesnego systemu, jak i wdrożenia tej koncepcji w życie – Polska jest liderem, wyprzedzającym swoimi działaniami m.in. europejską inicjatywę ESSI (przystąpienie do niej zadeklarowała także Polska).
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski